menu

Oceny Ruchu za mecz z Górnikiem Łęczna. Jubileusz Zieńczuka i mecz życia Michała Koja

22 listopada 2015, 00:12 | Kaja Krasnodębska

Kolejny jubileusz w zespole Ruchu uświetniono ligowym zwycięstwem. Tym razem świętował Marek Zieńczuk. Doświadczony pomocnik po raz 400 wybiegł na boiska Ekstraklasy. I pociągnął swoich kolegów do wygranej. Niebiescy mieli przewagę przez praktycznie całe spotkanie, a dobrą grą wyróżnił się zwłaszcza Michał Koj.

Marek Zieńczuk
Marek Zieńczuk
fot. Tomasz Bolt / Polska Press

Noty wystawiliśmy w skali od 1 do 10.

Matus Putnocky (8) – nie można powiedzieć, aby łęcznianie sprawiali mu dzisiaj wiele kłopotu. Na nudę mógł narzekać szczególnie w pierwszej części gry. Nie musiał interweniować zbyt często, a gdy już przydarzyła mu się taka okazja, nie były to trudne strzały. Nieco bardziej musiał wykazać się w drugiej połowie. Jak często, nie dawał się jednak zaskoczyć przeciwniko. Nie wpuszczał groźniejszych strzałów Przemysława Pitrego czy Grzegorza Bonina.

Michał Koj (9) – fantastyczne spotkanie w jego wykonaniu. Chyba najlepszy z chorzowian zarówno w obronie jak i ataku. Swoje defensywne zadania wypełniał sumiennie. Dzielnie stawiał opór atakom Grzegorza Bonina, Łukasza Tymińskiego czy Łukasza Mierzejewskiego. Ogromną pracę wykonywał również w ataku, co przełożyło się na kluczowy udział przy obu bramkach. Najpierw z rzutu wolnego zdobył pierwszego gola w tym meczu, a później sprezentował futbolówkę Mariuszowi Stępińskiemu, który zamienił to podanie na trafienie.

Rafał Grodzicki (6) – bardzo spokojny, a zarazem skuteczny. Konsekwentnie ucinał chęci gospodarzy na zdobycie bramki. Pewnie zabierał im piłkę i wyprowadzał ją z własnego pola karnego. Chętnie wspomagał po boku Marka Szyndrowskiego, ale także nie zaniedbywał swoich zadań stopera. Dobrą grą sprawił, że Matus Putnocky nie narzekał na nadmiar pracy.

Mateusz Cichocki (7) – praktycznie odciął Bartosza Śpiączkę od podań kolegów. Sprawił, że napastnik z Łęcznej nie uczestniczył w żadnej poważniejszej akcji. Oprócz niego, dobrze radził sobie również z innymi przeciwnikami. Razem z Rafałem Grodzickim stanowili parę nie do przejścia.

Marek Szyndrowski (5) – chyba najsłabsze ogniwo mocnego łańcucha defensywnego chorzowian. Miewał problemy z upilnowaniem Leandro. Na szczęście miał w tym sporo wsparcia ze strony Kamila Mazka. Niewiele kłopotów sprawiał mu za to Grzegorz Piesio. Pomocnik Górnika niezbyt chętnie brał udział w atakach, a jeżeli już próbował to konsekwentnie zatrzymywał się właśnie na Szyndrowskim.

Łukasz Surma (6) – bardzo rozsądnie rozegrane spotkanie. Kapitan Niebieskich świetnie radził sobie w środku pola. Kreował tam sytuacje swojego zespołu, a także sumiennie kończył te rywali. Inteligentnymi podaniami obdarzał czających się pod polem karnym kolegów. Skutecznie też wyglądały także jego powroty do linii obrony. Kilka razy wspomógł stoperów.

Maciej Iwański (5) – nieco niewidoczny. Chwilami ciężko było znaleźć go na boisku. Kręcił się w środku boiska, ale szczerze mówiąc niewiele dawał tam swojej drużynie. Czasami jedynie pojawiał się na połowie rywali, gdzie próbował pokazać się w ofensywie. Bezowocnie. Niezbyt chętnie natomiast cofał się do defensywy. Na szczęście inni jakoś sobie radzili.

Marek Zieńczuk (8) – swój jubileusz uświetnił nie tylko fantastycznym występem, ale także golem. Na trafienie z ostatniej minuty pracował dosłownie cały mecz. Wciąż pod grą. Brał udział w praktycznie każdej akcji Niebieskich. Prędkością, wytrzymałością oraz zaangażowaniem dorównywał swoim sporo młodszym kolegom. W ataku sprawiał ogromne kłopoty rywalom przez co wielokrotnie miał okazje uderzać na bramkę Silvio Rodicia.

Patryk Lipski (7) – dobre mecze w jego wykonaniu chyba już nikogo nie dziwią. Młody pomocnik ponownie rozegrał naprawdę przyzwoite spotkanie. Stałe fragmenty gry w jego wykonaniu nie tylko wprowadziły wiele chaosu pod bramką Górnika, ale także przyniosły premierową bramkę. Nie zaspokoiło to jednak jego ambicji i do końca spotkania dwoił się i troił, pracując na połowie przeciwnika. Świetnie rozumiał się z Kamilem Mazkiem oraz Mariuszem Stępińskim, z którymi wciąż nacierał w pole karne łęcznian.

Kamil Mazek (7) – on także już przyzwyczaił kibiców do błysku na boisku. W meczu w Łęcznej bynajmniej nie było inaczej. Przez prawie całe spotkanie jak równy z równym walczył z Leandro. Obrońca Górnika sprawiał mu spore trudności, ale udawało mu się je jakoś pokonywać. Mimo, że nie wpisał się na listę strzelców, to zaważył na drugiej bramce Mariusza Stępińskiego. To po jego rajdzie młody napastnik umieścił piłkę w siatce.

Mariusz Stępiński (7) – kolejne spotkanie i kolejna bramka. To chyba już nikogo nie zaskakuje. W polu karnym rywali stwarza ogromne zagrożenie. Dla stoperów łęcznian był nie do upilnowania. Zwłaszcza, że koledzy z zespołu hojnie obdarzają go dośrodkowaniami. Napastnik chętnie je odbiera i wykorzystuje. Sam również bierze udział w kreowaniu ataków. Bynajmniej nie gra egoistycznie – przy większym szczęściu mógłby wpisać się także na listę asystentów.

GWeszli z ławki:
Michał Efir (bez oceny) – wszedł wzmocnić drużynę w ofensywie i rzeczywiście tak zrobił. Sam nie wpisał się co prawda na listę strzelców, ale pozwolił na to Markowi Zieńczukowi. Ominął defensorów Górnika i pozostawił doświadczonego kolegę w praktycznie stuprocentowej sytuacji.

Tomasz Podgórski (bez oceny) – niedługo zabawił na boisku w Łęcznej. Nie zdążył więc wiele dokonać. Kilka razy dotknął piłkę, ale nie zdołał wpłynąć na losy meczu.


Polecamy