Oceny Wisły za mecz z Ruchem. Thriller na własne życzenie
Strzelić rywalowi trzy gole, ale drżeć o zwycięstwo do ostatnich sekund meczu? W starciu z Ruchem odrodzona Wisła Dariusza Wdowczyka udowodniła, że po poprzednich trenerach przejęła w spadku skłonność do nerwowych końcówek. Wszystko skończyło się dobrze, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że bohaterów niedzielnego spotkania w Chorzowie wykreowały ich własne pomyłki.
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Noty wystawiliśmy w skali od 1 do 10.
Michał Miśkiewicz (8) – jak przystało na bramkarza, który w swojej ekstraklasowej karierze jeszcze nigdy nie obronił jedenastki, jego wyczyn w Chorzowie przejdzie do historii, zwłaszcza że przedłużył szanse wiślaków na awans do grupy mistrzowskiej. Wcześniej popisał się refleksem po strzale szczupakiem Zieńczuka, ale nie zrobił wiele przy dwóch bramkach „Niebieskich” i czasem mylił się w grze nogami.
Boban Jović (7) – Słoweniec w ofensywie i w obronie to dwaj różni zawodnicy. Wiśle przydaje się głównie ten pierwszy, zwłaszcza kiedy zapuszcza się pod bramkę rywala. Jak Łukasz Burliga w najlepszych czasach, ciężko pracuje kreując okazję dla kolegów. Z drugim już nie jest tak różowo – gdyby po lewej flance Ruchu hasał lepszy i szybszy zawodnik od Zieńczuka, mogłoby być bardzo źle. Po kontaktowej bramce Koja mógł być wściekły na siebie za złe krycie.
Richard Guzmics (5) – jedno z największych zaskoczeń tego meczu, rundy, a może nawet sezonu. Na minus - Węgier coraz częściej spóźnia się z interwencjami, mija się z rywalami albo ich łatwo przepuszcza. Kiedy do nieprzemyślanych decyzji dochodzi jeszcze pech, kończy się bramką dla przeciwnika. W Chorzowie po kiksie wiślaka Lipski miał sporo czasu, żeby dograć na nogę Koja i „Niebiescy” złapali kontakt.
Arkadiusz Głowacki (6) – jak silny jest kapitan Wisły, świadczy gol zdobyty w asyście całej obrony Ruchu i przesunięcie Oleksego jak pionka przy trafieniu Ondraszka w polu karnym rywala. Im starszy jest Głowacki, tym częściej interweniuje na granicy faulu. Młodzi zawodnicy „Niebieskich” byli tak szybcy, że nestor wiślackiej obrony cudem skończył mecz z tylko jedną żółtą kartką. Oceny nie obniża rzut karny z ostatniej minuty, wkład sędziego w tę jedenastkę był większy od winy Głowackiego.
Maciej Sadlok (6) – lewy obrońca Wisły zdecydowanie lepiej czuje się w statycznej grze i stałych fragmentach niż wtedy, gdy musi puścić się w pogoń za rywalem. Odnotował kilka odbiorów i obił poprzeczkę z rzutu wolnego, jednak przegrany sprint z Mazkiem kosztował wiślaków wyrównującego gola.
Denis Popović (6) – w Wiśle z utęsknieniem czekają na kogoś, kto zabezpieczy środek pola tak, jak do momentu pechowej kontuzji robił to Mączyński. Na razie dziurę po reprezentancie Polski łata Słoweniec. Z różnymi rezultatami – przeciwko Ruchowi wypadł lepiej niż przeciętnie, ale zdarzało mu się zawodzić przy kontratakach.
Rafał Wolski (8) – do dorobku dwóch goli i trzech asyst w niedzielę dołożył trzecią bramkę (głową!) i dośrodkowanie, po którym Zdenek Ondraszek trafił do siatki. To czysta statystyka, a zostają jeszcze wrażenia artystyczne. Bez Wolskiego nie byłoby zwycięstwa w Chorzowie. Za każdym razem, gdy przejmował piłkę na połowie „Niebieskich”, był w stanie uruchomić groźną akcję gości.
Rafał Boguski (4) – jedno ze słabszych ogniw wiślackiej ofensywy w niedzielnym meczu. Gdy koledzy zdobywali gole albo przynajmniej notowali asysty, obecność Boguskiego na boisku prawie całkowicie przyćmił o wiele aktywniejszy Jović. Żeby nie być gołosłownym, warto dodać, że skrzydłowy zanotował mniej podań niż… bramkarz Wisły.
Patryk Małecki (7) – nie byłoby trzeciej bramki Wisły w Chorzowie, gdyby nie odważna próba Małeckiego dobita przez Wolskiego. Ale zalety skrzydłowego w starciu z Ruchem nie skończyły się tylko na tym. Niespożyte siły i upór przełożyły się na kilka ważnych przechwytów i dośrodkowań – do pełni szczęścia zabrakło tylko gola albo asysty.
Paweł Brożek (4) – Wisła mogła uniknąć nerwowej końcówki meczu z Ruchem, gdyby nie pudło Brożka na pustą bramkę. Kompromitacja z pierwszej połowy to zdecydowanie najcięższy z długiej listy grzechów napastnika z niedzieli. Oprócz strzałów na bramkę brakło także firmowych zgrań do kolegów, co złożyło się na fatalne spotkanie jednego z najbardziej doświadczonych wiślaków.
Zdenek Ondraszek (7) – do niedawna Czech robił dla Wisły prawie wszystko, tylko nie strzelał goli. W starciu z „Niebieskimi” zanosiło się na kolejne 90 minut bez bramki, ale do sumiennych odbiorów, powrotów nawet na własną połowę i mnóstwa boiskowej zadziorności Ondraszek tym razem dołożył arcyważną bramkę. Bramkę, która przeważyła bezbarwną pierwszą połowę.
Weszli z ławki
Rafael Crivellaro i Tomasz Cywka grali za krótko, żeby ich ocenić.