menu

Maciej Sadlok: Wszyscy w Krakowie czują zawód

22 października 2017, 07:29 | Bartosz Karcz

Maciej Sadlok nie mógł być zadowolony po meczu z Legią Warszawa. Wisła Kraków przegrała pierwszy mecz w tym sezonie na własnym stadionie. Krakowianie, mimo ambitnej postawy, nie byli w stanie skruszyć muru, jaki mistrzowie Polski postawili przed swoją bramką.


fot. Wojciech Matusik

Sadlok, zapytany, czego najbardziej Wiśle zabrakło w tym spotkaniu, mówi: – Myślę, że paru rzeczy. Na pewno trochę szczęścia, bo stworzyliśmy sobie parę sytuacji, żeby pokusić się choćby o remis. Niestety, piłka nie zawsze chce wpaść. Akurat tym razem był taki dzień, że nie wpadła. Myślę, że zabrakło nam też jakości i spokoju w niektórych sytuacjach. Może trochę w rozegraniu, gdzie brakowało nam trochę dojrzałości, bo umówmy się, Legia mimo swojego kryzysu, ma klasowych zawodników, jeśli chodzi o polską piłkę. Żeby wygrać taki mecz, musi być coś ponad stan.

Wisła straciła gola po szybkiej i ładnej akcji Legii, ale kuriozalne w tej sytuacji było to, że wszystko stało się pod rzucie wolnym pod… warszawską bramką. – To jest duża bolączka i będziemy na pewno analizować tę sytuację, żeby coś takiego nam się nie przytrafiało. Do tej pory tak nie było. Na pewno będziemy wyciągać wnioski, kto za co był odpowiedzialny. Chodzi o to, żeby to się nie powtarzało – tłumaczy Sadlok.

Legia po zdobyciu bramki cofnęła się, ale broniła się dobrze i mądrze. Można było odnieść wrażenie, że taka sytuacja bardzo odpowiadała warszawiakom. – Myślę, że Legia przyjeżdżając tutaj wiedziała, że łatwy mecz to dla nich nie będzie – mówi obrońca Wisły. – Ułożyło się to dla nich bardzo dobrze. Dość szybko strzelili bramkę i mieli większą kontrolę nad meczem. Próbowaliśmy, jak mogliśmy, dążyliśmy mocno do bramki. Na pewno nie można naszej drużynie zarzucić braku zaangażowania i chęci zwycięstwa. Szkoda, że przy takim święcie, jakie tutaj mieliśmy, tak się to skończyło.

Mecz z Legią był na stadionie przy ul. Reymonta prawdziwym świętem. Padł rekord frekwencji, ale kibice Wisły nie mogli cieszyć się ze zwycięstwa swojej drużyny. – Wszyscy w Krakowie czują zawód – przyznaje obrońca Wisły. – My tak samo. Świetnie było na trybunach i życzę sobie tego i całej drużynie, żeby częściej takie obrazki były. Duże słowa uznania dla kibiców Wisły Kraków za wspaniały doping. Również za to, co stało się po spotkaniu, że mimo przegranej podziękowali za walkę. Tak to musi wyglądać, a my piłkarze będziemy robić wszystko, żeby się odwdzięczać i na pewno dodaje nam to „powera” na kolejne mecze.

Po meczu ze Śląskiem Wrocław Maciej Sadlok mówił, że Wisła przystąpi do spotkania z Legią w lepszej sytuacji od warszawian. Okazało się, że jednak „Białej Gwieździe” brakuje argumentów, żeby pokonać rywala z ul. Łazienkowskiej. – Na pewno brakuje – przyznaje Sadlok. – Cały czas powtarzamy, że wiemy, nad czym mamy pracować i proszę mi uwierzyć, że pracujemy. Wiemy, że mamy jeszcze duże mankamenty. Krok po kroku staramy się jednak eliminować te gorsze strony, tak żeby Wisła na dobre zagościła w czołówce tabeli.

Wisła nie musiała przegrać tego meczu, gdyby w samej końcówce po podaniu właśnie Macieja Sadloka Carlitos pokonał Arkadiusza Malarza. Sytuacja była znakomita, ale jednak bramkarz Legii zdołał odbić piłkę. – Szczerze przyznam, że byłem pewien Carlos zmieści tę piłkę – mówi Sadlok. – Fajna akcja wyszła, ale niestety, nie zawsze Carlos wszystko będzie trafiał. Bardzo wysoko sobie zawiesił poprzeczkę, ale taki jest sport. Nie będzie zawsze piłka wpadła. Dlatego jedziemy dalej.

Dziennikarze pytali również Macieja Sadloka o Krzysztofa Mączyńskiego, który w Krakowie musiał radzić sobie nie tylko z wiślakami na boisku, ale również niechęcią trybun. – Szczerze mówiąc, nie zajmowałem się tym za bardzo – powiedział na ten temat obrońca „Białej Gwiazdy”. – Chciałem się skupić na naszej drużynie. Krzysiek radzi sobie z presją. Gra różne ciężkie mecze. Dlatego myślę, że był na to przygotowany.
Jeśli chodzi o Mączyńskiego, to już na samym początku Maciej Sadlok zaatakował go dość ostro, ale obrońca Wisły mówi na ten temat: – Taka była sytuacja, ale oczywiście nie było w tym nic złośliwego. Czasami trzeba po prostu pokazać, że nie będzie łatwo rywalowi.

Teraz przed wiślakami kolejny bardzo ciężki mecz. W następnej kolejce „Biała Gwiazda” zagra w Poznaniu z Lechem. – Jedziemy na bardzo ciężki teren i morale byłoby jeszcze wyższe, gdybyśmy wygrali – przyznaje Sadlok. – Nie będzie jednak tak, że spuścimy głowy po przegranej. Będziemy robić dalej swoje, mamy jakąś drogę obroną i musimy się tego trzymać. Każdy musi wykonywać to, co do niego należy, a będziemy po prostu punktować.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków;nf

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Autor Bartosz Karcz


Polecamy