menu

Oceniamy wiślaków za derby Krakowa. Słodko-kwaśny debiut Guzmicsa pogrzebał "Białą Gwiazdę"

29 września 2014, 00:16 | Jakub Podsiadło

Przegrane derby Krakowa nie pozostawiają złudzeń, że fatalny styl i chimeryczna forma to już nie choroba pojedynczych indywidualności, a raczej epidemia, dotykająca nawet wiślackich liderów - Stilicia i Brożka. Przed zarazą mógł uciec nowicjusz Richard Guzmics - końcówka meczu z "Pasami" brutalnie przekreśliła szanse Węgra na okazały ligowy debiut.

Michał Buchalik — 4 – podobnie, jak w poprzednich meczach zostawił po sobie odrobinę lepsze wrażenie od kolegów z defensywy. Krakowskie derby nie obfitowały w sytuacje bramkowe, więc golkiper "Białej Gwiazdy" większość meczu spędził w trybie czuwania - może z wyjątkiem kilku nerwowych interwencji kilka metrów od swojej bramki. Wydawało się, że przy decydującej bramce Covilo maczał więcej niż palec swojej rękawicy. Były bramkarz Ruchu w chwilach trwogi dalej jest uderzająco "elektryczny".

Łukasz Burliga — 3 – jego niedokładność w obronie doprowadziłaby na skraj apopleksji nawet obserwatora bez nerwicy natręctw. Raz - jak w obecności Dialiby w 7. minucie - zasługiwał na oklaski, w innych sytuacjach znowu przesadzał z brutalnością. W ofensywie skrajnie niewydolny - przeciwko "Pasom" znowu zobaczyliśmy przecinaka bez krzty finezji, a solidny obrońca z drygiem do gry na skrzydle został już chyba tylko na archiwalnych nagraniach.

Arkadiusz Głowacki — 5 – jako jedyny nie ma czego się wstydzić po porażce w derbach. Po przesunięciu Dudki do linii pomocy i dozbrojeniu defensywy Guzmicsem był trochę odciążony od codziennych heraklejskich prac, co nie przeszkadzało mu być wszędzie tam, gdzie zawodnicy rywala. Instynktowne bloki przy podwójnym strzale Nowaka z 80. minuty odwlekły porażkę Wisły tylko o dziesięć minut, co wiślackiemu kapitanowi wcale ujmy nie przynosi.

Richard Guzmics — 4 – każdy, kto śledził derbowe spotkanie przy Kałuży musi mieć z oceną Węgra podobny zgryz. Ligowy debiut nowego stopera Wisły przebiegał wręcz podręcznikowo aż do feralnej 92. minuty. Reprezentant Węgier najpierw głupio sprokurował rzut rożny, a już po wrzutce Cetnarskiego przysnął w polu karnym i pozwolił Miroslavovi Covilo na zadanie gościom śmiertelnego ciosu. Oby Guzmics prędko pozbierał się po tym wielbłądzie, bo nawet w dyspozycji z niedzieli jest przynajmniej o klasę lepszy od Dudki.

Maciej Sadlok — 4 – zdecydowanie zbyt często zostawiał duet stoperów z problemem dynamicznych skrzydłowych Cracovii. Ratuje go przyzwoita pierwsza połowa (nie pękł przy Dialibie w 15. minucie, gdy wszystkie dzwony biły na alarm) - chociaż łatwiej chyba byłoby powiedzieć, którego wiślaka nie rozgrzesza pierwsze 45 minut. W drugiej odsłonie - jak wszyscy podopieczni Franciszka Smudy - bezbarwny. Kibice Wisły słusznie domagają się starego Sadloka sprzed powołania do kadry, bo póki co dostają tylko foremkę.

Alan Uryga — 3 – najmniej doświadczony z piłkarzy podstawowej jedenastki Wisły nadal ma więcej cech wspólnych z kołowrotkiem niż z zaporą. Prezentował się blado nawet wspomożony Dariuszem Dudką, a wkład w napędzanie ataków "Białej Gwiazdy" lepiej dyplomatycznie przemilczeć. Alibi? Podobne, co w poprzednich meczach - w zasadzie nie popełnił żadnego oczywistego błędu, który doprowadziłby do katastrofy.

Dariusz Dudka — 3 – na samym początku meczu wyglądał, jakby zmiana pozycji delikatnie go skołowała - rozglądał się na boki i nie mógł znaleźć sobie miejsca podczas ataków Cracovii. Koniec końców i tak cofał się do defensywy, co odrobinę osierociło Alana Urygę. Zapasy w środku pola z rywalami były trochę bez sensu. Błysnął kilkoma mądrymi rozprowadzeniami piłki, co raczej nie wpływa na jego słabą notę za niedzielne derby.

Rafał Boguski — 2 – występ "Dzikiego" przeciwko Cracovii to zbrodnia na futbolu. Gdy trzeba było celnie podać piłkę do partnera, fuszerował naprawdę proste dogrania. Próby towarzyszenia atakom Wisły to tylko puste przebiegi - apogeum fatalnego meczu skrzydłowego "Białej Gwiazdy" przypada chyba na 74. minutę, gdy złamał się jak tyczka pod naporem wcale nie aż tak masywnego Dialiby.

Semir Stilić — 3 – jego rodak Covilo zgotował mu najgorsze piekło, jakie mógł sobie wyobrazić. Jeśli Stilić jakimś cudem urwał się defensywnemu pomocnikowi Cracovii, przed nim wyrastało już dwóch stoperów "Pasów", a drużyna zostawała z niczym. Rozumiemy słabą dyspozycję przeciwko piłkarzom Legii - komu by się nie przydarzyło? Ale Cracovia? Bośniak z każdym meczem daje coraz więcej argumentów do ręki swoim krytykom, którzy chyba słusznie wskazują na to, że w lepszej lidze motor napędowy Wisły prędko by utonął.

Maciej Jankowski — 3 – w pierwszej fazie meczu sporo walczył, chociaż próbował wziąć za dużo na swoje barki. Skrzydło to chyba jeszcze nie pozycja dla "Jankesa" - i tak ściągało go w kierunku środka. Później spalił cały bak paliwa szybciej od promu kosmicznego i całkiem słusznie zszedł z boiska kosztem Wilde-Donalda Guerriera. Może gdyby Stilić lepiej pocelował w 47. minucie, kończyłby mecz z asystą, a gdyby podkręcona próba sprzed przerwy wpadła Pilarzowi za kołnierz... dosyć już gdybania.

Paweł Brożek — 2 – nie da się pogodzić na dobre z Brożkiem-przepychaczem zamiast Brożka-snajpera. Napastnik "Białej Gwiazdy" zawodzi z przeciwko rywalom, którzy dysponują odrobinę lepszą obroną od Ruchu Chorzów albo Zawiszy Bydgoszcz. Pozostaje pytanie, czy "Pasy" na pewno podchodzą pod tą kategorię. "Miałem 2-3 zawodników na plecach i nie mogłem wiele zrobić" - "Brozio", naprawdę? Na Zachodzie dołożyliby czwartego, a po dwóch tak słabych meczach z rzędu wymienili na lepszego napastnika.

Rezerwowi:

Wilde-Donald Guerrier — 3 – na początku był chaos. Na końcu zresztą też. I w środku tak samo. Zamiast odwrócić losy derbowej kopaniny, wolał strzelić w plecy Brożka, potem był zbyt przewidywalny dla natrętnej obrony Cracovii. Haitańczyk jest jokerem tylko w teorii, w praktyce brakuje mu sporo, żeby w pojedynkę decydować o losach meczów Wisły.

Mariusz Stępiński — 3 – karygodny brak precyzji przy uderzeniu z 88. minuty prawdopodobnie kosztował Wisłę utratę nie tylko jednego, ale trzech punktów. Były widzewiak pojawił się na boisku na tyle późno, że prawdopodobnie uniknąłby cenzurki za mecz z "Pasami", gdyby nie pudło po przytomnym podaniu Guzmicsa w samej końcówce spotkania.


Polecamy