Oceniamy piłkarzy Korony za mecz z Wisłą. Jovanović i Aankour najlepsi
Korona Kielce po szalonym meczu pokonała wczoraj na własnym boisku Wisłę Kraków 3:2. W najważniejszym meczu w sezonie dla kielczan żółto-czerwoni w większości spisali się całkiem dobrze, choć najlepiej wyglądali Vlastimir Jovanović oraz Nabil Aankour. Sprawdźcie, jak oceniliśmy wszystkich piłkarzy Korony!
Pierwszy skład (skala 1-10):
Vytaustas Cerniauskas: 5 – przy pierwszym golu chyba nie zawinił, przy drugim raczej też nie, choć tutaj sytuacja jest bardziej złożona. Ciężko stwierdzić kto, on, czy Radek Dejmek bardziej odpowiada za to, jak gospodarze stracili drugą bramkę. Przy stanie 2:1 wybronił jedną kapitalną okazją dla Wisły, ale na więcej niż pięć chyba nie zasłużył.
Paweł Golański: 6 – w tym meczu co prawda gola nie zdobył i asysty nie zaliczył, ale znów popisał się kilkoma świetnymi dośrodkowaniami. Nie zawsze nadążał i był skuteczny w obronie, ale jego stroną goście nie stwarzali większego zagrożenia pod bramką koroniarzy.
Radek Dejmek: 4 – Korona przez większość meczu grała dość szczelnie w obronie. Wiślacy nie za często potrafili naprawdę mocno zagrozić bramce przeciwnika, ale sytuacja z samobójczym golem nie może przejść bez echa. Dejmek w ostatnim czasie prezentował się nieźle, ale we wczorajszym meczu przytrafił mu się niebywały klops.
Piotr Malarczyk: 5 – drugi ze stoperów Korony zagrał przeciętny mecz. Nie jakoś szczególnie słaby, ale również nie rewelacyjny. Strzelił, co prawda gola, ale tego nie uznał arbiter, jak najbardziej słusznie zresztą. W paru sytuacjach mógł zachować się lepiej, ale kilka pojedynków też wygrał. Typowy mecz na pięć.
Kamil Sylwestrzak: 4 – jego stroną Wiśle chyba nieco częściej wychodziły ataki. W grze ofensywnej częściej przeszkadzał niż pomagał, choć momentami nieźle wychodził na obieg swoim kolegom. Z tyłu był nieco lepszy niż z przodu, jednak pokazywał, że stać go na więcej.
Vlastimir Jovanović: 7 – ani nie strzelił gola, ani nie zaliczył asysty, więc skąd taka wysoka ocena? Ano stąd, że Jovanović opanował środek pola. Przerwał wiele akcji przeciwnika, rozegrał kilka bardzo dobrych piłek, a czasem nawet próbował dryblingu. Momentami panował całkowicie nad środkiem, a do tego to po faulu na nim z boiska wyleciał Burliga. Jeden z najlepszych aktorów tego widowiska.
Kiryło Pietrow: 6 – jemu zapisano gola numer jeden i choć może nie do końca słusznie, bo nie wiadomo, czy piłka wpadła by do bramki, gdyby nie jej kontakt z Głowackim, to jeśli nie zdecydowałby się na to potężne uderzenie, to możemy być pewni, ze bramki na pewno by nie było. Ogólnie Pietrow zagrał nieźle i prawdopodobnie był to jego najlepszy występ w tym sezonie.
Paweł Sobolewski: 5 – jak to on, starał się momentami za dwóch, ale nie zawsze wychodziło. W kilku akcjach brakowało mu dokładności, a czasem zwyczajnie szybkości. Ogólnie było to nienajgorszy występ w jego wykonaniu, momentami potrafił pokazać umiejętności techniczne i rozegrać nieźle piłkę.
Nabil Aankour: 7- obok Jovanovicia był to najlepszy piłkarz Korony w tym spotkaniu. Szczególnie aktywny i efektowny był w drugiej połowie, kiedy brał czynny i być nawet po części decydujący udział przy obu trafieniach dla kielczan po przerwie. Świetny mecz, najlepszy od kiedy trafił do Kielc.
Olivier Kapo: 6 – widać było, że brakuje mu szybkości, ale w końcu dał drużynie naprawdę bardzo dużo. Potrafił przytrzymać piłkę, pograć tyłem do bramki, zestawić się obrońcy. No i zdobył też przecież decydującego gola, czym zaskarbił sobie sympatię kibiców złocisto-krwistych.
Przemysław Trytko: 4 – w przeciwieństwie do swojego francuskiego kolegi z ataku nie wyglądał za dobrze. Nie był za aktywny, rzadko wygrywał pojedynki i nie pokazywał się za często do gry. Został też szybko, bo od razu po przerwie, zmieniony.
Ławka rezerwowych:
Michał Janota: 6 – nie zaliczył może żadnej asysty, ale po jego wejściu na boisko gra Korony nieco się zmieniła. Dał trenerowi Tarasiewiczowi więcej opcji do gry kombinacyjnej i na akcje gospodarzy patrzyło się z większą przyjemność. Zasłużył sobie chyba na grę w pierwszym składzie z Lechią Gdańsk.
Siergiej Pilipczuk – grał zbyt krótko, by go oceniać.