Magdziarz: GKS nie będzie miał przed nami żadnych tajemnic (ZDJĘCIA)
- Nie udało się z Arką, to mam nadzieję, że "odpalimy’’ z GKS Katowice. Gdyby udało się to połączyć z "kołyską" dla mojej córki, Lenki, byłbym bardzo szczęśliwy - przyznał kapitan warciarzy, Tomasz Magdziarz.
Według niego nastroje w drużynie po porażce na inaugurację wiosny z Arką Gdynia (0:1) nie są najlepsze. - Wiadomo, że jesteśmy zawiedzeni, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Musimy być cierpliwi, bo mamy dziesięciu nowych gracz w wyjściowej jedenastce. Potrzeba czasu, żeby to wszystko scalić - dodał Tomasz Magdziarz, który ostatnio więcej czasu spędzał z żoną Joanną niż z kolegami. Nikt nie miał mu tego za złe, bo siostra 10-letniej Laury w tym tygodniu musiała być na pierwszym planie.
Ze spokojem do starcia z GKS Katowice podchodzi trener Maciej Borowski. - Aura nas nie rozpieszcza, więc musieliśmy przenieść się na sztuczną murawę. Rytm przygotowań nie został jednak zakłócony. Analizowaliśmy mocne i słabe strony rywala i myślę, że na odprawie GKS nie będzie miał przed nami żadnych tajemnic. Szczególną uwagę musimy zwrócić na Przemysława Pitrego - podkreślił niespełna 30-letni szkoleniowiec "Dumy Wildy".
O byłym snajperze Amiki i Lecha kapitan zielonych powiedział natomiast, że to 70-80 procent siły katowickiego zespołu. Jego poczynań nie zneutralizuje na pewno Chińczyk You Fei, który zdaniem trenera jeszcze musi poczekać przynajmniej siedem dni na debiut w zespole warciarzy.
Borowski ostrożnie wypowiadał się na temat zmian personalnych. - Nie będziemy co tydzień wymieniać 5-6 elementów. Przewiduję raczej 1-2 korekty w wyjściowej jedenastce. Dogłębnie analizowaliśmy straconą bramkę w meczu z Arką. W sytuację było zaangażowanych co najmniej pięciu zawodników. Nie mogę wszystkich posadzić na ławce. Bramkarz Łukasz Radliński był jednym z nich, ale trudno dojść do wniosku, że to akurat on jest głównym winowajcą - przekonywał Borowski.
Mimo że główną płytę w "ogródku" pokryła warstwa śniegu, to zieloni są pewni, że spotkanie zostanie rozegrane. - Nad doprowadzeniem jej do użytku pracuje sztab ludzi. Mamy jeszcze trzy dni i na pewno dobrze je wykorzystamy - zauważył rzecznik pierwszoligowej ekipy z Drogi Dębińskiej, Hubert Niedzielski.
Warciarze mieliby ułatwione zadanie, gdyby mogli uruchomić podgrzewanie płyty. Tego typu sugestie przyjęto ze zrozumieniem, ale wątpliwości rozwiał kapitan zielonych. - Jak się zrzucimy na włączenie ogrzewania, to jeszcze dzisiaj zakwitnie trawa - mówił żartobliwie do dziennikarzy popularny "Madzi".
Łukasz Teodorczyk: Najpierw gol dla Lecha, a potem dla kadry