menu

Oceniamy wiślaków za derby Krakowa: magia zamiast zapasów

22 marca 2015, 08:44 | Jakub Podsiadło

Umówmy się, że derbowa rywalizacja zazwyczaj nie sprzyja technicznym wyczynom i najczęściej przymusza zawodników do niemal fizycznej walki - tym razem wiślacy zadali kłam tej tradycji, przeciwstawiając Cracovii kombinacyjną grę i efektowne sztuczki. A że efektowność poszła w parze z efektywnością, boiskowa magia zagwarantowała "Białej Gwieździe" derbowy triumf nad rywalami.

Wisła Kraków - Cracovia 2:1
Wisła Kraków - Cracovia 2:1
fot. Wojciech Matusik/Polska Press

Michał Buchalik — 4 – będąc bramkarzem trzeba wiedzieć, w jakich momentach odbijać piłkę przed siebie, a kiedy nie robić tego pod żadnym pozorem. W trakcie derbów Buchalik wypluł futbolówkę wprost pod nogi Budzińskiego, a ten wepchnął ją do bramki - dobrze, że po końcowym gwizdku błąd golkipera nie miał już żadnego znaczenia. Chyba już pora na Michała Miśkiewicza, chociaż Buchalik przewyższa go w grze nogami o kilka półek. Tylko co z tego, skoro ręce nie zawsze pracują jak należy?

Boban Jović — 4 – po porównaniu Słoweńca z Łukaszem Burligą pozostaje jeden wniosek - ten pierwszy to tylko ekonomiczna wersja drugiego. Joviciowi potrzeba więcej chłodnej głowy przy dośrodkowaniach - w ojczyźnie nie notował wielu asyst, a tragiczne wrzutki już po przeprowadzce pod Wawel nie napawają optymizmem.


gazetakrakowska.pl

Richard Guzmics — 7 – raz: kilka miesięcy po pamiętnych derbach Węgier nie pozwolił Covili ani na chwilę swobody pod bramką gospodarzy. Dwa: był jak cień dla Dialiby, gdy Głowacki musiał łatać dziury po Joviciu. Trzy: jeśli mielibyśmy się do czegokolwiek przyczepić, Madziar nadal jest mało groźny przy stałych fragmentach gry. A Wiśle przecież przydałby się główkujący taran na podobieństwo wspomnianego pomocnika "Pasów".

Arkadiusz Głowacki — 6 – gdy reszta drużyny łącznie z widownią na stadionie ma już stan przedzawałowy, na wiślackim kapitanie można polegać. To samo powiedziałby Marcin Budziński - jego strzał w końcówce spotkania miał wpaść do siatki, tymczasem odbił się od wyciągniętego jak struna "Głowy". Wcześniej było... różnie. Jeszcze przed pierwszym golem Stilicia szczęśliwcem mógł zostać Rakels - wyłącznie przez błąd stopera "Białej Gwiazdy". Długie piłki z głębi obrony też za często grzęzły gdzieś między piłkarzami Cracovii.

Łukasz Burliga — 5 – order za rozpoczęcie bramkowej akcji z pierwszego kwadransa, wzruszenie ramionami za całą resztę. Na tle derbowego rywala "Bury" wypadł na lewej obronie znacznie lepiej niż w Warszawie, niemniej jednak nadal pozwalał pasiakom na odrobinę za dużo. Nie wiemy, czy lewa noga Burligi nadaje się do dośrodkowań - jeżeli nie, przynajmniej częściowo usprawiedliwiałoby to jego skromny wkład w poczynania ofensywy.

Alan Uryga — 4 – kilkanaście dni pracy pod okiem Kazimierza Moskala spowodowało, że najmłodszy z wiślaków w wyjściowej jedenastce widocznie zhardział i zmężniał. Niestety, w derbach Krakowa miał do zaoferowania ze swojej strony głównie brutalność - wślizgi "na raz" to kiepski sposób nawet na piłkarzy Cracovii. W dodatku wystarczyło kilka dni, żeby Uryga znowu zapomniał, jak rozprowadza się piłki przy okazji ataków.

Dariusz Dudka — 6 – przydał się gospodarzom przy uruchamianiu akcji, która skończyła się bramką Pawła Brożka. To oczywiście nie wszystko - Dudka świetnie spisywał się w środku pola, raz za razem pacyfikując ataki zawodników "Pasów". Wydawało się, że nie będzie w stanie tego robić przy skrupulatnym Marciniaku - sędzia za wszelką cenę chciał uniknąć jatki w stylu tej z jesiennych derbów przy Kałuży, jednak ukarał "Dudiego" kartką zaledwie raz. Jak na ilość arcyważnych interwencji - świetny bilans.

Łukasz Garguła — 7 – w trakcie pierwszej połowy sprawiał wrażenie, jakby miał dodatkową parę oczu z tyłu głowy i jeszcze dodatkowe po bokach - w tłumie obrońców Cracovii i tak czuł się jak ryba w wodzie, serwując swoim partnerom przemyślane i, co chyba najważniejsze, dokładne podania. Stilić zawdzięcza mu bramkę, cały zespół niewiele mniej, a Barrientos szansę występu - po zmianie stron wiślak zaciął się na dobre i przestał grać.

Semir Stilić — 9 ★ – Bośniak obiecywał, że wiosną rozkręci się dopiero po kilku spotkaniach. O tym, że nie zmyślał, wie już i Kazimierz Moskal, i selekcjoner reprezentacji Bośni i Hercegowiny. Nie będziemy roztrząsać, ile w pierwszej bramce było premedytacji, a ile fuksa - magiczny dotyk przy trafieniu Brożka raczej przesądza sprawę na korzyść boiskowego czarodzieja. Gdyby nie Stilić, sam Moskal miałby wyjątkowo twarde lądowanie po powrocie do Wisły - bez Bośniaka byłoby niewyobrażalnie trudno i o dzisiejsze zwycięstwo, i cenny remis z Legią.

Wilde-Donald Guerrier — 4 – w sobotę skrzydłowy z dalekiego Haiti starał się być tak natrętny, jak tylko się dało - tak czy owak, okazał się za słaby na mięśniaków z obrony Cracovii, a co za tym idzie mało pomocny dla wiślackiej ofensywy. Jeszcze przed urazem (klątwa Sarkiego? w końcu ta sama pozycja na boisku) uparł się, że sam poprowadzi obiecującą kontrę - chwilę później zatańczył krakowiaka z piłką, cała akcja straciła impet i skończyła się fiaskiem. Słowem, cały Guerrier - jak zwykle niezdyscyplinowany i roztargniony.

Paweł Brożek — 7 – do momentu akrobatycznego gola trochę przyćmił go spacerujący po murawie lis. Z bliżej nieznanych powodów Brożek długo nie mógł zastosować swoich tradycyjnych sztuczek na piłkarzach "Pasów" - jeśli rozpychać się łokciami, walczyć o każdą główkę i wywierać presję na kimkolwiek, to jakim cudem nie na ociężałych Sretenoviciu i Polczaku? Wieczór w jego wykonaniu uratował fenomenalny strzał z powietrza po odegraniu Stilicia - innymi słowy, bramka która przesądziła o wyniku sobotnich derbów.

Rezerwowi:

Rafał Boguski — 4 – dał się poznać jako kopia Guerriera - biegał od rywala do rywala i starał się wyłuskać piłkę za wszelką cenę. W kluczowych momentach zawodził - tak jak wtedy, gdy tuż przed końcowym gwizdkiem bez problemu przepchał go maturzysta Wdowiak. Winą za pudło z końcówki może podzielić się z Brożkiem - w tej sytuacji "Brozio" niepotrzebnie zgrywał samarytanina, ale sam Boguski mógł lepiej zachować się oko w oko z Pilarzem.

Jean Barrientos — 2 – po wejściu Urugwajczyka na boisko zapowiadało się na kolejne "grał za krótko" w naszej skali ocen. Szybko wybił nam ten pomysł z głowy - najpierw miał na nodze piłkę meczową i huknął nad bramką, potem skompromitował się kręceniem kółek w polu bramkowym gości. Nie pomogły nawet wędrówki ze skrzydła na skrzydło - Kazimierz Moskal i tak musiał wstydzić się za niego na pomeczowej konferencji prasowej.

Mariusz Stępiński — grał za krótko


Polecamy