menu

Mistrzem będzie Śląsk albo zespół z Warszawy

12 grudnia 2011, 13:47 | Hubert Zdankiewicz

Walka o mistrzostwo Polski powinna rozegrać się wiosną pomiędzy trzema drużynami: Śląskiem Wrocław i dwiema warszawskimi. Lech i Wisła mają małe szanse w wyścigu o tytuł. - Do końca zostało 13 kolejek, z formą trzeba będzie trafić od razu - mówi były reprezentacyjny napastnik Radosław Gilewicz.

W naszej zwariowanej lidze trudno wskazać faworyta. Z powodu Euro sezon zakończy się już 6 maja. Do końca zostało 13 kolejek, z formą trzeba będzie trafić od razu - mówi były reprezentacyjny napastnik Radosław Gilewicz. On i inni nasi rozmówcy są zdania, że walka o mistrzostwo Polski powinna rozegrać się wiosną pomiędzy trzema drużynami: Śląskiem Wrocław i dwiema warszawskimi.

- Jeszcze kilka tygodni temu nie brałbym pod uwagę Polonii, ale w końcówce rundy wszystko w jej grze zaskoczyło. Piłkarze już wiedzą, o co chodzi trenerowi Jackowi Zielińskiemu - uważa Gilewicz, którego zdaniem cichym bohaterem jest w tym zespole Marcin Baszczyński. - Wszyscy zachwycają się Michałem Żewłakowem, a "Baszczu" robi na mnie jeszcze większe wrażenie. Nie znaczy to oczywiście, że nie doceniam "Żewłaka". Nie tylko ustabilizował defensywę Legii. Jest jej szefem. Nie nosi kapitańskiej opaski, ale moim zdaniem powinien być kapitanem - podkreśla.

- Doszło do tego, że na ławce rezerwowych siedzą w Warszawie Inaki Astiz i Dickson Choto. Jeszcze nie tak dawno temu trudno było to sobie wyobrazić - dodaje Marek Motyka. Były trener m.in. Polonii, Górnika Zabrze i Korony Kielce podkreśla, że dobra gra Legii jesienią to efekt mądrych decyzji jej szkoleniowca. - Maciej Skorża postawił na zdolną młodzież i to procentuje. Legia stanowi interesującą mieszankę Polaków i piłkarzy zagranicznych. Ci ostatni, jak Danijel Ljuboja, Miroslav Radović, Dušan Kuciak i Ivica Vrdoljak, są wartościowym, ale uzupełnieniem zespołu. Proporcje są lepsze niż w Wiśle - mówi.

- Strzałem w dziesiątkę był transfer Ljuboji. Serb strzela, podaje, świetnie się zastawia, potrafi zagrać niekonwencjonalnie, przerzucić piłkę - wylicza były piłkarz Legii i Lecha Poznań, Sylwester Czereszewski.

Zgadza się z nim Gilewicz. - Miałem wątpliwości, bo słyszałem o nim różne historie od moich znajomych w Niemczech, ale muszę przyznać, że to na razie dobry transfer. Gdy mu się chce, jest wielki. Przy Ljuboji świetną jesień odnotowali Radović i Maciej Rybus. Podoba mi się zmiana w nastawieniu Serbów. Na początku rundy grali praktycznie tylko ze sobą, teraz jest inaczej - podkreśla były piłkarz VfB Stuttgart, Ruchu Chorzów i Polonii.

Legia jesienią zaskakiwała. W pozytywnym tego słowa znaczeniu, wszyscy pamiętają nie najlepszy poprzedni sezon w jej wykonaniu. - Nie jest za to wielkim zaskoczeniem wysoka pozycja Śląska. Orest Lenczyk zbudował we Wrocławiu bardzo wyrównany zespół. Każdy w nim wie, o co chodzi na boisku. Gra najrówniej w całej ekstraklasie i na pewno będzie walczył o mistrzostwo do ostatniej kolejki - uważa Gilewicz.

- Swoisty paradoks w przypadku Śląska to przekonanie, że przesadnie zabezpiecza tyły. Świetnie się broni, to fakt, ale strzelił jesienią 29 bramek. Tyle samo co Legia, o której mówi się, że gra ofensywnie. Prawie dwa razy tyle co Wisła, której postawa jesienią jest dla mnie dużą niespodzianką in minus - mówi Motyka.

Nie bez racji, bo aktualny mistrz Polski faktycznie zaskoczył. - Można mówić o pechu, kontuzje Maora Meliksona, Patryka Małeckiego i Radosława Sobolewskiego musiały odbić się na grze. Mnie jednak zdziwiło coś innego. Wiosną jednym z największych atutów Wisły była gra defensywna, która jesienią stała się jej piętą achillesową. Kilka wpadek zaliczył nawet tak chwalony przez wszystkich Sergei Pareiko - mówi Motyka.

- Słyszałem teorie, że po przegranych eliminacjach Ligi Mistrzów z drużyny zeszło powietrze, tyle że Wisła grała słabiej od początku rundy. W pierwszych czterech meczach odnotowała trzy remisy, a trener Robert Maaskant tłumaczył, że teraz jego zespół gra słabiej, bo szykuje szczyt formy na puchary. Niespecjalnie mnie takie tłumaczenie przekonuje i, jak widać, nie przekonało również właściciela klubu - dodaje Czereszewski.
Obaj są zdania, że Wisły nie można przekreślać, a preferujący ofensywną piłkę jej nowy trener Kazimierz Moskal wydaje się bardziej pasować jej piłkarzom niż Maaskant. Będzie jej jednak trudno dogonić prowadzącą trójkę.

- Słyszałem teorię, że piłkarze nie do końca rozumieją, o co chodzi trenerowi Jose Bakero. Nie wiem, czy to prawda, ale faktem jest, że Lech demonstrował jesienią duże wahania formy. Do tego jest uzależniony od jednego piłkarza - Artioma Rudniewa - mówi Gilewicz, którego zdaniem jest jeszcze jeden zespół, który może namieszać w czołówce - Ruch Chorzów. Podobnie uważa Motyka. - Zespół Waldemara Fornalika nie radził sobie najlepiej w meczach z czołówką, ale jednak nazbierał dużo punktów. Nie można go lekceważyć - mówi.


Polecamy