Oceniamy wiślaków za mecz z Górnikiem: szczęśliwy punkt bez Stilicia
Szanuj Stilicia swego, bo możesz nie mieć żadnego - z wszystkich konkluzji po piątkowym remisie Wisły Kraków z Górnikiem Zabrze najważniejsza jest ta, że bez Bośniaka po piłkarzach Kazimierza Moskala zazwyczaj nie ma czego zbierać. W kolejce czekają jeszcze inne wnioski - choćby taki, że w piątek Piotr Żemło oblał swoją piłkarską maturę, a Wilde-Donald Guerrier odżył dzięki wyjątkowemu psychologowi.
fot. wojciech matusik/Gazeta Krakowska
Michał Buchalik — 6 – fala krytyki zmobilizowała wiślackiego bramkarza do lepszego występu po serii klopsów - bo przecież odważne wyjście na czołowe zderzenie z rozpędzonym Kosznikiem z początku spotkania mogło kosztować Buchalika trochę więcej niż kilka siniaków, zaś interwencja w hokejowym stylu po pojedynku z Jeżem niemal cudem uratowała Wiśle i tak mało zasłużony punkt. Pokazujemy golkiperowi "Białej Gwiazdy" kciuk w górę i z utęsknieniem czekamy na ustabilizowanie chwiejnej formy.
Boban Jović — 5 – jesteśmy skłonni założyć się o to, że Słoweniec do samego końca sezonu nie zaliczy ani jednej asysty. O takową będzie bardzo trudno, jeśli większość dośrodkowań Jovicia z prawej flanki nadal będzie przelatywać kolegom z zespołu nad ich głowami. Ale ofensywa to przecież nie wszystko - po piątku obrońca Wisły nie musi się wstydzić za dyspozycję pod własną bramką, chociaż nie jesteśmy pewni, czy to wystarczy do wygrania rywalizacji z Łukaszem Burligą, gdy już skończy się okres ochronny dla Słoweńca.
Piotr Żemło — 3 – znośna druga połowa uratowała najmłodszego z wiślaków przed "dwóją" za mecz z Górnikiem. Wcześniej było koszmarnie - wystarczyła zaledwie minuta z sekundami, żeby nieopierzony stoper fatalnie się pomylił i przepuścił Skrzypczaka w sytuacji, w której należało rzucić się napastnikowi Górnika pod nogi, żeby tylko nie pozwolić mu kontynuować akcji. Można powiedzieć, że Żemło oblał piłkarski egzamin dojrzałości i minie jeszcze trochę czasu, zanim będzie miał szansę na poprawkę - lepiej, żeby przygotował się do niej sumienniej, niż do spotkania z zabrzanamI.
Arkadiusz Głowacki — 7 – z jednej strony karygodny występ weterana przeciwko Jagiellonii to już historia, z drugiej - w piątek w kartotece kapitana "Białej Gwiazdy" pojawiło się kilka małych wykroczeń. Jedno z nich: "Głowa" najpierw zagrywał do Dudki na tyle nieopatrznie, że Grendel zagarnął piłkę dla siebie, a gdy już posłał uderzenie w kierunku bramki, stoper "Białej Gwiazdy" uchylił się przed pędzącą futbolówką. Rozumiemy, że Głowacki chciał uniknąć wstrząsu mózgu po kontakcie z bombą posłaną przez Słowaka, dlatego nie obniżamy oceny wiślaka tylko i wyłącznie z tego powodu. Nie zapominajmy o tym, że stary wyga jest niezbędny dzisiejszej Wiśle do podnoszenia morale - często głośno motywuje kolegów, innym razem sam bierze sprawy w swoje ręce i rozgrywa piłkę.
Maciej Sadlok — 4 – przez pewien czas wysyłał sygnały, że jest w stanie odświeżyć formę z jesieni - koniec końców skończyło się tylko na symptomach. Nieliczne podrygi Sadloka w ofensywie to marne usprawiedliwienie dla znacznie poważniejszych zaniedbań w obronie. Górnik szybko wyczuł pismo nosem i dlatego lwią część swoich ataków przeprowadzał tym samym kanałem, którego z marnymi efektami doglądał lewy obrońca "Białej Gwiazdy".
Alan Uryga — 3 – jego nazwisko powinno znaleźć się na pocztówce z najszczerszymi wyrazami tęsknoty i życzeniami szybkiego powrotu, zaadresowanej do Michała Chrapka. Kazimierz Moskal nie miał litości dla środkowego pomocnika i przedwcześnie ściągnął go z boiska z prostego powodu: jego dalsza współpraca z Dariuszem Dudka groziła niechybną katastrofą dla gospodarzy. Były momenty, w których krycie w środku pola po prostu nie istniało - o ile to jeszcze współwina nieszczęsnego duetu, o tyle za absolutny brak kreatywności przy zagrywaniu do kolegów odpowiada sam Uryga. Najwięcej popłochu zasiał w szeregach Górnika, gdy... przypadkiem wypuścił sobie piłkę za daleko i minął dwóch rywali.
Dariusz Dudka — 3 – notorycznie przepychany, poszturchiwany i rozstawiany po kątach przez przewyższających go siłą fizyczną zawodników Górnika. Jakby tego było mało, wywieszał białą flagę i oddawał przeciwnikowi piłkę nawet bez wyraźnego nacisku. Moskal zrobił swojemu zespołowi i samemu "Dudiemu" sporo krzywdy, wstawiając tego ostatniego do środka pomocy, czyli tam, gdzie były reprezentant Polski w ogóle sobie nie radził jeszcze za czasów Franciszka Smudy. Po tym, jak Grendel dziecinnie łatwo nawinął Dudkę i strzelił gola, sam trener Wisły na pewno zapisał sobie w notesie, żeby pod żadnym pozorem już tego nie robić.
Jean Barrientos — 5 – Urugwajczyk został oddelegowany przez Moskala do zapełnienia dziury po Semirze Stiliciu, tymczasem o mały włos do niej nie wpadł. Barrientos jest nadal zbyt samolubny, zmuszony do odegrania psując nawet proste podania, a przed samą bramką rywala zanudza kibiców na śmierć, przekładając sobie piłkę przed strzałem aż do straty albo kolejnego pudła. Po kilku wycieczkach ze skrzydła na skrzydło zaczął częściej pojawiać się w środku, co trochę naoliwiło powolną wiślacką ofensywę - jak na ironię, właśnie w tym momencie szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" posadził Latynosa na ławce rezerwowych.
Łukasz Garguła — 5 – w piątek ocenialiśmy "Gułę" łaskawszym okiem ze względu na stresy związane z procesem w sprawie zarzutów korupcyjnych. Dość szczęśliwa asysta przy bramce Guerriera (nie byłoby jej przecież bez spóźnionego z kryciem Romana Gergela) nieznacznie podbija ocenę wiślackiego pomocnika - na podaniu do Haitańczyka repertuar jego sztuczek niestety się skończył. Przez resztę spotkania z Górnikiem snuł się po murawie bez większego udziału w większości ataków gospodarzy - gdyby nie to, że Kazimierz Moskal miał inne plany wobec Rafała Boguskiego, zapewne wcześniej pozbyłby się Garguły z boiska.
Wilde-Donald Guerrier — 6 – Franciszek Smuda narzekał, że przez Haitańczyka prędzej czy później trafi do szpitala psychiatrycznego - jego następca wolał sam zabawić się w psychoterapeutę i zmienił Guerriera nie do poznania, przynajmniej do piątej minuty meczu z Górnikiem. Za wczesną bramkę skrzydłowemu Wisły należy się szczerozłoty medal, natomiast za resztę spotkania - wliczając ostemplowanie poprzeczki zamiast wbicia drugiego gola - chyba tylko świecidełko z tombaku. Dobrze, że przynajmniej nie splamił swojego nazwiska - "guerrier" to po francusku "wojownik", i chociaż jego przepychanki z silniejszymi rywalami nie przyniosły wiele efektu, na pewno przysporzyły mu zwolenników.
Paweł Brożek — 4 – boiskowa więź Semira Stilicia z Pawłem Brożkiem od dłuższego czasu przypomina braterską i dlatego w piątek było widać jak na dłoni, że pod nieobecność Bośniaka "Brozio" męczy się na boisku jak nigdy. To jednak nie do końca tak, że wszystko, co przeciwko Górnikowi poszło nie po myśli wiślackiego snajpera, wzięło się z braku Stilicia. Napastnik jak zwykle harował przy rozprowadzaniu piłek, tylko był rozczarowująco bezradny pod bramką rywala- w doliczonym czasie gry aż prosiło się o decydującą bramkę, gdy wiślaka dzielił od niej tylko Steinbors.
Rezerwowi:
Rafał Boguski — 4 – czegokolwiek by nie zrobił, i tak będzie rozliczany za tragikomiczne pudło po podaniu Pawła Brożka. My wyłamujemy się z tego grona i zwracamy uwagę na kilka przytomnych i kluczowych odbiorów na połowie Górnika i standardową werwę, z jaką "Dziki" rozegrał swoje pół godziny po wejściu na boisko.
Mariusz Stępiński — 3 – piruet zamiast woleja, który przy odrobinie szczęścia mógł posłać piłkę wprost do bramki Górnika to w zasadzie czubek góry lodowej. Stępiński pojawia się na murawie chyba tylko za zasługi z początku sezonu - w obecnej dyspozycji może w zasadzie odliczać dni do powrotu do Norymbergi. Podczas gdy Paweł Brożek miewa wzloty i upadki, słaba forma młodzieżowego kadrowicza to w zasadzie stała.
Maciej Jankowski — grał za krótko