Maciej Murawski: Lech Poznań nie ma pazerności Legii Warszawa
W sobotę przy Bułgarskiej Lech Poznań podejmie Legię Warszawa. - Można być kibicem i Legii, i Lecha - mówi nam były piłkarz obu klubów Maciej Murawski. Czego spodziewa się przed hitem 28. kolejki PKO Ekstraklasy?
fot. fot. adam jankowski / polska press
fot. fot. adam jankowski / polska press
fot. fot. adam jankowski / polska press
fot. fot. adam jankowski / polska press
fot. fot. adam jankowski / polska press
Przy niepowodzeniach Legii z początku sezonu wydawało się, że tytuł należy do Lecha, ale będzie ciężej niż się wydawało.
Raków i Pogoń to bardzo dobre zespoły i dlatego Lech nie ma łatwo. Nie można ich lekceważyć. Obie drużyny były mocne rok temu, ale teraz są jeszcze lepsze. Największy skok jakościowy wykonał Lech, bo rok temu nie wyglądał najlepiej, ale tego się spodziewano.
Legii został już tylko cień szansy na awans do europejskich pucharów. Jedyna nadzieja to zajęcie 4. miejsca, do którego tracą obecnie 8 punktów.
Legia dobrze punktuje na wiosnę, ale te szanse są małe. Wyjazdy do Poznania i Szczecina to nie są łatwe mecze i nawet bardzo dobra forma może nie wystarczyć. Wypadł Paweł Wszołek, Czarek Miszta, Josue się z czymś boryka. Legia, oczywiście, może sprawić niespodziankę, ale trener Vuković byłby cudotwórcą, gdyby to się udało.
Wspomniał Pan o Josue. Portugalczyk w końcu gra na miarę swoich możliwości i obecnie jest chyba najważniejszym punktem drużyny.
Jesienią cała Legia była w potężnym kryzysie fizycznym i psychicznym. Najsłabszym meczem Legii na wiosnę było starcie z Wartą Poznań, w którym nie grał. W ważnym starciu z Zagłębiem Lubin był za to kluczowym piłkarzem. Josue wnosi luz, dużą jakość, pewność siebie i nie boi się piłki. Niektórzy piłkarze chowają się w trudnych momentach meczu, a on wychodzi przed szereg.
Pan grał dla obu zespołów. Miał Pan przez to jakieś problemy? W końcu znamy różne historie byłych piłkarzy Lecha i Legii.
To były trochę inne czasy, a internet nie był tak popularny. Nie mogłem poczytać sobie komentarzy kibiców, może i dobrze [śmiech]. Moje przejście z Lecha do Legii było bardzo łagodne. Te transfery dziś kojarzą się z wielkimi emocjami, ale w przeszłości było ich więcej. Komentowałem mecz Lecha na stulecie klubu i grał m.in. Jarosław Araszkiewicz czy Mirosław Okoński, czyli zawodnicy, którzy reprezentowali barwy obu klubów. Kiedyś pamiętam grałem w sparingu Legia-Lech na Łazienkowskiej i kibice gości skandowali moje nazwisko, także da się [śmiech]. Mimo przejścia do Legii czułem sympatię od kibiców Lecha. W Legii też czułem wsparcie fanów. Cieszę się, że było mi dane reprezentować barwy obu klubów.
Jak porównałby Pan stosunek kibiców do obu klubów?
To są dwa wielkie kluby w historii polskiej piłki. Lech jest hegemonem w Wielkopolsce, ale nie tylko tam ma kibiców. Ja jestem z Zielonej Góry i tam jest pełno fanów Kolejorza. Z Legią jest podobnie, ale budzi skrajne emocje. Albo się Legię kocha, albo nienawidzi ,co czyni go wyjątkowym klubem. Są kibice, którym Lech jest obojętny. Z Legią tak nie jest. Gdziekolwiek nie jadą na mecz wyjazdowy, to jest to spotkanie sezonu dla rywali.
Z Legii kibice się wręcz śmieją.
To klub z ogromnymi ambicjami i "hejterzy" cieszą się z potknięć Legii. Z drugiej strony to oni grają najczęściej w pucharach europejskich i oni zdobywają najwięcej punktów rankingowych dla Ekstraklasy. Fajnie by było, jakby inne kluby też powalczyły. Od Legii zawsze wymaga się dużo więcej i grając dla niej ,trzeba udźwignąć presję.
Czy można być kibicem Lecha i Legii [śmiech]?
[śmiech] Nie jest to łatwe, ale ja osobiście lubię oba kluby. Szanuję oba. W moim przypadku jest to też uwarunkowane znajomościami. Do Lecha wrócił Tomek Kędziora, który jest Zielonej Góry. Miałem okazję go poznać wiele lat temu i przez jego powrót zacząłem się więcej interesować Lechem. Z drugiej strony, Legię prowadzi trener Vuković, którego znam 20 lat. Przede wszystkim lubię kluby, które dobrze grają i mają historię.
W ostatnich latach Legia i Lech to dwa największe kluby w Polsce. Jeśli mogłyby się od siebie czegoś nauczyć, to Pana zdaniem czego?
Lech na pewno chciałby trofea Legii, bo w ostatnich latach zdobyli ich więcej. Myślę też, że determinacji. Miałem wrażenie, że w Poznaniu chcieli zdobyć mistrzostwo, ale nie był to cel numer jeden i drugie miejsce też ich zadowalało. W międzyczasie wypromowali kilku młodych piłkarzy, co oczywiście im dzisiaj pomaga. W Legii zawsze jest podejście „mistrzostwo albo katastrofa”. Coś takiego miała Wisła Kraków Bogusława Cupiała. Brakuje im trochę pazerności na trofea. Legia natomiast z pewnością chciałaby stabilność finansową Lecha, bo nie jest teraz zbyt kolorowo. Myślę, że byłaby wtedy bardzo szczęśliwa. W ostatnich latach Legia zarabiała dużo, ale wydawała jeszcze więcej. Lech wydawał mniej niż zarabiał. Oczywiście mógłbym też powiedzieć, że miejsce w tabeli w tym sezonie, ale to zbyt oczywiste.