menu

Paweł Brożek: Wierzę, że moja skuteczność wróci

11 sierpnia 2014, 02:56 | Jakub Podsiadło

Trafieniem w niedzielnym meczu Wisły Kraków z Ruchem Chorzów Paweł Brożek otworzył swoje konto bramkowe w tym sezonie, a jego zespół zremisował z "Niebieskimi" 2:2 (0:1). – Ten wynik to kara za naszą nieskuteczność, w pierwszej połowie powinniśmy załatwić sprawę – mówił po spotkaniu "Brozio".

Napastnik "Białej Gwiazdy" musiał czekać na pierwszego gola w sezonie dopiero do samej końcówki meczu, choć trafił do siatki już w 14. minucie - wtedy jednak sędzia Daniel Stefański pochopnie odgwizdał zagranie ręką Marcina Malinowskiego, gdy piłka uderzona przez Brożka wpadała do bramki gości. – Sędzia powiedział, że pospieszył się z decyzją i nie poczekał do końca akcji. Pytałem się go, dlaczego tak szybko ją przerwał, natomiast odpowiedział, że mógł przyznać przywilej korzyści – powiedział wiślacki snajper już po końcowym gwizdku. Wisła nie musiała długo czekać na prowadzenie - nie minęło nawet pięć minut, gdy pierwszego gola z rzutu karnego zdobył Rafał Boguski. Huraganowy napór i oblężenie bramki Ruchu nic nie dało - na przerwę wiślacy schodzili z tylko jednobramkową przewagą. – Tak naprawdę wydaje mi się, że już w pierwszej połowie powinniśmy załatwić sprawę, tak samo, jak w Poznaniu. W drugiej brakło bramki - były ku temu wyśmienite okazje, także to kara za naszą nieskuteczność – kontynuował reprezentant Polski.

Celna główka Brożka w 83. minucie dała nie tylko remis jego drużynie, ale i była pierwszym golem napastnika Wisły w tym sezonie, co cieszy zwłaszcza po fatalnym występie w Poznaniu. – Cieszę się z tego, że mam sytuacje, stwarzam je sobie, jestem "pod grą". Brakuje "kropki nad i". W swojej przygodzie z piłką miałem okresy, w których marnowałem dużo sytuacji i ten okres tak naprawdę się powtórzył. Dużo pracuję na treningach, mam nadzieję i wierzę w to, że w następnych meczach moja skuteczność wróci – obiecał. – W porównaniu do wiosny gramy o wiele lepiej, przede wszystkim okazji bramkowych jest bardzo dużo i tak, jak mówiłem, w pierwszej połowie powinniśmy zamienić nasze sytuacje na gole i mieć pewnie wygrany mecz.

Tak się jednak nie wydarzyło - po zabójczej kontrze Filipa Starzyńskiego i golu Michała Efira Wisła do końcówki spotkania musiała walczyć o jeden punkt w meczu, który powinien zakończyć się jej wygraną. – Przegrywaliśmy i dlatego walczyliśmy do końca, żeby to spotkanie wygrać. W niektórych momentach brakło trochę świeżości, zwłaszcza w zagraniach pod polem karnym – tłumaczył Brożek, poprzedzając pytania o kolejny mecz wiślaków z Lechią Gdańsk. – To będzie ciekawe spotkanie. Lechia, która się zbroiła i gra niezłą piłkę przyjedzie tutaj z nastawieniem, żeby grać ofensywnie. To z pewnością będzie inny mecz niż ten dzisiejszy – zapowiedział.


Polecamy