menu

Oceniamy wiślaków za mecz z Legią: remis, którego miało nie być

15 marca 2015, 23:38 | Jakub Podsiadło

– Nie biorę remisu w ciemno – zapowiedział Kazimierz Moskal przed hitem kolejki w Warszawie i słowa dotrzymał. Nowy-stary szkoleniowiec Wisły w ciągu zaledwie pięciu dni tchnął w zespół nowe życie, a ten o mały włos nie pokonał lidera tabeli na jego własnym boisku. W przypadku Bobana Jovicia wystarczyło wystawić Słoweńca na jego nominalnej pozycji, żeby w końcu odżył - Semir Štilić "rozmroził się" po słabym początku rundy i wziął odpowiedzialność za wydarzenia na boisku na swoje barki.

Legia - Wisła
Legia - Wisła
fot. Polskapresse

Michał Buchalik — 4 – przez dłuższy czas dziarsko wychodził do każdej piłki fruwającej w jego przestrzeni powietrznej i sumiennie je wypiąstkowywał, w związku z czym zapowiadało się na kolejny przyzwoity mecz bramkarza Wisły. Do czasu - jeśli ktoś miał wydatnie pomóc Legii przy wyrównującej bramce, był to właśnie Buchalik. Minął się z piłką, która via Orlando Sa niefortunnie nabiła Bobana Jovicia i wpadła do siatki.

Boban Jović — 7 – w przeciwieństwie do Franciszka Smudy, Kazimierz Moskal nie żonglował ustawieniem i w końcu wystawił Słoweńca na nominalnej pozycji. Powtórny debiut Jovicia był perfekcyjny do samej końcówki - po którymś z kolei udanym wślizgu na Kucharczyku obdarzony królewskim przydomkiem legionista mógł powoli szykować się do abdykacji. Dramatyczna końcówka spotkania zwieńczona wymuszonym samobójem przypomniała o derbowym debiucie Guzmicsa.

Richard Guzmics — 6 – któryś raz w sezonie Węgier musiał wystąpić nie w roli partnera Głowackiego, a jego dublera. Na stadionie Legii zobaczyliśmy raczej kaskadera - Guzmics dosłownie rzucał się pod nogi rozpędzonym rywalom, w końcowej fazie meczu zatrzymując pędziwiatra Orlando Sa w stylu wytrawnego zapaśnika. Co najważniejsze, Madziar jakimś cudem robi to wszystko w ramach przepisów.

Dariusz Dudka — 5 – jeden z piłkarzy, którego najwyraźniej odmieniła zaledwie kilkudniowa współpraca z nowym szkoleniowcem. Przed niedzielnym hitem najwięcej obaw dotyczyło właśnie "Dudiego". Niesłusznie - przyszywany stoper Wisły to jeszcze nie Głowacki, ale z zadania zatrzymania piłkarzy lidera wywiązał się przyzwoicie.

Łukasz Burliga — 6 – od bohatera może niekoniecznie do zera, chociaż to prawda, że po efektownym golu "Bury" z każdą minutą prezentował się coraz gorzej. Przez wzgląd na to, że w niedzielę wystąpił na lewej obronie, może nie zasłużył na obtoczenie w smole i pierzu - tak czy owak, odpuszczenie Michała Żyry przy wyrównującym golu miało dla Wisły katastrofalne skutki.

Alan Uryga — 6 – kolejny z licznej grupki "odmienionych" w szeregach Wisły. W ciągu zaledwie paru dni dojrzał na tyle, żeby przydać się "Białej Gwieździe" przy rozgrywaniu - za Smudy ten element gry młodego wiślaka kulał najbardziej. Trochę gorzej było z odbiorem, zwłaszcza że Uryga musiał zajadle mocować się w środku pola z Tomaszem Jodłowcem. Na pewno nie udał mu się niecelny wślizg, który otworzył drogę Saganowskiemu do... żenującego pudła.

Łukasz Garguła — 5 – Kazimierz Moskal odkurzył "Gułę" kosztem Rafała Boguskiego i chyba po meczu w Warszawie mógł być ukontentowany jego postawą. Cierpliwość przy kornerze rozegranym ze Štiliciem opłaciła się za sprawą bramki Burligi - potem zabrakło efektownych piłek serwowanych kolegom, jednak w przekroju całego spotkania doświadczony wiślak zapracował na pozytywną ocenę.

Mariusz Stępiński — 4 – obdarowany przez szkoleniowca występem od pierwszej minuty ruszał się po boisku jak w ukropie i przez chwilę sprawiał wrażenie kogoś, dzięki komu skrzydła Wisły będą w końcu prawdziwymi skrzydłami. W porównaniu do Sarkiego był dla gości tylko kulą u nogi - sporo ataków "Białej Gwiazdy" kończyło się jego niecelnymi dograniami, stratami albo pudłami po uderzeniach na bramkę.

Semir Štilić — 8 ★ – pomysł na korner i precyzja dogrania do Łukasza Burligi zaważyły o arcyważnej bramce dla Wisły. Moskal oddelegował Bośniaka również do brudnej roboty w środku - to nie przypadek, że wiślak skończył mecz z zawrotną jak na niego liczbą pięciu fauli. Do czasu rzutu karnego po nadepnięciu Bereszyńskiego jego drybling przypominał raczej końskie zaloty, później po płynnej akcji zakończonej technicznym strzałem legionista musiał przepchać piłkę z samej linii bramkowej.

Emmanuel Sarki — 6 – z oceny skrzydłowego zrobimy małą "kanapkę" i między komplementy włożymy trochę krytyki: Haitańczyk co prawda harował w tyłach, lecz z przodu nie miał nawet połowy siły przebicia, którą w niedzielę dysponował chociażby Michał Żyro. Za to gdy schodził z boiska kontuzjowany, siła ognia "Białej Gwiazdy" z pewnością ucierpiała i zespół boleśnie odczuł jego brak na murawie.

Paweł Brożek — 4 – chyba jeden z nielicznych, których przed meczem z Legią nie dotknęła magiczna różdżka Moskala. Na tle kolegów był jeszcze jak z poprzedniej epoki. Lodowcowej - zahibernowany Brożek zdecydowanie za rzadko sam strzelał na bramkę, w dodatku na sekundy przed końcem spotkania źle dogrywając do Burligi, który niechybnie wpakowałby legionistom trzeciego gola. Mały plus to zimna krew przy rzucie karnym - wszyscy pamiętamy nieszczęsną "jedenastkę" prosto w ręce Jana Muchy.

Rezerwowi:

Rafał Boguski — 5 – zmienił Sarkiego i do końcowego gwizdka pozycja skrzydłowego bardzo mu służyła. W stolicy Boguski nie musiał przejmować się obowiązkami w środkowej strefie boiska i mógł pozwolić sobie na odrobinę kreatywności i technicznych popisów. Nie zapominajmy o tym, że to on uruchomił Štilicia na sekundy przed tym, zanim Bereszyński musiał wybijać jego uderzenie z bramki.

Jean Barrientos — grał za krótko
Piotr Żemło — grał za krótko


Polecamy