menu

Nie istnieje życie po Demjanie. Oceniamy piłkarzy Podbeskidzia za mecz z Górnikiem

27 lipca 2013, 22:18 | Jakub Podsiadło

"Górale" po bardzo kiepskim meczu ulegli na własnym stadionie drużynie Górnika Zabrze (1:2). Dość powiedzieć, że obie bramki dla gości padły po katastrofalnych błędach defensywy, to jeszcze z przodu bielszczanie nie mieli kim straszyć. Dziura po Demjanie na tę chwilę wydaje się być nie do zapełnienia, a z taką grą w obronie będzie bardzo trudno o utrzymanie w Ekstraklasie.

Górnik wygrał w Bielsku-Białej. Podbeskidzie tym razem nie odrobiło strat

Blok defensywny Podbeskidzia, na czele z bramkarzem Rybanskim, w Gdańsku skompromitował się bez dwóch zdań, ośmieszony przez jednego człowieka - Daisuke Matsuiego. Drugim poważnym testem dla obrony "Górali" miała być groźna i szybka, ale ostatnimi czasy nieskuteczna drużyna Górnika Zabrze. U gospodarzy kontuzje wymogły kilka zmian, dzięki czemu na boisku zobaczyliśmy dwóch debiutantów - Kamila Kurowskiego i Łukasza Żeglenia.

Jak na ironię, najlepiej z całej defensywy bielszczan zaprezentował się Rybansky, na którym po niepewnych interwencjach w Gdańsku większość kibiców i dziennikarzy postawiła krzyżyk. Słowak kilka razy był ostatnią nadzieją Podbeskidzia, notorycznie nękanego przez przeżywającego drugą młodość Prejuce'a Nakoulmę.

O ile to dziurawa jak sito obrona bez dwóch zdań przegrała gospodarzom mecz, trener Czesław Michniewicz będzie miał sporo problemów z poukładaniem gry w ataku. Podbeskidzie było niedokładne i nieskuteczne, a prawdziwe zagrożenie pod bramką Norberta Witkowskiego stworzył dopiero... przesunięty na szpicę Błażej Telichowski. Wychodzi więc na to, że w Bielsku nie istnieje życie po Demjanie. W buty króla strzelców nie wszedł fatalny Fabian Pawela.

Jedyna nadzieja w młodzieży - na lewym skrzydle bielszczan błysnął wypożyczony z Legii Aleksander Jagiełło, a w środku pomocy próbował rozgrywać inny piłkarz z akademii stołecznego klubu - Kamil Kurowski. Sam Jagiełło jednak nie wystarczył, a w przerwie meczu boisko opuścił przeciętnie dysponowany Kurowski.

Przedstawiamy oceny piłkarzy "Górali", którzy wystąpili w dzisiejszym spotkaniu. Piłkarzy oceniliśmy w skali 1–10.

Wyjściowa jedenastka

Ladislav Rybánsky (6) – O klasę wyżej niż w Gdańsku. Po meczu z Lechią niektórzy żartowali, że równie dobrze w bramce Podbeskidzia mógłby wisieć ręcznik, bo Słowak mógł zachować się zdecydowanie lepiej przy strzałach Matsuiego. Dziś te zarzuty odeszły w niepamięć - nowy bramkarz bielszczan zwijał się jak w ukropie. Przez słabą obronę miał sporo pracy, a stracone bramki raczej nie obciążają jego konta. Akrobatyczne interwencje ratujące Podbeskidzie przed kompromitacją też na spory plus.

Marek Sokołowski (4) – Kapitan Górali wrócił do drużyny po lekkim urazie. Pierwsza połowa w jego wykonaniu była całkiem dobra, ale w drugiej części meczu musiał radzić sobie z dobrze dysponowanym Nakoulmą. Trochę błędów, które w ostatecznym rozrachunku nie kosztowały Podbeskidzia wiele.

Dariusz Pietrasiak (3) – Jeden z antybohaterów Podbeskidzia. Razem z Dariuszem Łatką współwinny drugiego gola dla Górnika. Ociężały, mało zwrotny, słusznie zmieniony w 65. minucie przez Rudolfa Urbana.

Bartłomiej Konieczny (3) – Przyłożył rękę do porażki gospodarzy. Słaby, bezbarwny mecz defensora Podbeskidzia.

Błażej Telichowski (4,5) – Już na wejściu popełnił spore faux pas, bowiem to jego stroną w 3. minucie pomknął Paweł Olkowski, żeby bez większych problemów wyłożyć piłkę Nakoulmie na strzał dający bramkę dla ekipy Adama Nawałki. Lekkomyślne interwencje na raz mogły skończyć się fatalnie dla jego zespołu. Potem znaczna poprawa, pod koniec meczu w przeciwieństwie do tragicznego Paweli napędził trochę stracha górnikom. Na tle kolegów z defensywy nie ma się czego specjalnie wstydzić, ale trener Michniewicz powinien wymagać od niego więcej.

Dariusz Łatka (4) – Kiepskie spotkanie, ale rozgrzesza go trochę nieporadność kolegów z defensywy i linii pomocy. Starał się być wszędzie i walczyć; słabo prezentował się w ofensywie, w obronie potrafił uratować zespół od niebezpieczeństwa, ale na uwagę zasługuje jego wydatny udział przy bramce na 2:0 dla gości.

Anton Sloboda (3) – Najsłabszy pomocnik w Podbeskidziu w dzisiejszym meczu. W środku boiska bezużyteczny, głupie straty, niecelne podania i zwalnianie kontr. Przesunięty na skrzydło również absolutnie bezproduktywny. Ofiarne wejścia w końcówce nic nie dały drużynie.

Piotr Malinowski (3) – Dosyć szybko opuścił boisko z powodu kiepskiej gry, ale pokusiliśmy się o ocenę. Niewidoczny w ofensywie, w obronie miał pełne ręce roboty, ale Pawela był całkowicie odcięty od dośrodkowań z jego strony boiska, stąd szybka zmiana jeszcze przed gwizdkiem na przerwę. Trochę niesłuszna, bo "Malina" to król końcówek i pewnie poprowadziłby niejeden atak Podbeskidzia.

Aleksander Jagiełło (6) – Podobnie jak w Gdańsku, najjaśniejszy punkt zespołu z Bielska. Niski skrzydłowy imponował nie tylko zaangażowaniem, ale i techniką oraz dryblingiem. Wychowanek Legii ma przed sobą świetlaną przyszłość, lecz chyba nie przy Rychlińskiego. Jego liczne centry trafiały dzisiaj w próżnię albo nie potrafiły być należnie wykorzystane przez blok ataku. Niezbyt dokładne powroty podczas kontr Górnika można mu dzisiaj puścić w niepamięć.

Kamil Kurowski (3,5) – Trudny do oceny. W piłkę grać bez dwóch zdań potrafi, ale nie był w stanie przedrzeć się przez środek boiska i serwować podań Paweli i partnerom z ataku. To trochę za mało, żeby na stałe zadomowić się w składzie "Górali". Zmiana w przerwie nie była konieczna, bo Kurowski sprawiał wrażenie zawodnika, który jednym przebłyskiem mógł odwrócić losy spotkania. Niemniej jednak, ocena za to, co w swoim debiucie pokazał.

Fabian Pawela (2,5) – Duży wzrost to za mało. Pod nieobecność Marcina Wodeckiego ostatnia nadzieja Czesława Michniewicza znowu zawiodła. Fatalna technika, słabe przyjęcia piłki, daremne główki i niepewne podania w ofensywie słabo świadczą o tym napastniku. O jego umiejętnościach dobitnie świadczy fakt, że w końcówce przyćmił go przesunięty do przodu Telichowski.


Rezerwowi

Adam Deja (3,5) – Ani dobrze, ani źle. Wszedł za Malinowskiego, ale operował w środku pola. Bez błysku w przodzie, a w destrukcji dobre interwencje przeplatał bardziej kiepskimi. Potem przesunięty na środek obrony, zapisał się w protokole "skasowaniem" Prejuce'a Nakoulmy w końcówce meczu, gdy napastnik Górnika szturmem wdarł się w pole karne Podbeskidzia.

Łukasz Żegleń (3) – Dostał od Michniewicza bardzo ważną szansę i ją zepsuł. Młody debiutant zostanie zapamiętany tylko z tytułu fartownej bramki. Wstawiony za plecy Fabiana Paweli odbijał się od obrońców Górnika jak od ściany, przed polem karnym często nie był w stanie celnie podać piłki do wykańczającego akcję.

Rudolf Urban (3,5) – Grał trochę tak, żeby nikomu się nie narazić. Nieźle rozprowadzał piłkę w środku boiska, ale na dłuższą metę nie przydał się Podbeskidziu na nic. W końcówce zepsuł akcję, która mogła dać "Góralom" remis w tym meczu.


Polecamy