menu

Maciej Jankowski: Wyniki Wisły szokują

15 września 2016, 02:15 | Rozmawiał Bartosz Karcz

Rozmowa. Były piłkarz „Białej Gwiazdy” MACIEJ JANKOWSKI strzelił swoją pierwszą bramkę dla Piasta Gliwice, a teraz szykuje się do meczu z krakowską drużyną przy Reymonta.

Maciej Jankowski zagrał ostatnio dobry mecz z Górnikiem Łęczna
Maciej Jankowski zagrał ostatnio dobry mecz z Górnikiem Łęczna
fot. fot. Lucyna Nenow

- Długo kazał Pan czekać w Piaście na tak udany występ jak w meczu z Górnikiem Łęczna, w którym zaliczył Pan bramkę i wypracował rzut karny. Powrót trenera Latala tak Pana natchnął?

- Nie określiłbym tego w ten sposób. To bardziej kwestia tego, że w ostatnim czasie dostałem więcej szans na grę. Już przed meczem z Górnikiem dwa razy wychodziłem w podstawowym składzie. Nabrałem trochę pewności siebie i staram się wykorzystać szansę, którą dostałem.

- Stać Pana na to, żeby być skutecznym w kolejnych spotkaniach?

- Nie chciałbym poprzestać tylko na tym jednym meczu. Najlepiej byłoby potwierdzać wysoką formę w kolejnych spotkaniach. Bardziej nawet chodzi mi o dobrą grę niż bramki. Żeby tak jednak było, to potrzebna jest mi regularna gra.

- Wydawało się, że mecz z Górnikiem Łęczna będzie dla Was mocnym przełamaniem, bo szybko objęliście prowadzenie aż 3:0. Jak się jednak okazało, to nie wystarczyło, żeby wygrać spotkanie. Fakt, że punkty straciliście w tak dramatycznych okolicznościach, dobił Was mocno, czy raczej wywołał sportową złość?

- Możemy tylko żałować straconych punktów w takich sposób, ale moim zdaniem rozwodzenie się nad tym nic nie pomoże. Trzeba patrzeć w przyszłość, na następne mecze.

- To następne spotkanie gracie z Wisłą z Krakowie. Jak Pan patrzy na dzisiejszą „Białą Gwiazdę”, to jest Pan mocno zaskoczony siedmioma porażkami z rzędu?

- Przyznam, że jestem mocno zaskoczony, nawet zaszokowany, że Wiśle idzie aż tak źle. Nie wiem do końca z czego to się wzięło, czy to tylko jakaś totalna kumulacja pecha, czy coś innego. Znam tych chłopaków i uważam, że ich potencjał jest na tyle wysoki, że wyniki osiągane przez Wisłę trzeba uznać za szokujące.

-Rzeczywiście jest tak, że jedna, druga, trzecia porażka z rzędu odbierają pewność siebie, powodują strach przed podejmowaniem ryzyka na boisku?

- Na pewno tak jest. A jak dochodzą do tego jeszcze rzeczy, które dzieją się w klubie i wokół niego, to nie ułatwia drużynie wyjścia z kryzysu. Wszyscy wiemy, że w Wiśle ostatnio dużo się działo i nie były to pozytywne rzeczy. Myślę, że w głowach wiślaków odkładają się te porażki. Każda kolejna coraz bardziej. To jest taki korkociąg, z którego bardzo trudno jest wyjść i trudno w takiej sytuacji o widowiskową grę na luzie, którą Wisła na pewno potrafi prezentować.

- Zagracie zatem w sobotę z ostatnią drużyną w tabeli, która przegrała siedem meczów z rzędu. Pewnie jednak dzwoni w szatni Piasta dzwonek ostrzegawczy, że kiedyś ta Wisła musi się przełamać.

- Nie ma na pewno czegoś takiego, że jesteśmy pewni wygranej. Nie może być, bo sytuacja jest taka, że nie tylko dla Wisły, ale również dla nas będzie to spotkanie, w którym chcielibyśmy się przełamać. Mamy trochę więcej punktów niż Wisła, ale wcale nie tak dużo. Obie strony będą liczyły na wygraną. Ani Wiśle, ani nam remis kompletnie nic nie daje.

- Czyli spodziewa się Pan bardziej wymiany ciosów niż piłkarskich szachów?

- Mam nadzieję, że szachów nie będzie.

- Pewnie analizujecie grę Wisły i wiecie, że ma ona ogromne problemy z grą w obronie.

- Wisła ma z tym problem, ale nie ma co liczyć na to, że w sobotę będzie identycznie. Mecz meczowi nie jest równy i nikt nie powiedział, że krakowianie nie zagrają skutecznie w defensywie. My musimy skoncentrować się na swojej grze. Wisła będzie starał się wygrać, my również, a boisko da odpowiedź kto w tym momencie jest lepszy.

- Pewnie nie zabraknie też twardej walki obu drużyn, które biją się o utrzymanie…

- Walka będzie, ale wolałbym, żeby to był przede wszystkim mecz piłkarski, w którym atuty piłkarskie będą decydować. Pewnie bliższa takiej gry piłką jest Wisła, bo zawsze lubiła grać w ataku pozycyjnym. Ostatecznie jednak przekonamy się w sobotę, jak to będzie wyglądało.

Napisali do PZPN

Zwolnieni ostatnio przez Wisłę trenerzy Marcin Broniszewski i Paweł Primel zwrócili się do Polskiego Związku Piłki Nożnej o zabezpieczenie ich roszczeń. Obaj szkoleniowcy zostali zwolnieni na koniec sierpnia. Klub zalega im z pensjami za trzy miesiące plus jedna premia.
- Oficjalnie nie mamy informacji, żeby trenerzy złożyli takie pisma - mówi członek rady nadzorczej Wisły SA Robert Szymański. - Chcę jednak podkreślić, że Wisła rozliczy się ze wszystkimi osobami, wobec których ma zaległości, wynikające z podpisanych umów. Również trenerzy otrzymają zaległe wynagrodzenie.

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy