Oceny Wisły Kraków za mecz z Lechią. Siła w kolektywie
Wisła Kraków na zmianę wpędza swoich kibiców w depresję i euforię. Po sobotnim zwycięstwie nad liderem z Gdańska czas na tę drugą fazę. „Biała Gwiazda” nie dała Lechii szans - odprawiła faworyta z bagażem trzech bramek i to wspólnymi siłami. Trudno bowiem wyłonić jednego bohatera tego meczu.
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
Noty wystawiliśmy w skali od 1 do 10
Łukasz Załuska (7) – każdy bramkarz, dobry czy zły, musi mieć w meczu trochę szczęścia. Załuska nie jest ani świetnym, ani fatalnym golkiperem, po prostu raz zdarzają mu się lepsze mecze, a raz gorsze. Ten z Lechią zaliczy do lepszych, chociaż – oprócz obrony uderzenia Wolskiego z pierwszej połowy – często sprzyjała mu fortuna. Piłka lubi płatać mu figle, czy to w rękawicach, czy przy nodze – to zły symptom.
Boban Jović (5) – nie ma sensu szukać winnych na siłę, lecz największy zawód wśród obrońców Wisły chyba sprawił Słoweniec. W sobotę Sławomir Peszko nie zagrał najlepszego meczu w karierze, jednak i tak nękał gospodarzy stroną, której miał pilnować Jović. To jakiś cud, że dziurawa obrona Wisły nie straciła ani jednej bramki w pierwszej połowie.
Arkadiusz Głowacki (8) – wrócił stary, dobry, solidny i wszędobylski „Głowa”. Zaznaczył swoją obecność na boisku nie tylko wczesną bramką. Rzadko się mylił, gdy trzeba było przewidzieć tor lotu długiego zagrania któregoś z lechistów. Nie zawsze był na miejscu, kiedy pod bramką Wisły było gorąco, ale i tak robił, co mógł.
Alan Uryga (5) – gdyby nie kompletnie lekkomyślny faul, który kosztował „Białą Gwiazdę” rzut karny, na pewno zasłużyłby na wyższą ocenę. Ramię w ramię z Głowackim radził sobie nieźle i często przechwytywał piłki fruwające w przestrzeni powietrznej gospodarzy. Richard Guzmics jeszcze nie musi pakować walizek – gdy już wyfrunie ze składu Wisły, Uryga może być całkiem niezłym dublerem.
Maciej Sadlok (6) – mecz na plus, jednak bez fajerwerków. Sadlokowi przyplątało się kilka udanych interwencji, w tym arcyważny pościg w końcówce spotkania. Jeśli za coś należy mu się krytyka, to za notoryczne opuszczanie posterunku przy kontrach Lechii. Może również za to, że na łączach z Patrykiem Małeckim nie zawsze było idealnie.
Krzysztof Mączyński (9) – profesorski mecz reprezentanta Polski i zarazem jego najlepszy występ od dawna. Kibice „Białej Gwiazdy” muszą liczyć na to, że nagłe przebudzenie Mączyńskiego nie wiąże się z nadchodzącym oknem transferowym. Pierwsza z dwóch asyst jeszcze była przypadkowa, ale druga to absolutny majstersztyk.
Denis Popović(6) – kiedyś to na nim spoczywała odpowiedzialność za środek pola Wisły, teraz – jak w meczu z Lechią – gra w cieniu Mączyńskiego i Brleka. Należą mu się oklaski za asystę przy bramce Arkadiusza Głowackiego, chociaż stałe fragmenty gry Słoweńca są dalekie od ideału. Poprawny występ.
Petar Brlek (7) – miło patrzeć, jak Chorwat z każdym meczem rozwija skrzydła. Już nie boi się brać odpowiedzialności za rozgrywanie, jest nieustępliwy w odbiorze i świetnie spisał się w walce z silnym środkiem pola Lechii. Zabrakło jedynie ukoronowania w postaci gola albo chociaż asysty.
Patryk Małecki (6) – wiślacki pędziwiatr jak zwykle imponował łatwością, z jaką przemieszczał się z piłką pod linię końcową na połowie Lechii. Brakowało dokładności przy podaniach, z kolei w jednej czy dwóch sytuacjach Małecki mógł być dobrym Samarytaninem i podać. Zamiast tego wolał pudłować, co i tak nie napytało wiele biedy wiślakom.
Rafał Boguski (7) – nowy idol kibiców „Białej Gwiazdy” znowu został pożegnany oklaskami, na które zasłużył zdobytym z zimną krwią golem. Ale dobre występy „Dzikiego” mają też drugą, bardziej negatywną stronę. Przeciwko Lechii często wierzył w swoje umiejętności na tyle, że puszczał się w samolubne rajdy zakończone stratami.
Paweł Brożek (8) – Wisła już nie potrzebuje Brożka-snajpera, bo Brożek-rozgrywający spisuje się doskonale. Pod Wawelem długo szukano następcy Stilicia, ale w Wiśle taktyczne puzzle układają tak, że w meczu z Lechią Brożek był jednym ze architektów efektownego zwycięstwa. Gdy imponuje walecznością, przechwytami i rozgrywaniem, brak goli mniej boli.
Rezerwowi
Jakub Bartosz (6) – przeciwko Lechii zagrał niecały kwadrans w roli skrzydłowego i o mały włos nie strzelił gola. W Wiśle mogli odkryć ciekawego zmiennika na ostatnie minuty meczu.
Mateusz Zachara i Piotr Żemło grali za krótko.
W 63. minucie Flavio Paixao nie wykorzystał rzutu karnego (strzelił ponad poprzeczką).
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Legia, Lech, a może Wisła? Zobacz, komu kibicują politycy