Odwróć tabelę, mistrz na czele! Lech przegrał w Białymstoku piąty mecz z rzędu (RELACJA, ZDJĘCIA)
Lech odpuścił Ligę Europy, ale póki co ta strategia nie przyniosła oczekiwanego skutku w Ekstraklasie. Podopieczni Macieja Skorży przegrali na wyjeździe z Jagiellonią Białystok (0:1), co oznacza, że po 9. kolejce pozostaną na ostatnim miejscu w tabeli.
Hit kolejki zapowiadał się niezwykle smakowicie. Jeśli chodzi o składy, to pewną niespodzianką była obecność na szpicy zespołu gości Dawida Kownackiego. Notowania Denisa Thomalli najwyraźniej lecą w dół.
Pierwsze minuty wyglądały, jakby to Jaga była podwójnie zmotywowana. Gracze Lecha byli znacznie mniej aktywni i dwukrotnie w pierwszym kwadransie tracili piłkę tuż przed własnym polem karnym. Co ciekawe, piłkarzami, którzy w tych sytuacjach zawinili byli Douglas i Arajuuri, czyli dotychczas bardzo pewne punkty ekipy z Poznania.
Jaga tymczasem szarpała, gryzła, drapała i walczyła. Aktywny był Grzelczak (choć jego najlepsza okazja zakończyła się uderzeniem wysoko ponad bramką), jak zwykle dużo w ofensywie robił Modelski, akcje rywali kasowali stoperzy oraz niezawodny Góralski w duecie z weteranem Grzybem. Niestety dla gospodarzy, większość akcji kończyła się niezbyt precyzyjnymi dośrodkowaniami. Wyjątkiem była znakomita okazja po wznowieniu przez Drągowskiego, kiedy to po szybkiej wymianie podań w stuprocentowej sytuacji znalazł się Vassiljev. Huknął on na bramkę Lecha w swoim stylu, ale znakomitym refleksem popisał się Burić.
Lech czekał 25 minut na pierwszą poważniejszą akcję ofensywną. Wtedy to błysk dobrej formy zaliczył Szymon Pawłowski, który mijał nieco szczęśliwie obrońców Jagi, a następnie dograł do Kownackiego. Młodemu napastnikowi jednak nie udało się wykończyć akcji.
W odpowiedzi poszła znakomita akcja Jagi. W jej końcowej fazie Fedor Cernych przetrzymał piłkę, wystawił ją wbiegającemu po lewym skrzydle Strausowi, a ten dograł do Frankowskiego. Skrzydłowy Jagi uderzył głową, piłka odbiła się od ziemi i nie dała szans Buriciowi.
Lech próbował odpowiedzieć, ale dośrodkowanie Kownackiego znakomicie wyczuł i wypiąstkował Drągowski. W odpowiedzi Jaga poszła z kontrą, ale Frankowski zbyt spowolnił akcję i podał piłkę Vassiljevowi na tyle późno, że obrońcy Lecha zdążyli zablokować drogę piłki do bramki. Tym samym wynik nie uległ już w pierwszej połowie zmianie, a Jaga wychodziła ze skromnym, w pełni zasłużonym prowadzeniem.
Druga połowa mogła rozpocząć się od mocnego akcentu, ale strzał przewrotką Kownackiego przeleciał obok bramki strzeżonej przez Bartłomieja Drągowskiego. W odpowiedzi Jaga wyprowadziła kilka akcji, ale żadna z nich poza jedną nie zakończyła się strzałem na bramkę. Jedynym uderzeniem w światło bramki było uderzenie głową Góralskiego po rzucie rożnym. Jak obrońcy Lecha nie upilnowali niskiego pomocnika, pozostanie zapewne tylko ich tajemnicą.
Lech z kolei mógł i powinien doprowadzić do remisu w kolejnej sytuacji, kiedy to po rzucie wolnym piłkę z pola karnego wybił Tarasovs, po czym jednak futbolówkę znowu w pole karne wrzucił jeden z graczy Lecha. Była to wrzutka o tyle precyzyjna, że wpadła wprost na głowę Arajuuriego, który uderzył minimalnie obok słupka. Gdyby Fin lepiej przymierzył, Drągowski nie miałby nic do powiedzenia.
W odpowiedzi z woleja uderzał Frankowski, ale uderzenie to uradowało tylko kibica, który gdzieś na górnych sektorach złapał piłkę. Chwilę później był niewielki kabaret, kiedy to Tarasovs został delikatnie trafiony łokciem przez Kownackiego. Faul oczywiście był, ale reakcja stopera Jagi była zdecydowanie przesadzona.
Po chwili Grzyb przejął piłkę około 20 metrów od bramki Lecha i oddał silny strzał, który był minimalnie niecelny. Trener Skorża po tej sytuacji zdecydował się wpuścić debiutanta, wskutek czego na murawie pojawił się młody napastnik Piotr Kurbiel. Ta zmiana doskonale obrazowała skalę kryzysu, w jakim znalazł się nie tylko Lech, ale i Thomalla.
Końcówka meczu odbywała się pod znakiem dominacji Lecha, ale nie przekładało się to nijak na sytuacje bramkowe. Paradoksalnie, to Jaga mogła mieć znakomitą okazję, ale gdy urywał się Karol Mackiewicz, arbiter popełnił pierwszy poważny błąd i odgwizdał spalonego skrzydłowego Jagi.
Wtedy Maciej Skorża zdecydował się wpuścić na murawę Thomallę wskutek czego Lech miał na murawie aż trzech nominalnych napastników. To jednak Jaga miała okazję na podwyższenie wyniku. Po dograniu Mackiewicza Karol Świderski uderzył głową, ale górą był Burić.
W odpowiedzi ponownie niecelnie uderzał Paulus Arajuuri. Wynik nie uległ już zmianie, a oznacza to, że Lech po tej kolejce nadal będzie okupował ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy.
Foto Olimpik/x-news