Manchester United skazany na pożarcie? [KOMENTARZ]
Przed nami pierwsze spotkania ćwierćfinałowe Ligi Mistrzów. Jedne będą wyrównane, inne mniej. W roli ofiary stawiany jest Manchester United i nie bez przyczyny – ich rywalem będzie niepokonany Bayern Monachium, w starciu z którym każdy klub w Europie może czuć się tym gorszym. Nie inaczej jest w przypadku Czerwonych Diabłów.
Nie ulega wątpliwości, że w dzisiejszym pojedynku na Old Trafford faworyt jest jeden. Bayern Monachium do Teatru Marzeń przyjeżdża w roli świeżo upieczonego mistrza Niemiec, a przed spotkaniem Ligi Mistrzów mógł sobie pozwolić na chwilę oddechu. Manchester natomiast ciągle goni rywali w lidze, a przed nim spotkanie z największym z europejskich gigantów. Spotkanie, w którym miast liczyć szanse na zwycięstwo, lepiej jest szacować wysokość ewentualnej porażki.
Gdyby spojrzeć na to, co oferuje piłkarska Europa, wybór jest ogromny. Najlepsze teamy starego kontynentu znajdziemy właśnie w Lidze Mistrzów, jednak jedni drugim nierówni, co zobaczyć możemy i prawie na pewno ujrzymy już dzisiaj. Bez wątpienia prym wiedzie właśnie Bayern Monachium, który za Pepa Guardioli sprawuje się równie dobrze, jeśli nie lepiej, co za kadencji Juppa Heynckesa.
Bawarski zespół już po 27. kolejce mógł cieszyć się tytułem mistrzowskim, jednak to nie oznacza braku wyzwań – do pobicia jest rekord sezonu ligowego bez porażki, a już dziś czeka na Bawarczyków pojedynek z Manchesterem United, drużyną w tym sezonie dużo słabszą, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni, a przede wszystkim dużo gorszą od Bayernu. Póki jednak piłka w grze, gracze z Monachium muszą mieć szacunek do rywala. Tym bardziej jest to wskazane, jeżeli spojrzeć na ewentualne problemy świeżo upieczonych mistrzów. W spotkaniu na Old Trafford zabraknie m.in. Thiago Alcantary oraz Dantego. Ten ostatni stanowił o sile obrony, która w spotkaniu z Anglikami może – chociaż nie musi – okazać się piętą achillesową Bawarczyków. Niepewny jest Boateng, a asystować mogą mu Javi Martinez lub van Buyten, którzy również nie uchodzą za mury nie do przejścia.
To jednak nie znaczy, że zawodnicy Davida Moyesa mogą czuć się w uprzywilejowanej sytuacji. Skądże znowu – Manchester United w tym sezonie prezentuje formę tak nierówną i, mówiąc wprost, słabą, że gracze z diabłem na piersi bez wątpienia czują, w jak trudnej sytuacji się znajdują. Atmosferę podgrzewał Ryan Giggs mówiąc, że jego drużyna gra u siebie i nie pozwoli rywalowi na łatwą przeprawę. Miał zapewne rację, jednak bez Juana Maty i Robina van Persiego (autora hat tricka w rewanżu z Olympiakosem) sprawa się znacznie komplikuje.
Sam Giggs zresztą słowa te mógł wypowiedzieć mając w pamięci legendarne spotkanie na Camp Nou. Wówczas Manchester United przegrywał finał Ligi Mistrzów właśnie przeciwko Bayernowi Monachium, by w doliczonym czasie gry zdobyć dwa gole i wykraść niemal pewne trofeum rywalowi. Czy mamy szanse na powtórkę takich emocji? Szanse są zawsze, warto jednak skupić się na tym, jak duże one są.
W tym wypadku warto powiedzieć wprost – niewielkie. Obrona Manchesteru United nadal jest daleka od ideału, środek pola już w meczu przeciw Manchesterowi City dał się ogrywać. Kluczowa będzie postawa Wayne’a Rooneya, który w tym sezonie jest jednoosobową orkiestrą z Old Trafford, czy jednak jedno nazwisko wystarczy? Bayern takich ma aż kilka, a wśród nich Robben, Ribery, Goetze i inni. Istotne dziś będzie też wypoczęcie – Bawarczycy mieli już mecz odpoczynku, natomiast Diabły musiały długo walczyć o swoje. Fani Manchesteru United muszą całym sercem wspierać swój klub w tym dwumeczu, jednak tym samym muszą być świadomi i gotowi na porażkę. Od Davida Moyesa zależy jak wielkie i jak bolesne będą jej wymiary, jednak przeciw Bayernowi Monachium nikt w tym sezonie nie może czuć się równy rywalowi.