menu

Marek Sokołowski dla Ekstraklasa.net: Jestem zły na siebie

10 marca 2014, 15:39 | Przemysław Drewniak

- Jestem zły przede wszystkim na siebie, bo zmarnowałem dwie sytuacje, w których mogłem strzelić bramkę. W pierwszej sędzia nie zauważył zagrania ręką obrońcy Piasta, a w drugiej przestrzeliłem. Szkoda, bo grając na wyjeździe nawet jak się ma pół sytuacji to trzeba zdobyć gola - mówił po zakończonym bezbramkowym remisem meczu w Gliwicach kapitan Podbeskidzia, Marek Sokołowski.

Marek Sokołowski: Pokazaliśmy w ubiegłym sezonie, że potrafimy grać z Lechem
Marek Sokołowski: Pokazaliśmy w ubiegłym sezonie, że potrafimy grać z Lechem
fot. Angelika Wiatr

Remis w Gliwicach nic Podbeskidziu nie daje. Szczególnie w ataku znów zaprezentowaliście się poniżej oczekiwań...
Jestem zły przede wszystkim na siebie, bo zmarnowałem dwie sytuacje, w których mogłem strzelić bramkę. W pierwszej sędzia nie zauważył zagrania ręką obrońcy Piasta, a w drugiej przestrzeliłem. Szkoda, bo grając na wyjeździe nawet jak się ma pół sytuacji to trzeba zdobyć gola. Musimy zacząć wykorzystywać sytuacje, najlepiej już tą pierwszą w meczu, bo w obronie spisujemy się całkiem nieźle.

Rzut karny Wam się należał?
Nawet powtórki wykazały, że ręka była ewidentna, więc nie ma tu nad czym dyskutować.

Pana zdaniem to był mecz drużyn, które na koniec sezonu stoczą ze sobą walkę o pozostanie w lidze?
Możliwe, bo z tych pierwszych kolejek wynika, że Piast również będzie walczył o utrzymanie. W Gliwicach na boisku nie było widać żadnej różnicy klas, spotkały się ze sobą dwa wyrównane zespoły. My musimy jednak patrzeć przede wszystkim na siebie. Zdajemy sobie sprawę, że straciliśmy dwa punkty i musimy ich poszukać w następnym meczu. Jedziemy do Poznania, więc będzie o to trudniej.

Duża rotacja w obsadzie pozycji napastnika stanowi duży problem dla ofensywy Podbeskidzia?
Na pewno nie wpływa to na naszą grę pozytywnie. Mamy pecha, bo prawie wszyscy napastnicy od początku rundy borykali lub borykają się z jakimiś urazami. Liczymy na to, że któryś z nich na dłużej zadomowi się w wyjściowym składzie i zacznie strzelać bramki.

W meczu z Piastem grywał Pan częściej na lewej stronie boiska. To jakaś nowość, którą będziemy obserwować także w kolejnych meczach?
Było to podyktowane względami taktycznymi i dostosowaniem się do rywala. Trener ustalił, że mam tym razem grać na lewej stronie, choć zazwyczaj i tak często się zmieniamy, więc nie stanowiło to dla mnie jakiejś dużej różnicy. Częściej musiałem jedynie używać słabszej, lewej nogi.

I to było widać w sytuacji z pierwszej połowy, gdy po szybkim rozegraniu rzutu wolnego posłał Pan piłkę nad bramką.
Nie mamy w drużynie pomocnika, którego silną stroną byłaby gra lewą nogą. W tej sytuacji piłka była zagrana trochę za słabo, bym mógł mieć więcej czasu na oddanie dokładniejszego strzału.

Wolelibyście w następnej kolejce jeszcze raz zagrać w Gliwicach czy jechać do Poznania? Wydaje się, że to drugie, bo Lech zagra bardziej ofensywnie i będzie Wam łatwiej o kontrataki.
Pokazaliśmy już w ubiegłym sezonie, że potrafimy tam grać. Wygraliśmy 2:0 po bardzo dobrym meczu i to nie po golach Demjana, a Fabiana Paweli, który być może powtórzy swój wyczyn. Jedziemy do Poznania z nastawieniem na zdobycz punktową.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Piastem: Zajac znów najlepszy


Polecamy