menu

Maciej Murawski: Probierz lubi gierki psychologiczne [ROZMOWA]

28 kwietnia 2017, 19:06 | Michał Skiba

Reforma ligi sprawia, że nie ma czasu na szansę dla młodych piłkarzy, bo ciągle trwa walka „o coś” - mówi Maciej Murawski, były piłkarz m. in. Legii i Lecha.


fot. Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa

Rundę finałową Lotto Ekstraklasy trener Jagielloni Białystok Michał Probierz nazwał pucharem maja. Chyba czuć było w nim żal, że sezon jeszcze się nie zakończył.

Trudno odgadnąć, co miał na myśli. Wiemy, że nie jest fanem tej reformy, zwłaszcza w momencie, gdy jego zespół po 30. kolejkach był na szczycie ligi. Każdy od początku sezonu wiedział, na co się pisze. Trener Probierz jest znany z tego, że lubi trochę kontrowersji w swoich wypowiedziach. Uprawia psychologiczne gierki, by zrzucić z zespołu trochę presji. Przeciwnicy mają czuć stres. Jagiellonię czeka walka o tytuł z trzema zespołami, więc tych gierek psychologicznych jeszcze trochę będzie.

Presja też już nie zniknie. Każda próba przerzucania jej na przeciwnika to teraz ważny element walki o tytuł.

To robi trener Probierz, mówi rzeczy, które mają wyprowadzić z równowagi rywali. Możemy pogratulować Jagiellonii pierwszego miejsca w rundzie zasadniczej, ale przepisy są, jakie są. Nie jestem jakimś wielkim fanem dzielenia punktów, ale trzeba rozegrać kolejne spotkania i potwierdzić, że jest się najlepszym. Projekt „ESA37” to emocjonująca i interesująca reforma. Natomiast nie mam pewności, czy podnosi się poziom ligi. Nie ma miejsca i czasu na wprowadzanie młodych zawodników, cały czas jest presja - drużyny walczą o mistrzostwo, puchary lub o utrzymanie. Największy plus tych zmian to emocje.

W grupie mistrzowskiej każdy mecz może być hitem. Trener Legii Jacek Magiera mówi, że dla niego terminarz nie ma znaczenia.

Myślę, że Jacek w dużo mniejszym stopniu prowadzi psychologiczne wojenki. Wie, że zespół musi wygrać każde spotkanie, jeśli chce zdobyć tytuł. Wtedy pierwszy mecz z Wisłą, a ostatni z Lechią - to nie ma znaczenia. Determinacja osiągnięcia sukcesu sprawia, że kolejność tych trudnych spotkań jest bez znaczenia.

Co spowodowało, że Legia stała się tak konsekwentna w delegacjach?

Legia pobiła rekord - za dziewięć wygranych z rzędu na wyjeździe należy ją chwalić. Legioniści mieli przy tym dużo szczęścia, np. w Gdańsku i w Poznaniu, gdzie musieli gonić wynik. Piłkarze Magiery mają doświadczenie w meczach o stawkę, czują się dobrze, gdy ciśnienie jest duże, a stadion wypełniony kibicami. Na Łazienkowskiej bywa, że przeciwnicy grają z Legią na dużym luzie, bez wiary w sukces. Legia jest zawsze faworytem, a wtedy koncentracja spada. Kilka takich spotkań widzieliśmy - legioniści nie mogli się mentalnie przestawić po dwumeczu w Lidze Europy z Ajaksem Amsterdam. Stąd pojawiały się wpadki z Ruchem Chorzów lub Bruk-Betem Termaliką.

Lechia Gdańsk przez mecze wyjazdowe traci olbrzymią szansę na mistrzostwo?

Piłkarze Lechii czują się dobrze tylko wtedy, gdy mają piłkę przy nodze. Kiedy przeciwnik gra za linią piłki, ustawiony na własnej połowie. Na wyjazdach Lechia gra z rywalami, którzy są bardziej pewni siebie i chcą zaatakować. Wtedy gdańszczanie są bezradni. Ten balans między ofensywą i defensywą jest zachwiany z przewagą na grę do przodu. Bywa tak, że za bronienie bramki odpowiedzialni są tylko obrońcy i Dušan Kuciak, który wszystkiego nie obroni. Trener Nowak musi popracować nad grą defensywną całego zespołu. Środek pola złożony z Miloša Krasicia, Ariela Borysiuka i Rafała Wolskiego musi więcej pomagać obrońcom. Inaczej trzeba będzie zmienić ten układ. Jak patrzę na drużyny walczące o mistrzostwo - Jagiellonia ma Jacka Góralskiego, Tarasa Romanczuka i Rafała Grzyba.

W Legii balans tworzą Michał Kopczyński i Thibault Moulin.

Dokładnie, w Lechu wymieniają się Maciej Gajos, Łukasz Trałka i Aziz Tetteh. Jak w Gdańsku zobaczymy, że grający w pomocy Flávio Paixão praktycznie nie broni, to zaczyna brakować ludzi od noszenia fortepianu.

Lech Poznań zaczął rok wyśmienicie, oczekiwania rosły i poznaniacy zaczęli gubić punkty. Nie wytrzymują presji?

Trudno znaleźć w ekstraklasie zespół, który jest regularny w swoich poczynaniach i po dobrym meczu zagra następny jeszcze lepszy. Korona Kielce zagrała dobrze w Warszawie, a później fatalnie u siebie z Bruk-Betem. Oczekiwanie wobec Lecha, że będzie wygrywał każdy mecz 3:0, mogą się źle skończyć. Oglądałem na żywo w Poznaniu spotkanie Lecha z Górnikiem Łęczna i widziałem, jak lechici byli w szoku, że Łęczna prezentowała się bardzo dobrze na Bułgarskiej. Lech przebudził się w drugiej połowie, ale starczyło to tylko do remisu. Pamiętamy Kolejorza, który częściej był krytykowany za grę niż chwalony w ostatnich latach. Obecne rozgrywki również zaczęli źle, dopiero przyjście trenera Nenada Bjelicy sprawiło, że Lech stał się kandydatem na mistrza.

Trzecia porażka z rzędu w finale Pucharu Polski będzie dla Lecha katastrofą.

Finał z Arką Gdynia spowoduje, że w meczu poprzedzającym finał, lub tym po, może spaść koncentracja. Przegrana byłaby dużym ciosem dla kibiców Lecha, ale mało realnym. Lechici są potężnymi faworytami, choć Arka ostatnio dobrze zaprezentowała się w meczu z Lechem. Pamiętamy, gdy w 2015 r. Legia wygrała z Kolejorzem finał Pucharu Polski, a potem roztrwoniła przewagę punktową w lidze. Finał to dodatkowy mecz, trudny, może dać kopa lub podciąć skrzydła.

MAGAZYN SPORTOWY24;nf - Piotr Czachowski podsumowuje rundę zasadniczą Ekstraklasy


[wideo_iframe]//get.x-link.pl/12961d08-ae0d-9cdd-333f-600ba7b08b0f,c3078871-5725-9260-6e75-735a3104d7fc,embed.html[/wideo_iframe]