Mistrz Polski gotowy na nowy sezon. To będzie ciężki rok dla Legii
Rozbrat z Ekstraklasą trwał krócej niż zwykle. Kibice szybciej wracają na stadiony, dziennikarze do pracy, a piłkarze do roboty. Zobaczymy komu wyjdzie to na zdrowie. Przyglądamy się drużynie, która w zeszłym sezonie była na ustach wszystkich (z wielu powodów) - Legii Warszawa.
Mistrzostwo Polski, to był największy, przedwczesny prezent gwiazdkowy jaki Wojskowi mogli sprawić warszawianom. Na starówkowe szaleństwo czekali wszyscy, o czym mieliśmy okazję przekonać się na własne oczy. Powtórka z rozrywki w nadchodzących rozgrywkach, to oczywiście marzenie wszystkich sympatyków Legii oraz samych działaczy. Będzie o to bardzo trudno, o czym wiedzą chyba wszyscy.
Mistrzom jest ciężko. Legii jest ciężej. A mistrzowskiej Legii...
O Wojskowych mówiono najwięcej w mediach - ze względu na ciekawe i głośne transfery, protestach i wybrykach kibiców, nowym prezesie oraz silną kandydaturę na mistrza kraju, którego niektórzy wytypowali już po rundzie jesiennej. Nie jest tajemnicą, że Legia Warszawa, to najmniej lubiany klub w Polsce, a więc wszelkie maści złorzeczeń, klątw, przekleństw i szydery także w ich kierunku nie brakowało. A im lepiej Legii szło, tym więcej tego wszystkiego było.
Wreszcie sporo się mówiło o przychylności sędziów względem drużyny z Warszawy. Nie ma co polemizować z tym, że w Krakowie sędzia Jarzębak pomógł gościom. Arbitrów mamy jednak takich, jakich mamy, a "pomagali" nie tylko legionistom.
Legia, gdzie nie pojedzie, spotyka się z niechęcią i trudnymi warunkami (ekstraklasowym wyjątkiem jest Szczecin). Legii gra się trudniej niż mistrzowi kraju. . Teraz czeka nas wyjątkowo nieznośna dla większości Polski hybryda - "mistrz Legia". Mieszanka wybuchowa. W tym sezonie nie będzie dla Legii spokojnego meczu wyjazdowego.
Św. Piotr macha kluczami do raju
A Legia za wszelką cenę chcę się w nim znaleźć. Liga Mistrzów, to marzenie każdego, polskiego zespołu, które już od tak wielu lat wyłącznie marzeniem pozostaje. Legia bardzo chce to zmienić. Krokiem pierwszym były oczywiście wzmocnienia. Pewnie nie wszystkim się podobają, niby mogły być lepsze (szczególnie gdy słyszy się, że w Legii chcieli grać Anelka czy Cisse), ale jednak... są. Z tym nie ma co dyskutować. Kolejnym krokiem było zachęcenie graczy Jana Urbana do tego, żeby rzeczywiście chcieli za wszelką cenę dostać się do piłkarskiego raju. Nie ma co się czarować, że polskim grajkom wystarczy sama okazja do gry o wielką stawkę. Jak jest stawka, to mają być pieniądze. I są, a raczej będą. 2 mln euro do podziału za awans do fazy grupowej. Tyle jeszcze nikt w Polsce nigdy nie zarobił. Wreszcie wyłożono w naszym kraju konkretne, europejskie kwoty. Czy to podziała na Legię?
Szybka ocena transferów
Przyjrzyjmy się teraz z osobna każdemu wzmocnieniu Legii. Niektórych już w akcji zobaczyliśmy.
- Henrik Ojamaa - na treningach wyglądał obiecująco, w sparingach także prezentował się ciekawie, ale bez rewelacji. Jan Urban chyba ciągle szuka dla niego optymalnej pozycji, na której były zawodnik szkockiego Motherwell rozwinie skrzydła. Dobrze zbudowany, szybki, dysponujący niezłym dryblingiem i silnym uderzeniem - to jego wyróżniające się cechy. Szkoda tylko, że jego przygoda z mistrzem Polski rozpoczyna się od kontuzji.
- Aleksander Wandzel - chociaż jest kontuzjowany, długo nie grał, to z marszu wyrzucił z Legii Jakuba Szumskiego (pierwszy bramkarz reprezentacji U-21) i Oskara Pogorzelca (pierwszy bramkarz reprezentacji U-17), a także "zmusił" do odejścia Igora Berezowskiego. Mając na uwadze, że w Legii golkiperami zajmuje się nie byle kto, bo sam Krzysztof Dowhań, należy sądzić, że Wandzel, to rzeczywiście perełka. Na razie jednak przez jakiś czas w akcji go nie zobaczymy.
- Helio Pinto - chyba najbardziej chwalony z nowym nabytków Legii. Jan Urban mówił o nim w samych superlatywach, dziennikarze po sparingach zachwycali się nim, twierdząc, że "takiego w Legii brakowało". Jednak w spotkaniu z The New Saints, był w zasadzie tylko statystą i chłopcem od wybijania piłek. To mogła być krótka zniżka formy (już?), ale czy nie lepiej dać szansę polskim chłopakom (Furmanowi konkretnie, który prezentuje się naprawdę dobrze w tych przygotowaniach)?
- Łukasz Broź - sprowadzony na fali narastających plotek dotyczących odejścia Bartosza Bereszyńskiego. Ten jednak został i ex-widzewiak raczej na regularne występy na razie nie ma co liczyć. Mimo wszystko na ligę dobry zastępca przy nasilonej częstotliwości gry, bo doświadczony, ograny.
- Raphael Augusto - wielka niewiadoma. Miały być talenty z Fluminense, a przyszedł on (bo talenciki są za drogie dla Legii). Po Deyna Cup można stwierdzić, że ma technikę. Brakuje mu na pewno ogrania i zimnej głowy, bo przy dryblingu chowa głowę między nogi i leci do przodu. Jak ma coś dać Legii, to powinien się lepiej taktycznie wkomponować w zespół.
- Dossa Junior - o niego Legia starała się najdłużej, bo plotki o nim krążyły w zasadzie od końca sezonu 2012/2013. Mówiło się o nim "najtwardszy na Cyprze". Czy teraz będzie "najtwardszy w Polsce"? Rosłego obrońcę naprawdę ciężko powalić czy kontuzjować. Twarda stąpa po ziemi, jest dobry w odbiorze i może dać ciekawe wejścia przy rzutach rożnych. Musi tylko nadrobić braki kondycyjne.