menu

Obrońcy Lecha nie upilnowali Sadajewa i zminimalizowali szansę na mistrzostwo [OCENY]

17 maja 2014, 10:07 | Wojciech Maćczak

Nie tak miał wyglądać mecz Lecha w Gdańsku. Poznaniacy mieli zdobyć trzy punkty i wywrzeć presję na Legii, tymczasem ich plany pokrzyżował Zaur Sadajew. Podopieczni Mariusza Rumaka przegrali 1:2 i praktycznie stracili szansę na mistrzostwo Polski. Zobacz, jak oceniliśmy zawodników „Kolejorza” za to spotkanie.

Krzysztof Kotorowski – (5) – Nie można go szczególnie winić za stratę goli, chociaż wydaje się, że przy pierwszym mógł zachować się lepiej. Strzały Sadajewa były na tyle precyzyjne, że golkiper Lecha miał niewiele do powiedzenia i mógł tylko wyciągać piłkę z siatki. Na plus zapisać mu można obronę uderzenia Grzelczaka z ostrego kąta w początkowej fazie spotkania.

Mateusz Możdżeń – (4) – Mimo że strzelił gola po bardzo ładnej zespołowej akcji, to nie był jego mecz. Wielokrotnie miał problemy z upilnowaniem Piotra Grzelczaka, rywal uciekał mu i szalał na lewej stronie Lechii. Tak było chociażby przy drugiej bramce dla gospodarzy, gdy piłka przeleciała nad głową prawego obrońcy Lecha i trafiła do Grzelczaka, który miał wystarczająco dużo miejsca i czasu, by posłać zabójczo precyzyjne dośrodkowanie na głowę Sadajewa.

Paulus Arajuuri – (3) – Słaby występ Fina. Ponosi częściową odpowiedzialność za stratę pierwszego gola, bo to jemu uciekł Sadajew. W przekroju całego meczu niepewny i niedokładny, miał problemy z rozegraniem piłki, popełniał sporo błędów w defensywie. Wygląda na to, że gdy do składu wróci Trałka, Arajuuri wyląduje z powrotem na ławce rezerwowych.

Marcin Kamiński – (3) – Strasznie niepewny, przytrafiło mu się kilka kiksów we własnym polu karnym, które co bardziej nerwowego kibica poznańskiej drużyny mogły przyprawić o zawał. Co chwilę leżał na murawie, miał problemy w walce fizycznej z zawodnikami Lechii. Do spółki z Arajuurim zawalił przy drugiej bramce, zostawiając bez krycia Sadajewa. W zasadzie nie wiadomo, który z nich był odpowiedzialny za Rosjanina, bo żaden nie próbował mu przeszkodzić.

Luis Henriquez – (4) – W defensywie radził sobie lepiej od Możdżenia, choć miał za przeciwnika szybkiego Macieja Makuszewskiego. W akcje ofensywne włączał się rzadziej, ale z niezłym skutkiem. Nie wychodziły mu pojedynki biegowe, widać było w nich brak szybkości Panamczyka. Miał bardzo dobrą okazję do zdobycia gola, ale przestrzelił z ostrego kąta.

Karol Linetty – (5) – Zaimponował wolą walki i bezpardonowymi wejściami ciałem w zawodników rywala. Nie patyczkował się z lechistami, przerywał akcje na wszystkie możliwe sposoby, cały czas grając na pograniczu faulu. To zdecydowanie podnosi jego ocenę, gdyż nic więcej w Gdańsku nie zaprezentował. Jego podania do przodu były najczęściej niecelne.

Hubert Wołąkiewicz – (4) – Słaby występ, ale rozgrzeszamy go, bo wystąpił na nietypowej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika. Starał się rozegrać coś do przodu, ale jego podania były podobnej jakości, co Linettego. Miał okazję do strzelenia gola, tyle że w dogodnej sytuacji… nie trafił w piłkę. Nie ustrzegł się błędów, jego występ pokazał, co dla poznańskiego zespołu oznacza brak Łukasza Trałki.

Gergo Lovrencsics – (4) – Momenty były, ale zdecydowanie zbyt krótkie, by wystawić mu korzystniejszą notę. To nie był ten Lovrencsics, który jest motorem napędowym akcji Lecha, to raczej ten Gergo, który gra na pół gwizdka i chwilami tylko próbuje zagrozić bramce rywala.

Kasper Hamalainen – (6) – Chyba najlepszy zawodnik z formacji ofensywnej Lecha. Przechodziło przez niego większość akcji poznańskiego zespołu, starał się kreować grę. Inna kwestia, że z jego podań zbyt wiele nie wyniknęło. Na pewno zasłużył na plus za aktywność.

Szymon Pawłowski – (6) – Podobnie jak Hamalainen, był aktywny przez większą część spotkania, ale zbyt wiele z tego nie wyniknęło. Starał się, walczył, biegał, dał z siebie wszystko. Na pewno jeden z najjaśniejszych punktów Lecha w Gdańsku.

Łukasz Teodorczyk – (6) – Popisał się kapitalną asystą przy golu Możdżenia – bardzo przytomne, przemyślane podanie prosto do wchodzącego w pole karne zawodnika. Później po jego uderzeniu piłka odbiła się od dwóch słupków i wyszła w pole – nie ma co, miał niesamowitego pecha. Starał się rozgrywać piłkę, ale robił to bardzo niedokładnie i w większości przypadków ją tracił.

REZERWOWI:

Daylon Claasen – (4) – Wszedł na boisko na nieco ponad 20 minut i nie pokazał nic szczególnego

Dawid Kownacki i Dariusz Formella – bez oceny – grali za krótko.