Miedź Legnica - Śląsk Wrocław 0:2. Śląsk Wrocław zapewnił sobie utrzymanie!
Kibice Śląska Wrocław mogą odetchnąć z ulgą. Śląsk wygrał z Miedzią w Legnicy 2:0 w derbach przyjaźni i na kolejkę przed końcem zapewnił sobie utrzymanie w LOTTO Ekstraklasie! Nie są to jednak dobre wiadomości na dolnośląskiego beniaminka, który w obliczu wygranej Wisły Płock z Górnikiem Zabrze zminimalizowali swoje szanse na utrzymanie.
fot. FOT. Piotr Krzyżanowski
Mecz o życie - tak tytułowane było to spotkanie w obu miastach, bo zarówno beniaminek z Legnicy, jak i Śląsk przed pierwszym gwizdkiem sędziego Piotra Lasyka były w nie najlepszych sytuacjach i poważnie groził im spadek.
Nie dziwi więc, że zarówno trener Miedzi Dominik Nowak, jak i prowadzący gości Vitezslav Lavicka, wystawili najmocniejsze możliwe składy. W zespole Miedzi na środku obrony zawieszonego za czerwoną kartę Kornela Osyrę zastąpił Grzegorz Bartczak, który wyprowadził drużynę z opaską kapitańską na ramieniu.
Na trybunach pojawiło się ponad tysięczna grupa fanów z Wrocławia, która wraz z miejscowymi wspólnie wspierała dopingiem obie ekipy. Każda ze stron w głębi serca wiedziała jednak, że 3 punkty są niezbędne. Śląskowi wygrana dawała pewne utrzymanie.
Pierwszą połowę lepiej zaczęła Miedź, która już w swojej pierwszej ofensywnej akcji mogła wyjść na prowadzenie. Rafał Augustyniak minął kilku rywali w środku pola, zagrał na skrzydło do rozpędzonego Juana Camary, ale Hiszpan wyrzucił się nieco poza światło bramki i trafił w słupek.
To w zasadzie jedyna godna odnotowania akcja w pierwszej połowie (plus wspólne racowisko kibiców Miedzi i Śląska na trybunie C). Co prawda bardzo dobrze wyglądali niezwykle ofensywnie usposobiony Artur Pikk i Joan Roman wśród gospodarzy, ale do przerwy nie oglądaliśmy ani jednego celnego strzału z żadnej strony. Śląsk momentami sprawiał wrażenie drużyny zadowolonej z remisu.
Po zmianie stron śmielej zaatakował Śląsk. W 49 min tuż przed polem karnym Miedzi sfaulowany został Michał Chrapek. Do piłki ustawionej około 16,5 metra od bramki Sosłana Dżanajewa podszedł Augusto i płaskim strzałem na dalszy słupek dał przyjezdnym prowadzenie.
Miedź długo nie potrafiła odpowiedzieć na to trafienie, ale Śląsk nie był w stanie dobić rywala. W 74 min katastrofalny błąd popełnił Łukasz Broź, który zbyt lekko wycofał piłkę do Jakuba Słowika, przez co dopadł do niej rezerwowy Mateusz Szczepaniak, ale ofiarnie interweniujący golkiper WKS-u uratował swoją drużynę.
Trener Nowak zaczął szukać zmian. W 79 min posłał do boju Henrika Ojamę i 38-letniego Łukasza Gargułę. W 82 min bliski wyrównania był Camara, ale jego strzał głową po rzucie rożnym minął prawy słupek bramki Słowika.
Niemająca nic do stracenia Miedź zaczęła się odkrywać, ale skonsolidowana defensywa Śląska nie dała się zaskoczyć, a w doliczonym czasie gry wynik na 2:0, po akcji rezerwowych Jakuba Łabojki i Mateusza Radeckiego, ustalił ten drugi. Trzy punkty pojechały do Wrocławia. Śląsk na kolejkę przed zakończeniem sezonu zapewnił sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Miedź z kolei, w obliczu wygranej Wisły Płock z Górnikiem w Zabrzu, spadła na przedostatnie miejsce w tabeli ma już tylko iluzoryczne szanse na utrzymanie. "Miedzianka" w ostatniej kolejce musi wygrać z Wisłą w Krakowie i liczyć na równoległą porażkę Wisły Płock ze zdegradowanym już do Fortuna 1 ligi Zagłębiem Sosnowiec u siebie. Scenariusz możliwy, choć bardzo mało realny.