Pazdan: Zabrakło nam podejmowania właściwych decyzji
- Nasza gra w meczu z Podbeskidziem wynikała z planu, jaki mieliśmy na to spotkanie. Wiedzieliśmy, że Podbeskidzie to groźny zespół, więc chcieliśmy zagrać uważnie z tyłu, a bramki strzelać po kontratakach. Nie wykończyliśmy akcji, po których mogliśmy objąć prowadzenie - mówił po przegranym meczu w Bielsku-Białej (0:1) pomocnik Jagiellonii Białystok, Michał Pazdan.
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Po meczu z Podbeskidziem możecie być niezadowoleni z wyniku chyba w równym stopniu, co z gry. Zgodzi się pan, że na boisku ligowego średniaka wicelider nie powinien w takim stopniu oddawać inicjatywy?
Nie do końca, bo nasza gra wynikała z planu, jaki mieliśmy na to spotkanie. Wiedzieliśmy, że Podbeskidzie to zespół groźny u siebie, więc chcieliśmy zagrać uważnie z tyłu, a bramki strzelać po kontratakach. Nie jest prawdą, że zagraliśmy zbyt asekuracyjnie, po prostu nie wykończyliśmy akcji, po których mogliśmy objąć prowadzenie. A tych nam nie brakowało.
W takim razie to nieskuteczność stoi za porażką Jagiellonii w Bielsku-Białej?
Może nie tyle nieskuteczność, co brak podejmowania odpowiednich decyzji na boisku. Wyprowadzaliśmy te kontry, ale w decydujących momentach brakowało wstrzymania akcji, podania do kolegi czy oddania strzału. W drugiej połowie nasza gra wyglądała nieco lepiej niż w pierwszej, bodaj dwie dobre okazje miał Mateusz, ale nie udało się ich wykorzystać.
No właśnie, wspomniał pan o Mateuszu Piątkowskim. Między innymi jego Michał Probierz miał na myśli mówiąc po meczu, że Jagiellonia jest zbyt uzależniona w ataku od dyspozycji kilku zawodników. To rzeczywiście wasz największy problem?
To prawda, odpowiedzialność za strzelanie goli powinna się rozkładać na większą liczbę zawodników. Tydzień temu Mateusz strzelił dwie piękne bramki i choć nie graliśmy może najlepiej, to wygraliśmy (2:1 z Górnikiem Łęczna – przyp. red.). Tym razem to mu się nie udało, ale przecież żaden piłkarz nie zdobywa goli w każdym kolejnym meczu. Jest to element, nad którym będziemy pracować przed następnymi spotkaniami.
Druga żółta kartka, po której musiał opuścić pan boisko w końcówce, była w pana odczuciu kontrowersyjna?
Już pierwsza była moim zdaniem nie do końca uzasadniona, bo walczyłem z przeciwnikiem o górną piłkę i nie zagrałem brutalnie. Nawet nie wiem, czy był tam w ogóle faul. Przy drugiej sytuacji wydaje mi się, że było to po prostu zwykłe przewinienie, bo wpadłem na zawodnika, który się rozpędzał. Nie chcę krytykować sędziego, ani mówić, że to było przyczyną naszej porażki. Szkoda, że wracamy do Białegostoku bez punktów. Postaramy się wyciągnąć z tego meczu wnioski i nadal będziemy walczyć o to, by jak najszybciej zapewnić sobie miejsce w czołowej ósemce.
Rozmawiał w Bielsku-Białej Przemysław Drewniak / Ekstraklasa.net