Marcin Listkowski: Brak gola gdzieś we mnie siedział, ale w końcu nadszedł ten dzień
W nieprawdopodobnych okolicznościach Pogoń Szczecin wyrwała Wiśle Płock trzy punkty na jej boisku. Jedną z trzech bramek strzelił Marcin Listkowski.
fot. Daniel Trzepacz/pogonsportnet.pl
22-letni Listkowski (w poniedziałek obchodził urodziny, więc sprawił sobie najlepsze możliwe urodziny piłkarskie) debiutował w pierwszym zespole Pogoni 31 maja 2015. Najczęściej był zawodnikiem rezerwowym, ale były okresy, gdy był też graczem podstawowym. Przez te lata nie mógł jednak zdobyć swojego premierowego gola. By jego kariera nabrała przyspieszenia został na rok wypożyczony do pierwszoligowego Rakowa Częstochowa. Awansował z nim do elity (bardzo się tam wyróżniał) i wrócił do Pogoni. Jesień była podobna do poprzednich lat – niby grał dużo, ale brakowało liczb. Aż do niedzielnego meczu w Płocku.
W końcu kibice, dziennikarze przestaną liczyć spotkania bez gola…
Tak. Przyznam, że gdzieś to we mnie siedziało, ale z drugiej strony nie przejmowałem się tym aż tak bardzo. Wiedziałem, że jak będę ciężko pracował, to ten gol w końcu wpadnie. I w Płocku nadszedł ten dzień.
Gdy trener podjął decyzje o tym, kto zagra w pierwszym składzie, to trochę Pana rozczarowało, zasmuciło, że nie udało się zimą wywalczyć miejsca w „11”?
Zawsze jest taki delikatny zawód, że po tak solidnie przepracowanym obozie brakuje miejsca w podstawowym składzie. Ale my jesteśmy zespołem – musimy wspierać siebie bez względu na to, kto, gdzie zaczyna. W Płocku pokazaliśmy, że wejście z rezerwy też jest ważne. Myślę, że ja i Paweł chyba zrobiliśmy dobrą robotę i pomogliśmy drużynie wygrać ten mecz.
Zakładam, że nie pogodził się Pan z rolą rezerwowego i występem z Wisłą dał sygnał do trenera, że może odważniej stawiać na Marcina Listkowskiego.
Chcę grać. Ważne, by dawać takie impulsy i cieszę się, że w Płocku to wyszło. Skład to wynik pracy wszystkich chłopaków w meczach i na treningach. Ja zrobię wszystko, by w tygodniu zapracować na jeszcze większą szansę. Oby to się udało.
Na boisku błyskawiczna decyzja – strzał z dystansu. Weszło idealnie.
Dobrze, że nie kombinowałem z przyjmowaniem piłki i teraz cieszę się, że powiodło się.
Teraz już pójdzie lepiej?
Mam taką nadzieję.
Dla Pogoni mecz w Płocku skończył się super, ale długo, długo niewiele dobrego prezentowaliście. Czym to mogło być spowodowane?
Będziemy to spokojnie analizować, ale nie spodziewaliśmy się, że Wisła wyjdzie na nas aż tak wysoko. Wiedzieliśmy, że będzie starała się grać agresywnie, ale w I połowie robili to na bardzo dużej intensywności i wysoko. Przed spotkaniem zakładaliśmy sobie, że to my przejmiemy inicjatywę, ale tego nie zrobiliśmy. Dobrze, że skończyło się jak się skończyło i wywieźliśmy trzy punkty.
Ze Śląskiem będzie spokojniej?
Raczej tak. Takie zwycięstwa jak z Wisłą – gdy trzeba gonić wynik, gdzie wyrywa się zwycięstwo w końcówce – to dużo daje każdej drużynie. My też zyskamy, jeszcze mocniej nas to zjednoczy, a zarazem będziemy spokojniejsi przed meczem ze Śląskiem. Damy z siebie maksa.