menu

Oceniamy piłkarzy Śląska za mecz z Wisłą: profesor Hołota i trzy debiuty

13 lutego 2016, 12:38 | Maciek Jakubski

Śląsk po wyrównanym meczu pokonał Wisłę 1:0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Tomasz Hołota, który wykorzystał pomyłkę Macieja Sadloka. Pomocnik wrocławian był zresztą najlepszy na boisku i w pełni zasłużył na bramkę. W pierwszym składzie Śląska zagrało aż trzech nowych zawodników: obrońca Dwali, pomocnik Gosztonyi i rozgrywający Morioka. Na końcówkę wszedł również wracający Robert Pich.

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:0
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:0
fot. Tomasz Hołod / Polska Press

Mariusz Pawełek - bardzo nierówny mecz bramkarza. Potrafił wybronić sytuacje sam na sam z Ondraskiem czy Balaszowem, ale chyba ani razu nie złapał dośrodkowania. Popełniał też ogromne błędy przy wyprowadzaniu piłki. Już w 1. minucie podał do Boguskiego i mógł tym samym zabić mecz. Cud, że Śląsk zagrał na zero z tyłu przy tylu "pawełkach" Pawełka. 4/10

Paweł Zieliński - średni występ prawego obrońcy. Nie popełnił jakiś rażących błędów, choć Balaszow kilka razy go ograł. W ataku podłączył się kilka razy, raz nawet dorzucił piłkę na głowę Bilińskiego. 5/10

Piotr Celeban - wreszcie nie musiał naprawiać aż tylu błędów partnera ze środka obrony, jak wtedy, gdy gra Kokoszka. Nie znaczy to oczywiście, że mecz miał perfekcyjny. Ondrasek dość łatwo przepychał zarówno Celebana, jak i Dwaliego. 6/10

Lasza Dwali - niezły debiut młodego Gruzina. Jest szybki, bezkompromisowy, ma dobre warunki fizyczne. Będzie z niego pociecha, choć Szukieł narzekał, że obrońca za mało rozgrywał od tyłu i wychodził do przodu. 6/10

Dudu Paraiba - jak zawsze dużo aktywniejszy niż Zieliński, urwał się kilka razy i miał dwa, trzy dobre dośrodkowania. Z tyłu walczył z Guerrierem, raczej udanie. Jednak wydaje mi się, że nie była to najlepsza wersja Dudu. Powinien dawać więcej. Zastanawiam się co będzie, gdy Dudu odejdzie latem? Kto będzie dorzucał piłki do środka? 6/10

Tom Hateley - obok Hołoty najlepszy piłkarz Śląska na boisku. Znowu rozgrywał, pod koniec meczu popisał się nawet rajdem w którym minął chyba z czterech czy pięciu Wiślaków. Zaliczył też asystę drugiego stopnia, bo to po jego dośrodkowaniu Sadlok przedłużył piłkę do Hołoty. 7/10

Tomasz Hołota - najlepszy na boisku. Nie chodzi nawet o zwycięską bramkę, ale o to, że wraca najlepsza wersja Hołoty. Był wszędzie. W obronie dużo odbiorów i wślizgów, a w ataku kilka strzałów z dystansu i bramka na wagę trzech punktów. Widać, że fizycznie odżył, że do ambicji dokłada teraz także siłę. 8/10

Kamil Dankowski - Kiełb zawieszony, Pich przeziębiony, więc swoją szansę otrzymał Danek. Niestety, młody zawodnik był najsłabszy na boisku. Kompletnie nie radził sobie z Sadlokiem, nie licząc jednej sytuacji, gdy dobrze wyszedł do podania Gosztonyia i obrońca Wisły musiał faulować. Przegrywał pojedynki, źle podawał, źle się ustawiał. Liczba strat, nieudanych zagrać chyba nie do policzenia. Dankowski w ostatnich miesiącach z "młodego, obiecującego" przeistoczył się w "młodego, popełniającego masę błędów". 2/10

Ryota Morioka - przez pierwsze 20 minut Japończyk wyglądał mniej więcej tak jakby bohaterka anime dostała się do brutalnego swiata Wiedźmina. Łatwo tracił piłkę, nie radził sobie z pressingiem i nie potrafił znaleźć sobie miejsca na boisku. Potem było trochę lepiej, ale na palcach jednej ręki można policzyć zagrania po których kibice bili brawo: niecelny strzał z narożnika pola karnego, siatka założona jednemu z Wiślaków, prostopadłe podanie do Hateleya. Widać jednak, że Japończyk ma to coś. Musi się jednak błyskawicznie przestawić na grę w Ekstraklasie. 6/10

Andras Gosztonyi - chęci do walki Węgrowi odmówić nie można. Odwagi również. Szarpał, próbował, bardzo chciał. Jednak dało się zauważyć również mankamenty w jego grze. Po pierwsze zdarza mu się odwalić padolino. Po drugie zawsze szuka prawej nogi, przez co jest czytelny. W dodatku zmarnował dobrą sytuację po akcji Hateleya, gdy zaczął sobie przekładać piłkę. Pichem czy Sobotą raczej nie będzie. 6/10

Kamil Biliński - trener Śląska miał rację. Przynajmniej częściowo, bo Biliński pod względem fizycznym jest zupełnie innym napastnikiem niż jesienią. Szybszy, dynamiczniejszy, silniejszy w pojedynkach wręcz. Nie przełożyło się to jednak na sytuacje podbramkowe. Oczywiście to także wina skrzydłowych, którzy piłek mu nie zagrywali. Dobry mecz Bili, ale musi pamiętać, że zadaniem napastnika jest strzelanie goli, a nie robienie wrażenia. 6/10

Robert Pich - wszedł na końcówkę za Moriokę i od razu gra wrocławian na skrzydłach zaczęła być bardziej dynamiczna. Pich przez te kilka miesięcy nie zgubił techniki, szybkości, agresji. Oddał jeden, niegroźny strzał, ale widać, że będzie dużym wzmocnieniem. Pewnie już za tydzień. 6,5/10

Krzysztof Ostrowski - zmienił Dankowskiego i akcje prawą stroną... zaczęły iść. Wcześniej nic się tam nie działo, po wejściu Ostrowskiego wrocławianie przynajmniej zaczęli atakować skrzydłem. Osteremu brakowało tylko celnego dogrania, bo dwa razy fatalnie zagrał w pole karne. 5,5/10

Peter Grajciar - pojawił się w doliczonym czasie gry, a mimo to mógł, a nawet powinien podwyższyć prowadzenie. Przegrał jednak pojedynek z Miśkiewiczem. Bez oceny, grał za krótko.


Polecamy