menu

Piech wrócił do Chorzowa i strzelił Ruchowi gola. Zagłębie lepsze od Ruchu

30 sierpnia 2013, 19:32 | Zbyszek Anioł

Zagłębie Lubin wygrało w 6. kolejce T-Mobile Ekstraklasy w Chorzowie z Ruchem 2:0. To pierwsze zwycięstwo Miedziowych w tym sezonie. Drugiego gola dla gości strzelił Arkadiusz Piech, który wrócił do polskiej ligi, a przed wyjazdem do Turcji strzelał gole dla Niebieskich.

Przed spotkaniem tematem numer jeden był powrót do polskiej ekstraklasy Arkadiusza Piech. 28- letni snajper wyjechał do Turcji z chorzowskiego Ruchu dla którego w polskiej lidze strzelił 30 goli. Z Sivassporu wrócił jednak nie na Cichą, ale do Lubin. I los chciał, że od razu po powrocie do Polski Piech od razu przyjechał właśnie do Chorzowa. W pierwszym składzie jednak nie wyszedł i nie ma się czemu dziwić, bo ostatni mecz rozegrał 19 maja.

Adam Buczek w porównaniu z meczem z Cracovią Kraków zdecydował się na cztery zmiany w pierwszym składzie. Od pierwsze minuty zagrali wszyscy trzej rezerwowi, którzy weszli na boisko z ławki w spotkaniu z Pasami: Pavel Vidanov, Arkadiusz Woźniak i Adrian Rakowski. Oprócz nich do podstawowej jedenastki awansował Paweł Oleksy.

Jacek Zieliński w porównaniu z meczem z Górnikiem Zabrze zdecydował się na trzy roszady. Na lewą obronę wrócił Daniel Dziwniel. W ataku natomiast szkoleniowiec Ruchu postawił na Pavla Sultesa oraz Macieja Jankowskiego. Czech zastąpił kontuzjowanego Marka Zieńczuka, a dwaj pozostali odesłali na ławkę Bartłomieja Babiarza i Grzegorza Kuświka.

Zmiany w obu drużynach nie odmieniły gry ani gospodarzy, ani gości. Od początku spotkania co prawda lepiej prezentowali się zawodnicy Ruchu, którzy grali odważniej. Tyle że Pavel Sultes robił wszystko, aby pomóc Michałowi Gliwie zrehabilitować się za błąd z meczu z Cracovią. Najpierw skrzydłowy Niebieskich po indywidualnej akcji strzelił prosto w golkipera Ruchu. W 21. minucie Sultes miał jeszcze lepszą okazję. Został mu już tylko do pokonania Gliwa, ale zawodnik gospodarzy tak długo zabierał się do oddania strzału, że bramkarz gości zdążył wyjść z bramki i zablokować strzał.

Lubinianie natomiast postawili na obronę od pierwszej minuty. I słusznie, bo w ofensywie mieli problem, aby wymienić kilka celnych podań na połowie rywali. W piłkę zaczęli grać po 20. minutach kiedy zdołali wywalczyć dwa rzuty rożne z rzędu. To była pierwsza oznaka, że Miedziowi zaczną grać odważniej. Chorzowianie ten sygnał zlekceważyli i po 27. minutach przegrywali. Gola głową po centrze Aleksandra Kwieka zdobył Michal Papadopulos. Stadion w Chorzowie zamilkł. Wcześniej kibice Ruchu mogli się uśmiechnąć kiedy piłka po strzale Czecha zamiast w kierunku bramki poleciała do linii bocznej. Potem do śmiechu już na pewno im nie było.

Po bramce chorzowianom jakby odcięło prąd. Energię do ataków odzyskali dopiero w ostatnich pięciu minutach pierwszej połowy. Najpierw po zamieszaniu w szesnastce przyjezdnych mocno, ale niecelnie strzelał Marek Szyndrowski. Jeszcze bliżej wyrównania był Jankowski, który trafił w poprzeczkę. W Zagłębiu natomiast najgroźniejszy był Dorde Cotra, który dwa groźnie uderzał na bramkę Ruchu. Pierwszy strzał sparował Krzysztof Kamiński, a drugi był niecelny.

W przerwie na zmianę zdecydował się Adam Buczek. W miejsce słabo grającego Adriana Rakowskiego wprowadził Jiri Bilka. Zagłębie w drugiej połowie nie zmieniło natomiast stylu gry. Goście mieli korzystny wynik, więc okopali się na własnej połowie i liczyli na kontrataki oraz stałe fragmenty gry.

Po godzinie gry na pierwszą roszadę zdecydował się Jacek Zieliński, który widział, że jego zawodnicy są bezradni w ofensywie. W miejsce lewego obrońcy Daniela Dziwniela wprowadził napastnika Grzegorza Kuświka. To on miał odmienić grę ofensywą Ruchu. Niebiescy nie radzili sobie w ataku. Grali wolno, nieporadnie, bez elementu zaskoczenia. Dobrze zorganizowani lubinianie skutecznie odpierali ich ataki.

W 61. minucie na placu gry pojawił się Arkadiusz Piech, który wrócił na polskie boiska po dziewięciu miesiącach przerwy. Fani przyjęli go brawami, a jeszcze przed spotkaniem Piech dostał od kapitana Niebieskich pamiątkowy szalik. Po nieco ponad dziesięciu minutach na boisku Piech pokazał, że w Turcji nie zapomniał jak strzela się gole. Celnym podaniem z lewej strony obsłużył go Cotra, a napastnik Zagłębia spokojnie z bliskiej odległości pokonał Kamińskiego.

Zieliński dalej próbował wpłynąć na swoją drużynę zmianami. Wprowadził Jakuba Smektałę i Filipa Starzyńskiego, ale oni również nie potrafili poprawić gry Ruchu. Chorzowianie w żaden sposób nie byli w stanie zmusić Michała Gliwy do poważniejszego wysiłku. Nie dali mu nawet okazji, aby znowu się pomylił jak przed tygodniem w potyczce z Cracovią.


Polecamy