menu

Mateusz Szwoch chciałby poprowadzić Arkę Gdynia do zwycięstwa w derbach

29 października 2016, 13:40 | Szymon Szadurski

Mateusz Szwoch kieruje na boisku piłkarzami Arki. Jest pierwszy do zakładania pressingu na połowie rywala, potrafi strzelić gola i obsłużyć kolegów znakomitym podaniem


fot. Fot. Bartek Syta

Jeśli szukać w drużynie Arki zawodnika, który potencjałem i umiejętnościami może być w jakikolwiek sposób porównywany z gwiazdorskim zestawem piłkarzy w kadrze Lechii, jest nim z pewnością Mateusz Szwoch. 24-letni pomocnik mocno identyfikuje się z klubem, zawsze walczy w żółto-niebieskich barwach na całego, a - co najważniejsze - ma niebanalne atuty w ofensywie. Kiedy jest w dobrej formie, błyszy także Arka.

Na nietuzinkowego piłkarza zapowiadał się już w 2012 r., kiedy obok Michała Szromnika, Dariusza Formelli, Przemysława Stolca, czy Krystiana Żołnierewicza należał do liderów drużyny, sięgającej po mistrzostwo Polski juniorów. Talent szybko udowodnił w pierwszej drużynie na boiskach zaplecza ekstraklasy, co już w wieku 21 lat poskutkowało transferem do najbogatszego obecnie klubu w Polsce, warszawskiej Legii. W jej barwach od 2014 r. Szwoch rozegrał jednak zaledwie osiem spotkań, nie przebijając się do podstawowego składu. Na przeszkodzie stanęły problemy ze zdrowiem. Zawodnik miał arytmię serca i w klinice w Zabrzu poddany został zabiegowi ablacji. Sam przyznawał wtedy, że jego kariera wisiała na włosku. Spekulowało się też o innych, pozaboiskowych problemach piłkarza, które miały wpędzić go w depresję. W efekcie splotu tych wszystkich czynników charyzmatyczny trener Legii, Stanisław Czerczesow, miał podobno stwierdzić, że w jego drużynie Szwoch może zagrać co najwyżej na skrzypcach.

Zbawieniem dla ciągle młodego i chcącego się rozwijać piłkarsko zawodnika stał się powrót do Arki na zasadzie wypożyczenia przed minioną rundą. Szwoch do spółki z Dariuszem Formellą „pozamiatał” pierwszą ligę w ofensywie, w cuglach wprowadzając gdynian do ekstraklasy. Kibice nigdy mu tego nie zapomną. A sam piłkarz wyraźnie odżył.

- W Legii czułem niestety, że jestem tylko rezerwowym - mówił. - W Arce jest inaczej.

Po powrocie do ekstraklasy pozostał absolutnym pewniakiem w talii trenera Grzegorza Nicińskiego. Wszystkie, ligowe mecze rozpoczyna od pierwszej minuty. Nie zdołał jednak niestety ustabilizować formy na równym, wysokim poziomie. Udane występy przeplata przeciętnymi, by nie napisać, że słabymi. Fenomenalnie zagrał z Ruchem Chorzów. Zaliczył trzy imponujące wręcz asysty, a gdyby koledzy byli skuteczniejsi, mógł ich mieć co najmniej dwa razy więcej. „Pan piłkarz Szwoch”, „Nakrył czapką graczy Ruchu” - pisali o nim dziennikarze, a od ekspertów za ten występ otrzymywał noty marzeń. Młody pomocnik dobrze prezentował się także przeciwko Wiśle Kraków, Śląskowi Wrocław, czy Legii Warszawa. Momentami imponował do tego stopnia, że pojawiały się nawet plotki, iż ten ostatni klub chciałby skrócić jego wypożyczenie do Arki. Na szczęście dla kibiców i sztabu szkoleniowego żółto-niebieskich informacje te okazały się nieprawdziwe i Mateusz Szwoch nadal w zespole z Gdyni występuje. Fani liczą, że jeszcze w tej rundzie pokaże w pełni, na co go stać, zaliczy kolejne asysty, będzie strzelać bramki. Trudno jest szukać lepszego momentu na to, niż derbowy pojedynek przeciwko Lechii Gdańsk, odwiecznemu rywalowi zza miedzy i aktualnemu liderowi ekstraklasy.

Follow @baltyckisport