Marcin Baszczyński oficjalnie w Ruchu Chorzów (ZDJĘCIA)
Marcin Baszczyński został w piątek piłkarzem chorzowskiego Ruchu. 35-letni obrońca ostatnio grał w warszawskiej Polonii, do „Niebieskich” wrócił po 13-letniej przerwie.
Zobacz więcej zdjęć na DziennikZachodni.pl
Po trzynastu latach Marcin Baszczyński znów zagra w Ruchu Chorzów, w którym chce zakończyć karierę. Podpisał kontrakt ważny do końca tego sezonu, z opcją przedłużenia o rok. - Chcę, aby Ruch wrócił na właściwie tory, czyli miejsce w górnej połowie tabeli. Postaram się pomóc chłopakom na boisku. Cicha ma znów się stać twierdzą, jak to było dawniej - mówi 35-letni obrońca, który rozwiązał kontrakt z Polonią Warszawa.
"Baszczu" dostał koszulkę z numerem 44. - Wiem, że ta liczba kojarzy się z klasyką literatury, ale Marcin dostał ją z bardziej prozaicznego powodu - tłumaczy dyrektor sportowy Ruchu Mirosław Mosór. - On zawsze grał z czwórką, a w naszej drużynie jest już zajęta przez Żelijko Djokicia, stąd pomysł, aby dodać mu drugą. Dla nas najważniejsze, że skończył się już półroczny serial związany z Baszczyńskim. Chcieliśmy go pozyskać już latem ubiegłego roku.
Baszczyński wspominał, że do drużyny jako młokosa wprowadzali go m.in. właśnie Mosór i Dariusz Gęsior, którzy teraz są działaczami Niebieskich.
- Moja historia zatoczyła koło i znów jestem na Cichej. Nie ma jednak mowy, o spokojnym dogrywaniu kariery. Zawsze wychodzę na boisko, aby wygrywać. Grałem już w Polonii z Maćkiem Sadlokiem, w Wiśle spotkałem się z Piotrkiem Stawarczykiem. Nie będzie problemu z dogadaniem się - mówił "Baszczu" w czasie konferencji prasowej, aby w tym momencie przerwać. - Coś mi tu wibruje - tłumaczył, wyciągając telefon z kieszeni spodni. - O właśnie dzwoni Sadlok! - wyjaśnił.
Nowy zawodnik Ruchu rozpoczął już treningi, ale w sobotnim sparingu z Rozwojem Katowice jeszcze nie zagra. - Wiem, że muszę walczyć o miejsce w składzie, bo nikt z urzędu mi go nie da - podkreśla Baszczyński, który w 1995 roku trafił do Ruchu z Pogoni Ruda Śląska. - W sparingu przeciw Ruchowi strzeliłem dwie bramki, wypatrzył mnie zmarły niedawno trener Jan Gosławski i zaprosił na Cichą. Szybko "przerobił" mnie na zawodnika defensywnego i chyba dobrze się stało.
Mówi się, że "Baszczu" zrezygnował z 500 tys. złotych, aby rozwiązać kontrakt w Polonii i przejść do Ruchu. Pół miliona to kwota, którą mógł zarobić do końca tego sezonu w "Czarnych Koszulach".
- Pewnie będą tacy, którzy nazwą mnie głupcem, ale od początku, gdy byłem w Polonii, coś w tym klubie było nie tak. Już mnie to męczyło. Najtrudniej mi było odejść z szatni, bo zrobiliśmy razem coś fajnego w lidze. Z Polonią rozstałem się bez przepychanek, w zgodzie - podkreśla Baczczyński, które największe sukcesy odnosił w Wiśle Kraków.
- Moim największym sukcesem jest to, że kibice klubów, w których grałem witają mnie potem w innych drużynach brawami. Do Ruchu wracam jak do domu, ale Wisła to kawał mojego życia. Kibice muszą więc zaakceptować Baszczyńskiego podzielonego - kończy nowy zawodnik Niebieskich.
Agnieszka Radwańska wygrała turniej w Sydney! W finale upokorzyła Dominikę Cibulkovą