menu

Górnik wygrał w Bielsku-Białej. Podbeskidzie tym razem nie odrobiło strat

27 lipca 2013, 19:44 | Sebastian Gladysz

Zabrzanie szybko wypracowali sobie dwubramkową przewagę w Bielsku-Białej. Wydawało się, że spokojnie kontrolują to spotkanie. Jednak kontraktowe trafienie gospodarzy po przerwie sprawiło, że Górnik do końca musiał drżeć o komplet punktów.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Podbeskidzie - Górnik!

Adam Nawałka desygnował do gry identyczną wyjściową jedenastkę jak w spotkaniu z Wisłą. Kolejny mecz na środku obrony miał zaliczyć Gancarczyk, na lewym boku defensywy gości po raz drugi pojawił się Kosznik, a środek pola znów zdominowali trzej defensywni pomocnicy. Czesław Michniewicz przeprowadził trzy zmiany w pierwszym składzie, z czego dwie były wymuszone. Kontuzjowanego Górkiewicza zastąpił wracający do zdrowia Sokołowski, a wobec przymusowej absencji Wodeckiego swoją szansę otrzymał Malinowski. W pierwszej "11" po raz pierwszy znalazł się Kurowski. W porównaniu do meczu z Lechią wypadł z niej Kołodziej.

Mocny początek zaliczyli goście. W 3. minucie kapitalnym prostopadłym podaniem popisał się Przybylski, idealnie z prawej strony w pole karne wszedł Olkowski, który oddał piłkę „jak na tacy” Nakoulmie, któremu nie pozostało nic innego, jak z kilku metrów skierować futbolówkę do pustej bramki. Drużyna Adama Nawałki nieźle rozpoczęła to spotkanie i starała się nie zwalniać tempa po strzeleniu gola, jednak to Podbeskidzie miało groźną sytuację już kilka minut po stracie bramki, gdy Witkowski końcówkami palców przeciął bardzo niebezpieczną wrzutkę z lewej strony boiska. Goście starali się kontrolować przebieg meczu i to oni częściej byli w posiadaniu piłki. Podbeskidzie przeprowadzało jednak błyskawiczne ataki, które miały szanse powodzenia.

Drugi kwadrans spotkania rozpoczął się ospale, najwidoczniej oba zespoły uznały za konieczne zwolnienie tempa po naprawdę mocnych pierwszych piętnastu minutach. Górnik próbował prostopadłych podań, a „Górale” – szybkich kontrataków, lecz oba zespoły zaczęły bardziej koncentrować się na skutecznej obronie własnej bramki. W 25. minucie po wrzucie z autu świetnie z szesnastu metrów uderzał Sobolewski, lecz trafił wprost w Rybanskiego. W 28. minucie bramkarz Podbeskidzia już musiał wyciągać piłkę z siatki po raz drugi. Znów świetnie do prostopadłego podania pokazał się Olkowski i wyłożył piłkę Małkowskiemu, którego strzał został zablokowany na tyle dla zabrzan szczęśliwie, że piłka trafiła pod nogi Przybylskiego, który z kilku metrów podwyższył rezultat na 2:0. Szybko odpowiedzieć mogli „Górale” po błędzie defensywy Górnika, ale piłkę uderzoną głową przez Pawelę wybił z pustej bramki kapitan gości, Danch.

Napastnik gospodarzy chwilę później znalazł się w dobrej sytuacji i pomimo asysty defensora zdołał oddać strzał, który obronił Witkowski. Minutę później gorąco było z drugiej strony boiska, gdy Zachara ładnym strzałem z linii szesnastu meczów obił poprzeczkę. Zabrzanie zaczęli dominować na boisku w Bielsku-Białej. O strzał z dystansu pokusił się Mączyński i do szczęścia zabrakło naprawdę niewiele. Zawodnicy z Zabrza uspokoili swoją grę i zdawali się kontrolować wydarzenia na placu gry, gospodarzom brakowało siły ognia, a ostry pressing przeciwników często uniemożliwiał wyjście z własnej połowy. Mimo wszystko, „Górale” potrafili stworzyć zagrożenie pod bramką Witkowskiego, głównie za sprawą Paweli. Jego mocny strzał ze sporej odległości z 41. minuty mógł wpaść „za kołnierz” golkiperowi drużyny z Zabrza. Zabrzanie mogli schodzić na przerwę z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku. Gospodarze mieli za to o czym myśleć.

Na początku drugiej odsłony spotkania obraz gry znacząco się nie zmienił. To Górnik był stroną dominującą, a zawodnicy Michniewicza zdawali się być coraz bardziej rozdrażnieni. Skutkowało to wieloma faulami w niegroźnych sytuacjach. Atmosfera na boisku zaczęła gęstnieć, coraz więcej było przewinień, a coraz mniej sytuacji bramkowych. Tempo gry mocno zwolniło, co było po myśli gości. Potrafili jednak nadal stworzyć zagrożenie pod bramką Rybanskiego, po ładnym przeniesieniu ciężaru gry z lewej na prawą stronę do strzału doszedł Olkowski, lecz tym razem golkiper gospodarzy stanął na wysokości zadania. Po chwili groźne uderzenie Kosznika zostało zablokowane przez obrońców Podbeskidzia.

Dominacja Górnika nie podlegała dyskusji. Podopieczni Nawałki utrzymywali się przy piłce na połowie przeciwników i bez problemów dochodzili do kolejnych sytuacji. W ciągu kilkunastu sekund celnie uderzali Małkowski i po raz kolejny Olkowski. Prawy obrońca zabrzan w przeciągu całego spotkania prezentował się nadzwyczaj dobrze i był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Już w 65. minucie trener Michniewicz wykorzystał komplet zmian, co świadczyło o jego niezadowoleniu z postawy swojego zespołu. W jednej z nielicznych sytuacji piłkę w bramce Górnika umieścił Telichowski, ale sędzia podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. Jak pokazały powtórki, nie pomylił się. W 70. minucie arbiter znów nie uznał trafienia Podbeskidzia, lecz po chwili się zreflektował i zaliczył gola gospodarzy. Do bramki Witkowskiego trafił Żegleń po zgraniu piłki głową przez kolegę. Jest to decyzja kontrowersyjna, bowiem był kontakt między rękami Telichowskiego i Witkowskiego. Po golu gospodarze nabrali wiatru w żagle i zepchnęli rywali do chwilowej defensywy.

Na początku ostatniego kwadransa groźnie uderzał Pawela, ale trafił tylko w boczną siatkę. Ekipa Adama Nawałki wyglądała coraz gorzej w defensywie, ale wciąż potrafiła spędzać dużo czasu na połowie Podbeskidzia z piłką w swoim posiadaniu. Minuty mijały, a Górnik zdawał się wracać do kontroli nad meczem. Po ładnej akcji w niezłej sytuacji znalazł się Iwan, ale stracił równowagę i upadając uderzył wprost w golkipera rywali. W 90. minucie strzelał Przybylski, ale dobrze interweniował Rybansky. Minutę później po błyskawicznej kontrze świetnie uderzał Madej, ale bramkarz gospodarzy wybił piłkę na rzut rożny. W doliczonym czasie gry piłkarze Nawałki nie schodzili z połowy Podbeskidzia. Dzięki temu mogli z ulgą zejść z boiska po końcowym gwizdku sędziego, bowiem po nerwowej końcówce pokonali zasłużenie drużynę Michniewicza.


Polecamy