Motyka: Tak dalej być nie może, aby kibice nie chodzili na Wisłę
- Ja zawsze będę chodził na mecze Wisły, bo jestem z nią na dobre i na złe i chce ją wspierać. Jak ma nadal przychodzić jednak tylko po kilka tysięcy widzów to jestem tym załamany - mówi Marek Motyka, trener, były piłkarz Wisły Kraków.
Wybiera się Pan na mecz Wisły z Piastem Gliwice?
W niedzielę idzie się rano do kościoła, a później na mecz. To elementarz. Tym razem Wisła gra w poniedziałek, ale to niczego nie zmienia, na mecz trzeba iść. Nie wyobrażam sobie Wisły bez kibiców.
Wielu z nich ostatnio nie chodzi na mecze w ramach protestu.
Każdy sam decyduje. Ja zawsze będę chodził na mecze Wisły, bo jestem z nią na dobre i na złe i chce ją wspierać. Jak ma nadal przychodzić jednak tylko po kilka tysięcy widzów to jestem tym załamany. W takiej sytuacji do meczów trzeba dokładać i klub finansowo się topi. A wpływy z biletów są dużym wsparciem, tym bardziej gdy klub ma finansowe kłopoty. Kiedyś jak się sprzedało 8-10 tysięcy karnetów, to była już podstawa budżetowa. Bardzo brakuje mi też tej atmosfery, pięknych meczowych opraw, dopingu jaki potrafią stworzyć fani "Białej Gwiazdy". Tak dalej być nie może, aby nie chodzili na Wisłę. Mówiąc o kibicach mam na myśli tych, którzy mają Wisłę w sercu, kochają ten klub, a nie tych, którzy przychodzą na mecze, aby się tylko wyżyć, narozrabiać i nie liczą się z nikim i niczym.
Protest rozpoczął się po tym jak nieznani sprawcy ostrzelali flarami stadion podczas meczu Wisły z Ruchem, a klub wydał około 400 zakazów stadionowych. Spodziewał się Pan takiego zaognienia sytuacji?
Nie znam szczegółów wydarzeń, które były zarzewiem konfliktu. Pamiętam mecz derbowy z Cracovią. Kibice odpalili race. To wygląda barwnie. Skoro jednak race są zakazane, to kibice powinni zdawać sobie sprawę, że nie należy tego robić, bo klub zapłaci kary, a sytuacja finansowa jest trudna. Natomiast rzucenie rac na boisko było już zachowaniem mocno niepoważnym. Nie wiem też co ktoś chciał osiągnąć wystrzeliwując race w kierunku stadionu. Po tym zaczął się duży konflikt. Klub pokazał, że nie może sobie na takie rzeczy pozwolić. Przypuszczam, że gdyby osoby, które stoją za protestem zarządzały klubem i ktoś ich naraził na zagrożenie bezpieczeństwa podczas imprezy masowej, straty finansowe, to też reagowałyby stanowczo.
Prezes klubu Jacek Bednarz mówi, że z przedstawicielami Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków nie będzie rozmawiał nawet o pogodzie. Obie strony powinny się spotkać?
Uważam, że zawsze warto rozmawiać. Nie da się rozwiązać konfliktu bez porozumienia. Ono musi nastąpić jak najszybciej, bo klub tego potrzebuje. Kibice "Białej Gwiazdy" niejednokrotnie udowadniali jak bardzo są związani z klubem i są gotowi na pomoc, także finansową. Aby doszło do porozumienia obie strony muszą wykazywać pozytywne impulsy. Nie osiągnie się go jednak jeżeli jedna ze stron będzie chciała być wygranym tego konfliktu. Najważniejsze jest dobro klubu, zwycięzcą ma być Wisła. Porozumienie jest konieczne, ale na obustronnych warunkach. Jeżeli jesteśmy wiślacką rodziną, to obie strony wspólnie decydują się na rozwiązania, które mogą pomóc klubowi i zobowiązują się do ich respektowania.
Dlaczego protestujących na razie nie zastąpili inni, którzy mieli przychodzić na mecz, aby w spokojnej atmosferze bez rac i wulgarnych przyśpiewek oglądać piłkarskie widowisko?
Race odpalali nieliczni. Nie udało się zatrzymać sprawców. Klub zareagował, aby pokazać, że na pewne zachowania nie ma przyzwolenia. Zakazy stadionowe otrzymała liczna grupa osób, wśród których mogli być sprawcy. W takiej sytuacji osoby czujące, że są niewinne poniosły jednak konsekwencje za kolegów, którzy narozrabiali. Zadziałała kibicowska solidarność. Ci co stali i widzieli kto rzucał nie pójdą i nie powiedzą kto to zrobił. Później znów w geście solidarności inni kibice przestali przychodzić na mecze. Chciałbym aby taka solidarność była ale zwrócona w pozytywnym kierunku jakim jest wsparcie drużyny poprzez wspaniały, kulturalny doping i piękne oprawy meczowe.
Nie powinno być tak, że dla dobra Wisły pierwszy krok do porozumienia powinni zrobić kibice?
Wisła ma rozsądnych kibiców. Wiadomo, że jeżeli tworzą oni zgraną grupę, to są ludzie, którzy mają w niej autorytet, wszystko trzymają w ryzach. Trzeba jeszcze raz z nimi siąść, przedyskutować poszczególne warunki i ustalić wspólne cele, które zapewnią pomoc klubowi. W czasach kiedy grałem w Wiśle też byli liderzy, którzy dowodzili dopingiem na słynnym X sektorze. Pamiętam, że nasi kibice byli wzorem do naśladowania. W innych klubach zazdrościli Wiśle nie tylko liczby fanów, ale też organizacji dopingu. Nie przypominam sobie tak drastycznych sytuacji jakie są teraz.
Kibice są gotowi do porozumienia, ale mają warunek, aby odszedł prezes Bednarz.
Nie było mnie przy rozmowach jakie prezes Bednarz prowadził z kibicami, nie wiem dlaczego stało się tak, że sprawa urosła do tak dużego konfliktu. Wydaje mi się jednak, że prezes jest wyrazicielem poglądów całego zarządu klubu. Jeżeli zapadają jakieś decyzję, to później prezes wszystko bierze na klatę. Taką ma funkcję. Nie może być osobą, która za każdym razem idzie na ustępstwa, jeżeli uważa, że nie jest to dobre dla klubu. Prezes powinien jednak dążyć do tego, aby znaleźć porozumienie z kibicami, bo to jest ich klub, tu się urodzili, kochają Wisłę od dziecka i z nią zostaną.
Wiceprezesem Wisły został Tadeusz Czerwiński, który ma być głównym negocjatorem z kibicami. To dobre rozwiązanie?
Życie pokaże. Trzeba uszanować każdy gest ze strony klubu pokazujący, że wyciąga on rękę do pojednania. Na pewno Tadeusz Czerwiński jest osobą, która mocno zapisała się w historii klubu. Od najmłodszych lat kibicował Wiśle, we wszystkich etapach swojego życia z Wisłą był na dobre i na złe. Na pewno jest pozytywną postacią i ma dobre intencje. Nie wiem jednak czy ma wpływ na przywódców kibiców, czy się z nimi zna, czy dopiero będzie dążył do tego, aby znaleźć wspólną nić porozumienia.
Dla piłkarzy obecna sytuacja jest bardzo uciążliwa?
Bardzo. Jak się gra przy pustych trybunach, to piłkarz czuje się jak aktor, który występuje w spektaklu dla pustych krzeseł. Jaka to przyjemność?
Jakie szanse daje Pan wiślakom w meczu z Piastem?
Są absolutnym faworytem. Jeżeli zagrają dobry mecz, nie popełnią większych błędów w obronie, to powinni spokojnie wygrać. Absolutnie jednak nie można lekceważyć Piasta, bo zdarzały się już wpadki, że z tym zespołem się przegrywało. Potrzebna jest więc pełna mobilizacja. Jak wiślacy się sprężą i zagrają na sto procent swoich możliwości, to mogą wygrać wysoko.
Skandaliczne zachowanie podczas meczu Cracovia - Legia [ZDJĘCIA]