menu

Marcin Żewłakow dla Ekstraklasa.net: Nie zanosiło się na dwubramkową porażkę (WIDEO)

4 listopada 2012, 21:07 | Marek Koktysz

Korona Kielce po raz pierwszy nie wywiozła dzisiaj z Konwiktorskiej 6 nawet jednego punktu. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego ulegli Czarnym Koszulom 0:2. O meczu w rozmowie z Ekstraklasa.net mówi Marcin Żewłakow, który wszedł na murawę w drugiej połowie za Grzegorza Lecha.

Marcin Żewłakow
Marcin Żewłakow
fot. Polskapresse

To pierwsza porażka Korony przy Konwiktorskiej 6. Zawsze wywoziliście stąd jakieś punkty, dzisiaj passa przerwana.
To, że stało się to akurat tutaj, przy Konwiktorskiej, nie boli bardziej niż każda porażka. Szkoda, bo generalnie po pierwszej połowie nic chyba nie wskazywało na to, że ten mecz zakończy się dwubramkową porażką. W pierwszej połowie wydawało mi się, że ten gol strzelony zadecyduje. I w sytuacji, gdybyśmy to my strzelili tego gola, to mecz ułożyłby się bardziej pod Koronę. W drugiej połowie jako drużyna, za bardzo tego gola chcieliśmy strzelić i trochę się odkryliśmy, co Polonia skrzętnie, dwukrotnie wykorzystała. Dlatego to oni się dzisiaj cieszą, a nie my.

Czyli była jakaś nieuwaga w defensywie? Po pierwszej połowie sprawialiście wrażenie bardzo ułożonych w formacji obronnej, a potem Polonia raz po raz rozrywała was kontratakami.
Nie można powiedzieć, że wina była po stronie obrony. Formacje ofensywne tak samo były na boisku i gdyby w niektórych sytuacjach zachowały się lepiej, to pewnie konsekwencji nie musiałaby ponosić obrona. Może to banalnie zabrzmi, ale jedenastu zawodników odpowiada za wynik. Natomiast wydaje mi się, że ten cel, który przyświecał nam w drugiej połowie, czyli zdobycie bramki, trochę nas zagonił do przodu, przez co te szyki obronne były bardziej rzadkie. Polonia to wykorzystała. Z drugiej strony, wiedzieliśmy, że Polonia tak zdobywa bramki - za pomocą uruchamiania swoich napastników z długiego podania i niestety dwa razy im się coś takiego udało.

Ale wy chyba też chcieliście tak uruchamiać Macieja Korzyma, który dostawał od was długie piłki z drugiej linii czy nawet z obrony.
Rzeczywiście, w tej drugiej połowie ta gra nie opierała się o linię pomocy. Obrońcy desygnowali piłki do napastników, my tam próbowaliśmy je strącać na wbiegających zawodników, ale nie przynosiło to takich skutków, jakich oczekiwaliśmy. Co prawda mieliśmy dwie, bardzo dogodne sytuacje, ale gdy nie zamienia się ich na bramki, to karta się odwraca i przeciwnik potrafi zaskoczyć.

Jakie panują nastroje przed kolejnym, ciężkim przeciwnikiem – Wisłą? Macie dwa mecze po sobie z trudnymi rywalami. Jakieś pomysły przed nadchodzącym wyzwaniem?[/i]
Na pomysły to przyjdzie jeszcze czas. Tak naprawdę, to jutro i pewnie pojutrze będziemy musieli jeszcze troszkę przeanalizować naszą grę i błędy, które się nam dzisiaj przytrafiły z Polonią, żeby to wyeliminować na następny mecz. Natomiast mecz z Wisłą jest zawsze dla Korony specyficzny, dlatego wierzę, że determinacji, motywacji i wiary nam nie zabraknie.

W Warszawie rozmawiał Marek Koktysz / Ekstraklasa.net