menu

Jerzy Dudek dla Ekstraklasa.net: Otrzymałem oferty z dwóch klubów T-Mobile Ekstraklasy (cz.2)

29 grudnia 2013, 19:51 | Jan Jaźwiński

Jerzy Dudek to jedna z największych postaci w historii polskiej piłki nożnej. Był bohaterem finału Ligi Mistrzów z 2005 roku, kiedy dzięki jego znakomitych interwencjom Liverpool wygrał z Milanem. W drugiej części obszernego wywiadu utytułowany zawodnik opowiedział m.in. o pamiętnym finale LM w Stambule, pożegnaniu w Realu, a także o możliwości powrotu do polskiej ligi.

Pierwsza część wywiadu z Jerzym Dudkiem

Tym meczem zapewniliście niezłą huśtawkę nastrojów kibicom Liverpoolu. Chyba po trzeciej bramce dla Milanu wielu z nich ze złości wyłączyło telewizory?
Dokładnie, nawet wielu członków mojej rodziny po przerwie nie oglądało meczu, bo nie chcieli się denerwować i frustrować. Wyłączyli telewizory, otworzyli butelkę alkoholu i dalej już nie patrzyli na to. Dopiero na następny dzień się dowiedzieli, że myśmy ten finał wygrali. To samo tyczyło zapewne wielu kibiców Liverpoolu na całym świecie.

Kto był pańskim najlepszym kumplem w Liverpoolu?
Na pewno Sami Hyypia, Stephane Henchoz i Didi Hamman. Byli jeszcze Steve Finnan, Milan Baros, Vladimir Smicer. Miałem mnóstwo kumpli w Liverpoolu. Później trzymałem się z Pepe Reiną, ogólnie z całą grupą hiszpańską.

Czyli raczej nie Anglicy?
Nie Anglicy, bo tych Anglików mieliśmy w sumie tylko trzech: Jamie Carragher, Steven Gerrard i Danny Murphy. Anglicy mają to do siebie, że oni się trzymają razem. Są bardzo hermetycznie zamknięci w sobie, nie chcą się integrować z zagranicznymi zawodnikami. To jest bardzo normalna rzecz, bo przychodzą obcy gracze i zabierają im robotę. Dlatego też u nich jest ten brak integracji, troszkę się nas obawiają. Przyszedł Benitez i zaczął ich jakoś uświadamiać, namawiać do lepszych kontaktów z nami. Przekonywał ich, że to też dobrze dla nich, że jesteśmy w tym klubie. Za jego sprawą Stevie stał się od razu innym gościem, Carragher to samo.

Dobrze się Pan dogadywał z Gerrardem?
Tak, ze Stevenem się bardzo dobrze rozumieliśmy. Nawet kiedy byłem w Madrycie to się z nim kontaktowałem. Był taki moment, że Real Madryt bardzo chciał go w swoich szeregach, więc mówiłem mu „przyjeżdżaj tutaj, wszyscy na ciebie czekają”. Ale Stevie jest strasznym „lokalesem” i dla niego wyprawa do Londynu jest jak dla nas za granicę. Pozostawał więc nieugięty i nie dało się go namówić.

A nadal Pan utrzymuje kontakty z tymi zawodnikami z Liverpoolu?
Tak, cały czas są moimi kumplami. Na bieżąco jestem w kontakcie ze Stevenem (Gerrardem – dop. red.) i Carragherem mimo że już nie gra. Czasem rozmawiam też z Pepe Reiną, chociaż on jest teraz na wypożyczeniu w Napoli. Kadra Liverpoolu się już bardzo zmieniła. Mam też kontakt z Sami Hyypią, który obecnie jest trenerem Bayeru Leverkusen. W listopadzie zeszłego roku byłem w Azji z drużyną Liverpool Legends i graliśmy kilka meczów pokazowych. Była to więc okazja do spotkania się z kilkoma dobrymi kumplami z czasów gry w Anglii. Te kontakty zostają praktycznie już na zawsze.

Najlepszy kumpel z Realu Madryt?
Chyba Kaka. Chociaż w sumie to nie wiem, bo jak przyjechałem to mocno zaprzyjaźniłem się z Christophem Metzelderem, obaj byliśmy nowi i razem wchodziliśmy do zespołu. Kumplowałem się z całą paczką holenderską (Sneijder, Robben, van der Vaart, van Nisterlooy), później też z Oezilem. Byli jeszcze Pepe, Marcelo i Iker (Casillas – dop. red.).

Jak Pan przychodził do Realu to od razu był jasny komunikat od zarządu, że będzie Pan tylko i wyłącznie rezerwowym? Czy może miał Pan być realnym konkurentem dla Casillasa?
Przedstawiciele Realu zadzwonili do mnie tydzień przed finałem Ligi Mistrzów z 2007 roku i powiedzieli, że wiedzą o mnie wszystko i że potrzebują mnie jako zmiennika Ikera Casillasa. Mówili, że potrzebują kogoś kto w razie nieobecności Ikera wskoczy do bramki i zagra na tym samym poziomie. Ja na początku byłem do tego dość sceptycznie nastawiony, ale później po wielu przemyśleniach doszedłem do wniosku że może to być kolejny etap w mojej edukacji piłkarskiej. Dużo się nauczyłem w Holandii, Anglii i Hiszpania może być dobrym zakończeniem tego okresu. Po czterech latach pobytu w Realu mogę śmiało stwierdzić, że to była najlepsza decyzja jaką podjąłem w mojej karierze.


Mimo tego, że nie był Pan pierwszoplanową postacią w Realu, to piłkarze i kibice zgotowali Panu pożegnanie godne legendy klubu.
Powiem szczerze, że byłem bardzo zdziwiony takim zachowaniem. Nie odgrywałem wielkiej roli w Madrycie, a tutaj takie pożegnanie. Szpaler chłopaków z zespołu, owacja kibiców na stojąco; to mnie jeszcze bardziej utwierdziło w przekonaniu, że decyzja o przenosinach do Madrytu była najlepszą, jaką mogłem podjąć. Wcale nie skarżyłem się na swój los bycia drugim bramkarzem, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mnie to motywowało do ciężkiej pracy. Niektórzy rezerwowi nieraz zlewają treningi i mówią „a, i tak nie będę grał więc nie muszę ciężko trenować”. U mnie było wręcz przeciwnie, mimo tego że byłem doświadczony, to wiedziałem, że muszę za każdym razem w jakiś sposób zasłużyć na to, żeby być nawet numerem dwa w Realu Madryt. Myślę, że im się to bardzo podobało że mimo mojej pozycji ciągle się starałem, byłem też do dyspozycji chłopaków nawet w tych trudnych momentach. W szatni też potrafiłem w jakiś sposób wpłynąć na wyobraźnię kolegów, załagodzić konflikt. Mnie się po prostu chciało tam zapieprzać! Jak mieliśmy nawet niedzielny trening, to byłem pierwszym który przyjeżdżał i ostatnim który wyjeżdżał z ośrodka. Oczywiście razem z Ronaldo i Raulem, którzy też byli takimi „pracusiami”. Myślę, że zostało to pozytywnie odebrane.

A kto był takim mentalnym przywódcą w szatni Realu?
Z pewnością od początku do końca byli to Raul i Iker. Jak Iker coś powiedział, to było to niemal święte. Moim zdaniem on miał taki „posłuch” w szatni, dlatego też był kapitanem. Byli jeszcze Guti i Michel Salgado, i to własnie ta czwórka zawodników stanowiła szefostwo w szatni. To oni decydowali o tym czy idziemy na kolację, czy trenujemy i jak trenujemy. Potrafili nawet pójść do trenerów i dawać im sugestie dotyczące taktyki.

Jaki jest Pański ulubiony klub w ekstraklasie? Komu Pan kibicuje?
Normalnie powinienem zakończyć to trzema kropkami, ale ja od zawsze byłem kibicem Górnika Zabrze. Mój tata pracował na kopalni, która była sponsorem tego klubu i zawsze mieliśmy karnety na Górnika, plakaty, kalendarze. Ja tak naprawdę wychowałem się na historii Górnika Zabrze, dlatego do dzisiaj kibicuję właśnie Górnikowi, Lechowi, Cracovii można powiedzieć. Były to kluby, które miały taki cichy pakt z Górnikiem. Z sentymentem patrzę na Górnika, ale nie jestem jakimś zagorzałym kibicem tego klubu. Kibicuję również Legii jak gra w pucharach. Miałem nawet propozycję z Legii jak kontuzji doznał Kuciak. Chcieli mnie również w Lechu, kiedy ze składu wypadł Burić. Obie propozycje jednak odrzuciłem. Dzwonili do mnie działacze z Legii i zapytali, czy chciałbym grać przez te kilka miesięcy aż do powrotu Kuciaka. Ze względu na moje obowiązki, które miałem musiałem odmówić.

A jakby teraz przyszła propozycja z Górnika Zabrze? Jaka byłaby odpowiedź?
Wiesz, ja mam już jakoś swoje życie zorganizowane i teraz jest już trochę za późno. Obecnie liczy się dla mnie golf i wyścigi. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się wystartować w Volkswagen Castrol Cup. Zobaczymy jak będzie z budżetem, może się uda.

Zatrudnienie Nawałki na stanowisko selekcjonera kadry to dobre posunięcie?
Czas pokaże. Na pewno nikt z polskich trenerów, którzy byli kandydatami na te stanowisko, nie ma takiego doświadczenia reprezentacyjnego jak Nawałka. Ma dużo czasu żeby przygotować ten zespół i miejmy nadzieję, że ten czas będzie pracował dla niego i wtedy się okaże, czy to była dobra decyzja Zbigniewa Bońka.

Na koniec jeszcze pytanie o Roberta Lewandowskiego w reprezentacji. Czy podpisuje się Pan pod opinią, że gra on na pewnej rezerwie? Wielu twierdzi, że on się po prostu nie stara.
Nie, absolutnie nie. Myślę, że nie ma żadnego zawodnika w reprezentacji który gra na rezerwie, wszyscy grają na sto procent. Jeżeli miałbym wyrazić swoją opinię, to myślę że Robert nie jest w tej kadrze odpowiednio wykorzystywany. Trener Nawałka ma teraz duże pole do popisu, ma okazję wreszcie dobrze ustawić Lewandowskiego, żeby wreszcie zaczął spełniać oczekiwania kibiców reprezentacji. Jestem przekonany, że Robert w każdym meczu daje z siebie wszystko i tak jak reszta chłopaków chce żeby ta reprezentacja wygrywała.

Krótko: awansujemy na Mistrzostwa Europy?
Będzie ciężko…

Rozmawiał Jan Jaźwiński/Ekstraklasa.net


Polecamy