Andrzej Konwiński: "Potrzeba było wstrząsu"
Rozmowa z trenerem Andrzejem Konwińskim, byłym szkoleniowcem MKS-u Kluczbork.
fot. Fot. oliwer kubus
Nie jest pan już szkoleniowcem MKS-u Kluczbork. Sam pan zrezygnował czy to z pana w klubie zrezygnowano?
To była wspólna decyzja. Spotkałem się z działaczami w poniedziałek i doszliśmy wspólnie do wniosku, że drużynie potrzeba wstrząsu. Takim może być zmiana trenera, nowy impuls. MKS to mój klub, jestem z nim emocjonalnie związany, więc muszę też myśleć o jego przyszłości, a nie tylko o tym co jest tu i teraz czy też o mojej posadzie. To nie jest tak, że brakuje mi energii. Mam wiele idei i wręcz mnie roznosi. Moje pomysły się jednak nie sprawdziły.
Zwątpił pan w siebie, a może w zawodników?
Nie. Ani w siebie, ani w zespół. To co wraz z moimi współpracownikami ze sztabu trenerskiego robiliśmy uważaliśmy za słuszne. Nie zmieniłbym tego modelu pracy. Wyniki badań i obserwacje na treningach czy meczach potwierdzają, że fizycznie zespół wygląda dobrze. Nie mogę więc w siebie zwątpić. Jednak odpowiedzialność oczywiście biorę na siebie. Nie chcę szukać na siłę usprawiedliwień, winnych dookoła. Coś po prostu nie zadziałało. Może kwestia mentalna, może psychika. Znaleźliśmy się jednak w trudnym momencie i trzeba było podjąć jakąś decyzję. Osiem meczów bez zwycięstwa to powód do wstrząsu. Jest dobry moment, by go zrobić. Za kilka tygodni mogłoby być już za późno.
A może po prostu brakuje odpowiedniej jakości w zespole. Przychodzili do niego głównie zawodnicy z niższych lig albo tacy, którzy nie mieścili się w kadrach mocniejszych ekip.
Nie żebym na siłę bronił piłkarzy jakich mamy, ale cały czas będę podkreślał, że w tych zawodnikach jest potencjał. Takie zestawienie kadry to był mój pomysł. Pewnie, że w kilku wypadkach część zawodników mnie zawiodło. Żeby była jednak jasność, to zawiodło piłkarsko, a nie pod względem podejścia do swoich obowiązków. Fizycznie są dobrze przygotowani. Teraz okaże się, kiedy przyjdzie nowy trener czy rzeczywiście ta kadra jest za słaba czy po prostu zabrakło nam czasu, zgrania.
MKS jest jednym z najbiedniejszych klubów w 2 lidze. Choćby z racji tego na zaszczyty liczyć nie możecie.
Nie zgodzę się z tym. Kiedy robiliśmy awans do 1 ligi, to też byliśmy najbiedniejsi. W piłce pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Poza tym jeśli chodzi o sprawy finansowe i organizacyjne, to klub stanął na wysokości zadania i pod tym względem nikt nie może mieć pretensji czy czegoś zarzucać działaczom. Wiedziałem, że po spadku będzie nam ciężko, ale liczyłem, że będziemy w środku tabeli. Gdybyśmy mieli cztery czy pięć punktów więcej, a powinniśmy je mieć, to bylibyśmy właśnie w tym miejscu. To odpowiadałoby naszej sile i pewnie nie byłoby tematu mojego odejścia.