BS Leśnica 4 liga piłkarska. MKS Gogolin - Unia Krapkowice 1-0
Statystyki czwartoligowych derbów Krapkowic z Gogolinem pokazują, że te nie znoszą kompromisów. I to znowu się potwierdziło.
Od czasu awansu krapkowickiej Unii na ten szczebel rozgrywek (sezon 2015/2016) obydwa kluby w meczach o ligowe punkty spotykały się sześciokrotnie i ani razu nie kończyło się to remisem. Po raz siódmy sytuacja taka wydarzyła się w minionej kolejce, gdy po ciekawym widowisku MKS dorzucił wygraną numer trzy z lokalnym rywalem.
O końcowym rezultacie gospodarze przesądzili widowiskową akcją 120 sekund po przerwie. Futbolówkę ze środka pola na prawą stronę skierował Sebastian Wacław, a rozpędzony Denis Kipka przytomnie wycofał ją w okolice narożnika pola karnego Unii. Tam dopadł jej Tymoteusz Mizielski, który kropnął bez namysłu pokonując bezradnego Jakuba Koczwańskiego.
- Cieszy bramka zdobyta w tak prestiżowym meczu jakim są derby - mówi uradowany autor gola. - Dwukrotnie krzyknąłem Denisowi, by dać mu sygnał, że jestem w pobliżu. Poskutkowało, bo podanie było idealne, a strzał też nienajgorszej urody, bo siadło idealnie.
Wcześniej istne cuda między słupkami gogolińskiej bramki wyprawiał Artur Bikowski. W 35 minucie bramkarz MKS-u fenomenalną interwencją powstrzymał Łukasza Bawoła ekspediując piłkę na rzut różny. Chwilę później „Bawołek” znowu złapał się za głowę, gdy jego próbę z szósteho metra Bikowski instynktownie odbił czubkiem buta na linii bramkowej.
- To była najtrudniejsza dla mnie interwencja w tym meczu, a końcówka pierwszej połowy wyjątkowo gorąca - uśmiecha się bohater gospodarzy, którego ktoś z trybun w przerwie ochrzcił mianem „Króla Artura”.
Bramkarz z Gogolina spore umiejętności pokazał też w 40 minucie wygrywając pojedynek sam na sam z Piotrem Sobotą. Nie był to jednak mecz do jednej bramki, bo swoje okazje - choć nieco mniej klarowne - mieli też gogolinianie.
Szczęścia zabrakło jednak Łukaszowi Szydłowskiemu, a Alan Nowak i Tymoteusz Mizielski w nieco lepszy sposób mogli zakończyć akcje zespołu. Na groźną główkę w 50 minucie Filipa Szampery, kwadrans później podobnym uderzeniem odpowiedział Sylwester Szymański, ale w obu przypadkach bramkarze kontrolowali wydarzenia.
Potem Koczwański efektownie obronił płaski strzał Denisa Kipki i miejscowi musieli zadowolić się tylko rzutem rożnym. Im bliżej było końca meczu, tym bardziej nerwowo było na ławce krapkowiczan. Przyniosło to efekt w postaci kilku kartek i odesłania kierownika drużyny Unii na trybuny. MKS dotrwał do końcowego gwizdka bez strat i ósma wygrana tej drużyny w bieżącym sezonie stała się faktem.
- Czegoś od początku nam brakowało w tym meczu - zauważa Rafał Niespodziński. - Chyba takiej typowo derbowej zadziorności, którą pokazali nam gospodarze. Inna sprawa to nasza fatalna skuteczność, bo do przerwy powinniśmy prowadzić jakieś 2-0 - kończy kapitan krapkowickiej Unii.
MKS Gogolin - Unia Krapkowice 1-0 (0-0)
Bramka: 1-0 Mizielski - 47.
MKS: Bikowski - Rusin, F. Szampera, Mrosek, Błoński - Nowak (46. Kaczmarek), Ochmański (89. Mikołajczyk), Mizielski, Szydłowski - Wacław (71. Kocoń), Kipka.
Unia: Koczwański - Rychlewicz, Kurpierz, Pindral, Kaczmarek - Trinczek (80. Werner), Jakwert (87. Kramczyński), Niespodziński, Sobota (70. Churas) - Szymański - Bawoł.
Żółte kartki: Mrosek, F. Szampera – Kurpierz, Sobota.