Malinowski otrzymał pamiątkową koszulkę Ruchu. "To niezapomniane chwile, dla nich warto grać w piłkę" (ROZMOWA)
- To są niezapomniane chwile i dla nich warto grać w piłkę. Nie spodziewałem się tego, dlatego tym bardziej dziękuję działaczom, trenerom, a przede wszystkim kibicom, za to, że mogłem dla nich grać - wyznaje Marcin Malinowski, były piłkarz Ruchu, a obecnie Porońca Poroniec, który w przerwie ligowego meczu "Niebieskich" z Podbeskidziem otrzymał pamiątkową koszulkę z numerem równym jego występom w chorzowskim klubie.
fot. Arkadiusz Ławrywianiec / Polska Press
W uznaniu zasług klub przygotował dla Pana miłą niespodziankę. Otrzymał Pan w przerwie meczu z Podbeskidziem koszulkę z numerem 216 - liczbą występów w Ruchu. Łezka w oku się zakręciła?
Nie, ale było blisko. To są niezapomniane chwile i dla nich warto grać w piłkę. Nie spodziewałem się tego, dlatego tym bardziej dziękuję działaczom, trenerom, a przede wszystkim kibicom, za to, że mogłem dla nich grać.
Przyjmując koszulkę uderzyłeś się w serce, na znak, że Ruch pozostanie w nim na zawsze?
Oczywiście. Siedem lat gry, tego nie da się łatwo wymazać z pamięci. Z pewnością będzie to coś, o czym długo będę pamiętał. Jasne, są też inne kluby i Ruch nie jest jedynym, który mam w sercu, ale ostatnie lata, które tu spędziłem to było coś fajnego.
Który moment podczas pobytu w Ruch wspominasz najlepiej?
Takich momentów było kilka. Trudno wybrać ten najważniejszy. Może bramki, bo nie strzelałem ich za dużo, na pewno podium, jedno czy drugie, bo umówmy się, że przez te kilka lat mojej przygody z piłką sukcesów nie było nie wiadomo ile. Szkoda, że zabrakło tej wisienki na torcie, czyli mistrzostwa Polski, a uważam, że brakowało niewiele.
Od tego sezonu grasz w trzecioligowym Porońcu Poronin. Inauguracja nie była udana (porażka 0:3 z Łysicą Bodzentyn - red.).
Nie najlepsza z całą pewnością. Ale to jest właśnie urok piłki nożnej. Można powiedzieć, że zaczęliśmy wręcz od małego blamażu. Mam nadzieję, że szybko się z tego otrząśniemy. Mam nadzieję, że szybko pokażemy, że umiemy grać w piłkę na wysokim poziomie, a mamy od tego fachowców, że tak powiem "wysokich lotów".
Jako rodowity "hanys" jak czujesz się na Podhalu?
Nie ma najmniejszego problemu, jest nas kilku, w ekipie "rozjazdowej". Część chłopaków z Krakowa, ktoś ze Śląska, tak że spokojnie sobie radzimy.
W Chorzowie notował Marcin Szczepański