Mateusz Wdowiak z Cracovii pomógł Sandecji, a teraz może ją pogrążyć
Mateusz Wdowiak, pomocnik Cracovii, w ubiegłym sezonie pomógł wydatnie w awansie Sandecji Nowy Sącz do ekstraklasy. Piłkarz był wypożyczony do I-ligowca i w czerwcu musiał stawić się z powrotem w Krakowie.
fot. Andrzej Banaś
Nie krzywdował sobie jednak z tego powodu. W zespole z Nowego Sącza pokazał się z dobrej strony, zagrał 15 meczów i choć zdobył wówczas tylko jednego gola, to bardzo pomógł kolegom w dostaniu się do najwyższej klasy rozgrywkowej, zwykle był podstawowym zawodnikiem jedenastki trenera Radosława Mroczkowskiego. Dla niego najważniejsze było to, by grał, a w Cracovii, prowadzonej wówczas przez trenera Jacka Zielińskiego, było to utrudnione. W Nowym Sączu wypromował się, nabrał pewności siebie i w Krakowie w nowej drużynie trenera Michała Probierza znalazł uznanie szkoleniowca.
W sobotę, podczas meczu „Pasów” z sądeczanami, który zostanie rozegrany w Mielcu, Wdowiak może przyczynić się do spadku swego byłego zespołu.
- Niestety, tak to wygląda, że Sandecja ma bardzo trudną sytuację – mówi skrzydłowy Cracovii. - Cóż, szkoda. Ale dopóki piłka w grze, to ma szansę.
By to było realne, Wdowiak musiałby się pogodzić z porażką swojego zespołu. Wiadomo, że tylko dwa zwycięstwa mogą uratować beniaminka przed degradacją (w ostatniej kolejce zagra z Lechią w Gdańsku).
- My jako Cracovia musimy patrzeć na to, by zdobyć punkty – mówi piłkarz. - Po tym meczu z Arką jest niedosyt, wręcz rozgoryczenie, bo jechaliśmy tam po to, by zdobyć trzy punkty i mieć spokojne już 9. miejsce. A tymczasem Śląsk Wrocław wygrywając, trochę nam depcze po piętach. A przypomnę, że 9. lokata to nasz cel. Nie będzie więc taryfy ulgowej wobec Sandecji.
Sądeczanie zagrają z nożem na gardle, z wielką determinacją, zapewne większą, niż ta, którą mogą mieć krakowianie.
- Wiadomo, że Sandecja nie może sobie pozwolić na stratę punktów, bo ta pogrąży ją już całkowicie – mówi Wdowiak. - Zapewne jej piłkarze wyjdą na nas bardzo zdeterminowani, agresywni, dadzą z siebie wszystko, bo dla nich to jest ostatnia deska ratunku.
Popularny „Wdówka” ma w sądeckim zespole kolegów. Czy podtrzymywał byłych kompanów na duchu?
- Czasami rozmawialiśmy – opowiada. - Przez długi czas byli spokojni, ale teraz już nie są. Stoją przed ostatnią szansą. Kontakt utrzymuję z Adrianem Dankiem, Wojciechem Trochimem. Jeszcze przed tym meczem nie rozmawialiśmy, ale myślę, że się odezwą, albo ja się z nimi skontaktuję. Będą rozmowy pół-żartem, pół-serio.
Piłkarz nie może patrzeć przez pryzmat sentymentalny, na to nie ma miejsca w zawodowej piłce.
- Muszę patrzeć na to, by moja drużyna wygrała, abym ja się jak najlepiej pokazał – mówi pomocnik. - Wiadomo, że kibicuję rywalom, ale akurat w tym meczu nie.
Gdy jednak będzie miał szansę na zdobycie bramki, to noga mu nie zadrży.
- Taka jest moja robota – mówi z przekonaniem. - Podczas meczu nie można skupiać się na tym, komu się strzela. Gdy więc nadarzy się okazja, trzeba ją z zimną krwią ją wykorzystać.
Wdowiak ma trochę szans na grę, raz zaczyna mecze, innym razem wchodzi z ławki. W połowie meczów w których wystąpił był rezerwowym. Ma jednego gola na koncie, w sumie w ekstraklasie w 66 meczach strzelił 3 gole. Ze swojej postawy w ostatnim meczu w Gdyni nie może być zadowolony.
- Zagraliśmy bardzo przeciętny mecz, każdy z nas powinien uderzyć się w piersi – mówi Wdowiak. - Teraz mamy mecz z Sandecją, fajnie, że tak szybko można zmazać tę plamę.
Wdowiak ma jeszcze ważny kontrakt z Cracovią do 30 czerwca 2019 r. Klub zaproponował mu nowe warunki, na które zawodnik jeszcze nie przystał.
- Trwają rozmowy, zobaczymy, co z nich wyniknie – mówi pomocnik. - Nie chcę się deklarować. Powiem tylko, że w przyszłym tygodniu mają być kolejne, zobaczymy, co będzie.
#TOPSportowy24 - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/ed82c63b-e38a-ebb9-0aa2-a36b49ae6755,d0eee85a-3642-382a-4086-05c0e3692b58,embed.html[/wideo_iframe]