Lotto Ekstraklasa. Znowu szachy. Jaga na remis z Legią, a więc status quo zachowany
Lotto Ekstraklasa. Legia Warszawa nie zdołała zwyciężyć w Białymstoku z Jagiellonią, a tym samym nie wykorzystała ogromnej szansy na przybliżenie się do mistrzostwa. Po niedzielnych meczach status quo w czołówce grupy mistrzowskiej zachowany.
[przycisk_galeria]
Lepszego scenariusza spotkania w Poznaniu, zarówno warszawianie jak i białostoczanie nie mogli sobie wyobrazić. Lechia i Lech po zaciętej walce wzięły sobie jedynie po punkcie, tym samym rezygnując z wyjścia na pozycję lidera już po tym weekendzie. Teraz pałeczka była po stronie Jagiellonii. Podział oczek przy Bułgarskiej sprawił, że jedynie podopieczni Michała Probierza mogli przeskoczyć liderującą po 34. seriach meczów Legię. Warszawianie ewentualnym zwycięstwem natomiast praktycznie zapewniali sobie ligowe mistrzostwo. Dopisując trzy punkty, odskakują Kolejorzowi oraz gdańszczanom na cztery oczka, a białostoczanom na pięć. Strata bardzo ciężka do nadrobienia w dwie kolejki.
Stawka była więc niezwykle wysoka, nic więc dziwnego, że obaj szkoleniowcy wytoczyli swoje najcięższe działa. Tak jak jedenastka Jagiellonii nie wzbudzała poważniejszych pytań, tak w szeregach Legii rzucał się w oczy brak Dominika Nagy’a. Węgier w poprzednich spotkaniach prezentował naprawdę solidną formę, zdobywając w ostatnich pięciu meczach trzy gole, a także mając swój udział przy wielu więcej trafieniach Wojskowych. W ciągu tygodnia młody pomocnik otrzymał powołanie do reprezentacji A swojego kraju, a mimo to mecz w Białymstoku rozpoczął na ławce rezerwowych. Od pierwszej minuty na skrzydłach zagrali Kasper Hamalainen oraz Guilherme. Poza kadrą znalazł się kontuzjowany Michał Kucharczyk.
Początek spotkania należał do bardzo nerwowych w wykonaniu obu zespołów. Wysoka stawka, a co za tym idzie spora presja wydawała się plątać nogi zawodników obu drużyn. Pierwsze minuty owocowały w niewymuszone straty czy proste błędy. Wraz z upływem czasu piłkarze coraz lepiej zaczęli się czuć na murawie. Szczególnie gospodarze, dopingowani przez zgromadzonych praktycznie w komplecie kibiców. Długo utrzymywali się przy piłce powoli rozprowadzając kolejne ataki. Jak się można domyśleć, bezczynnie nie stali również podopieczni Jacka Magiery, którzy prowadzili akcje skrzydłami. W środku pola tradycyjnie błyszczał również Vadis Odidja Ofoe.
Pierwsza groźniejsza sytuacja tego spotkania to jednak efekt współpracy pary Adam Hlousek – Kasper Hamalainen. Czech szybkim rajdem wyminął zaskoczonych rywali, czego nie wykorzystał Fin uderzając nad bramką. Przewagę w posiadaniu piłki w pierwszej pół godzinie tego meczu mieli jednak białostoczanie. Zawodnicy Michała Probierza grali jednak bardzo zachowawczo. Nie pozwalali sobie na brawurowe natarcia, by nie zostawić luk na własnej połowie. Przed przerwą nie zabrakło strzałów również z ich strony. Najlepsza należała do Fedora Cernycha, który chciał wykorzystać okrutny błąd Artura Jędrzejczyka w defensywie. Ta sztuka mu się jednak nie udała.
Do przerwy przy słonecznej Słonecznej w Białymstoku nie oglądaliśmy bramek. Ostatni kwadrans to sporo walki oraz gry w środku pola. Strzeleckie statystyki przemawiały na korzyść gospodarzy. Legia w pierwszej połowie nie oddała nawet jednego celnego uderzenia. A wszystko dzięki bardzo dobrej postawie defensorów z Białegostoku. Ich grze niewiele można było zarzucić. Miroslav Radović czy Guilherme długimi momentami pozostawali całkowicie niewidoczni.
Chcąc wygrać, w drugiej części meczu warszawianie musieli pokazać więcej. Na to trzeba było jednak trochę poczekać, bowiem po przerwie tempo spotkania delikatnie mówiąc nie zachwycało. Brakowało również klarownych sytuacji po którejkolwiek ze stron. Jednym słowem – w Białymstoku rozgrywano bardzo wyrównane spotkanie. Pierwszy zareagował na taki stan rzeczy Michał Probierz, który puścił do walki Arvydasa Novikovasa. Chwilę później na murawie pojawił się również Dominik Nagy. Czy zmieniło to obraz spotkania? Legioniści dłużej zaczęli utrzymywać się przy piłce, ale to gospodarze w kolejnych minutach częściej i intensywniej sprawdzali umiejętności Arkadiusza Malarza. Golkiper Legii miał sporo szczęścia przy strzałach Fedora Cernycha oraz Ciliana Sheridana. Litwin minimalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką, natomiast gol Irlandczyka nie został uznany ze względu na pozycję spaloną jego strzelca.
Jagiellonia mimo niewykorzystanych okazji nie zamierzała się jednak poddawać. Aż po końcowe minuty starała się zdobyć upragnionego, dającego fotel lidera gola. Apetyt urósł zwłaszcza po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki dla Vadisa Odidja Ofoe. Warszawianie musieli kończyć mecz w dziesięciu i mimo to zdołali wywieźć remis do końca. Tym samym w niedzielę na boiskach Lotto Ekstraklasy nie padło nawet jedno trafienie. Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu pozostaje status quo – Legia ma dwu punkty przewagi nad resztą stawki.
Atrakcyjność meczu: 3/10
Piłkarz meczu: Jacek Góralski
[przycisk_galeria]
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Pod Ostrzałem GOL24
WIĘCEJ odcinków Pod Ostrzałem GOL24;nf