Paweł Brożek: Remis jest zasłużonym wynikiem
– W pierwszej połowie brakowało nam jakości. W drugiej części przejęliśmy inicjatywę, co potwierdziła bramka – podkreślał Paweł Brożek po podziale punktów w sobotnim spotkaniu Wisły Kraków ze Śląskiem Wrocław. Dzięki bramce "Brozia" krakowianie zremisowali mecz przyjaźni z wiceliderem 1:1 (0:1).
fot. Ryszard Kotowski
Starcie wiślaków ze Śląskiem było reklamowane jako "pojedynek gwiazd" głównie z powodu tego, że przeciwko sobie wystąpiły dwa czołowe duety ekstraklasy - para Brożek-Paixao zakończyła mecz z bramkami, tandem Stilić-Mila solidarnie ostemplował słupki bramek rywali po rzutach wolnych, a sama "Biała Gwiazda" podzieliła się punktami z wiceliderem z Wrocławia. – Wolałbym, żeby wygrał wiślacki duet, ale biorąc pod uwagę pierwsze 45 minut, nie ma na co narzekać – zaczął Brożek. – Remis jest wynikiem zasłużonym. W pierwszej połowie brakowało nam jakości. Tak naprawdę nie graliśmy tego, do czego przyzwyczailiśmy kibiców na naszym stadionie. Wydaje mi się, że wychodziliśmy do akcji ofensywnych zbyt małą liczbą zawodników. Graliśmy trochę zachowawczo i zemściło się to na nas. W drugiej części przejęliśmy inicjatywę, co potwierdziła moja bramka po pięknej akcji – mówił wiślak.
Gospodarze długo walczyli o wyrównującego gola i dopięli swego w 68. minucie za sprawą przytomnej asysty Mariusza Stępińskiego, która poprzedziła trafienie "Brozia". – Kiedy Mariusz [Stępiński - przyp. red.] wszedł na boisko, dodał trochę wigoru naszej ofensywie – chwalił kolegę z zespołu strzelec jedynej bramki dla Wisły. Brożek prawdopodobnie dołożyłby i drugie trafienie, gdyby nie fatalne zachowanie Emmanuela Sarkiego przy kontrataku kilka minut później. Nigeryjczyk zamiast podać piłkę do napastnika gospodarzy, w praktyce oddał futbolówkę bramkarzowi Śląska. – To była "setka" – narzekał reprezentant Polski. – Sarki mógł zachować się trochę inaczej, nie mówię nawet o podaniu - jest jednym z najszybszych zawodników w lidze i miał czas, żeby jeszcze "pociągnąć". Ta akcja powinna zakończyć się bramką.
– Chcieliśmy wygrać ten mecz, nawet biorąc pod uwagę skład, w jakim dzisiaj zagraliśmy. Śląsk zwłaszcza w pierwszej połowie potwierdził, że to bardzo dobra drużyna, która będzie liczyła się w walce o wysokie cele – kontynuował snajper "Białej Gwiazdy". – Gdyby pierwsza jedenastka grała ze sobą cały czas, na pewno wyglądałoby to inaczej. Taka była potrzeba chwili - wypadło dwóch nominalnych obrońców i trener musiał łatać linię defensywy – dodał.
Wszystko wskazuje na to, że Wisła zakończy rundę jesienną w pierwszej ósemce - "Biała Gwiazda" boryka się jednak z poważnymi problemami finansowymi. – Jestem dziwnie spokojny, że będzie dobrze. Znając prezesa i właściciela, na pewno nie zostawią Wisły w takiej sytuacji, w jakiej jest teraz. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że skupiamy się tylko i wyłącznie na grze, a inne rzeczy zostawiamy osobom kompetentnym. Problemy finansowe nie odbijają się na nas – zapewniał Brożek.