Molde pewne swego przed rewanżem z Legią. Solskjaer: Jestem optymistą
Po spotkaniu z Legią trener Molde Ole Gunnar Solskjaer nie był zadowolony z wyniku. Nic dziwnego, gdyby Norwegowie wykorzystali choć połowę doskonałych sytuacji bramkowych, rozstrzygnęliby wynik dwumeczu już w pierwszej połowie. Legia wyszła jednak z opresji i zremisowała 1:1.
Nadchodzi ich epoka: Michał Kwiatkowski i Rafał Majka mogą stać się gwiazdami kolarstwa
"Polacy zostali w pierwszej połowie rozjechani. Mogą się cieszyć, że stracili tylko jedną bramkę. Molde po przerwie spuściło z tonu. Nie wykorzystało szansy, aby podwyższyć wynik. W rewanżu może to być kosztowne" - twierdzi dziennik "Romsdals Budstikke".
Przed środowym meczem w Warszawie mistrzowie Norwegii zagrali spotkanie ligowe. W sobotę zmierzyli się z piątym zespołem ligi, Brann Bergen. Molde, które aktualnie w tabeli jest dopiero jedenaste, wygrało 2:0. Najbliżsi rywale Legii mieli jednak mocno ułatwione zadanie, bo już od 14. minuty grali z przewagą zawodnika.
- Mieliśmy pełną kontrolę nad meczem. Ani przez moment nie obawialiśmy się o wynik. Przed spotkaniem z mistrzem Polski jestem optymistą. Na wyjazdach gra się nam różnie, ale w pierwszym meczu pokazaliśmy, że wcale nie jesteśmy gorszym zespołem, wręcz przeciwnie. Jeśli poprawimy skuteczność, możemy wywieźć z Polski dobry wynik - zapowiadał po sobotnim spotkaniu Jo Inge Beret, napastnik Molde. - Jestem zadowolony z wyniku. Mogliśmy wygrać nawet wyżej. To dobry prognostyk przed meczem z Legią - dodał Solskjaer.
W spotkaniu z Brann były gwiazdor Manchesteru United dał odpocząć kilku swoim podopiecznym. Tylko 45 minut zagrał uważany za największe zagrożenie dla Legii Nigeryjczyk Daniel Chima (strzelił gola na 1:0 w pierwszym meczu z mistrzem Polski). Tym razem był mniej skuteczny, w zdobywaniu bramek wyręczyli go Jo Inge Berget oraz Fredrik Gulbrandsen.
Brak tego ostatniego jest największą bolączką Solskjaera przed starciem z Legią. W pierwszym meczu młody napastnik osłabił swój zespół, gdy za niesportowe zachowanie dostał drugą żółtą kartkę. - Czerwona kartka dla Fredrika to wynik nieporozumienia. Spontaniczną reakcję piłkarza sędzia nie znający norweskiego odebrał jako brak szacunku - bronił gracza.
Zawodnik po meczu tłumaczył, że krzyknął: "Det der er faen ikke offside" ["Do diabła, nie było spalonego!" - red.], co mogło dla arbitra zabrzmieć podobnie do angielskiego "f... off" (tego tłumaczyć nie będziemy).
Norweskie media uważają, że przed rewanżem w lepszej sytuacji jest Legia, ale nie tracą nadziei na dobry wynik. Norwegowie wspominają ubiegłoroczny dwumecz trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Przegrali u siebie z FC Basel 0:1, a w Szwajcarii przy stanie 1:1 mieli karnego w doliczonym czasie gry. Spudłowali. - Rok temu mieliśmy Basel na widelcu, ale się nie udało. Po meczu z Legią jesteśmy sfrustrowani wynikiem, bo powinniśmy wysoko wygrać. Ale uważamy, że w rewanżu mamy spore szanse - zapowiada kapitan Molde, Daniel Berg Hestad.
- Mamy niezłą sytuację wyjściową. Jesteśmy w stanie grać z Legią zarówno atakiem pozycyjnym, jak i z kontry. A wynik pierwszego meczu? Rok temu z Bazyleą też mieliśmy pod górkę. A byliśmy o krok od awansu - dodał Solskjaer.