Miśkiewicz: Nie dojechaliśmy na mecz
Michał Miśkiewicz na długo zapamięta mecz z Jagiellonią Białystok. Bramkarz Wisły Kraków jeszcze nigdy na szczeblu ekstraklasy nie puścił aż pięciu bramek, tak jak miało to miejsce w tym spotkaniu.
fot. Ryszard Kotowski
Szlachetna Paczka piłkarzy i hokeistów Cracovii [ZDJĘCIA]
- Szybko straciliśmy pierwszą bramkę - rozpoczął Michał Miśkiewicz. - Nawet nie wiadomo czy to był strzał czy dośrodkowanie. Muszę to jeszcze przeanalizować, ale chyba mogłem się w tej sytuacji zachować lepiej. Piłka szła jednak jakoś dziwnie i mnie zaskoczyła. Mam do siebie pretensje nie tylko o tego gola, ale o pozostałe również. A później posypało nam się to wszystko. Jeszcze przy wyniku 2:1 mieliśmy nadzieję, że uda nam się odwrócić losy tego spotkania, ale Jagiellonia dość szybko nas skarciła i dostaliśmy aż pięć bramek. To był trochę dziwny mecz, bo niby my prowadziliśmy grę, a Jagiellonia nas kontrowała i strzelała te swoje gole.
Nie powinniśmy tak grać. Wszyscy źle się zaprezentowaliśmy. Nie dojechaliśmy na ten mecz. Nie ma co nawet się tłumaczyć, bo wszyscy widzieli jak to wyglądało.
Nie ma się co jednak załamywać. Dalej jesteśmy drużyną i teraz najważniejsze, żeby się wspierać wzajemnie i szybko się podnieść. Najlepiej już w piątek w Poznaniu.