Lotto Ekstraklasa. Wnioski po meczu Legia - Zagłębie. "Najwyższa pora zwolnić tego amatora"
LOTTO EKSTRAKLASA. LEGIA WARSZAWA - ZAGŁĘBIE LUBIN. Mistrz Polski nie wykorzystał porażek Lecha Poznań i Jagiellonii Białystok. Przegrał przy Łazienkowskiej 0:1 z Zagłębiem Lubin i wciąż jest na trzecim miejscu w tabeli Lotto Ekstraklasy. "Chyba już najwyższa pora zwolnić tego amatora" - krzyczeli kibice na "Żylecie". Co jeszcze działo się podczas sobotniego starcia 31. kolejki?
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
TurboSzymański
W minionym tygodniu na półkach sklepowych pojawił się napój energetyczny, którego twarzą jest Kamil Grosicki. Przynajmniej zgrzewka trafiła chyba do Sebastiana Szymańskiego. Co prawda już tydzień temu w meczu przeciwko Pogoni Szczecin był wyróżniającym się graczem, ale z Zagłębiem zasuwał jeszcze więcej. I to nie tylko w ofensywie.
Jędrzejczyk i Hlousek na plus
Wreszcie nieźle zagrali boczni obrońcy Adam Hlousek i Artur Jędrzejczyk. Nieźle, bo mimo wszystko Legia za dużo sytuacji do zdobycia bramki jednak nie stworzyli. W pamięci zapadła zwłaszcza jedna (jedyna?), kiedy Czech dośrodkował w pole karne, a "Jędza" uderzył piłkę głową. Ta wpadłaby do bramki, gdyby nie skuteczna interwencja Dominika Hładuna. Co do reprezentanta Polski, dodajmy, że bardzo dobrze radził sobie z dośrodkowaniami we własne pole karne.
Przede wszystkim Malarz
Lech Poznań i Jagiellonia Białystok mogłyby śmiało przegrywać swoje kolejne mecze, gdyby Legia nie miała Arkadiusza Malarza. Bramkarz regularnie ratuje drużynę przed stratą bramki w tym sezonie i spotkanie z Zagłębiem nie było w tej kwestii wyjątkiem. Sam na sam, lob, strzał zza pola karnego, mocne dośrodkowanie - nie ma rzeczy, z którą 37-letni piłkarzy by sobie nie poradził.
Indywidualności to nie wszystko
- Piłkarze są, nie ma drużyny - ocenił w rozmowie z nami przed 31. kolejką Lotto Ekstraklasy były piłkarz Legii Sylwester Czereszewski. Sobotnia potyczka to potwierdziła. Co z tego, że większość legionistów potrafi przyjąć piłkę, obrócić się z nią, kopnąć tam, gdzie chcą (w miarę). Problem pojawia się, gdy trzeba zagrać zespołowo. Płynnych akcji, w których można by zacząć liczyć podania, było jak na lekarstwo. A jeśli już, to stworzone z chaosu. Choć wyjątek był, o czym za chwilę. Natomiast Czereszewski dodał, że w rundzie finałowej karty mogą rozdawać zespoły z dalszych miejsc. W tej serii gier miał 100 proc. racji.
Strzelali, ale nie tam, gdzie trzeba
Legioniści mieli dwie sytuacje, w których powinni strzelić gola. Wprawdzie w obu świetnie obronił Hładun, ale Jarosław Niezgoda i Kasper Hamalainen mieli po nich szanse dobitki. W obu przypadkach kopali piłkę wysoko nad bramką i w trybuny. Zresztą Niezgoda miał też inne sytuacje, ale w sobotę jakby brakowało mu koncentracji przy wykończeniu akcji.
Legia bez środka pola
Linia pomocy w stołecznym zespole istnieje tylko na papierze. Co prawda można to trochę tłumaczyć brakiem kontuzjowanych Miroslava Radovicia i Krzysztofa Mączyńskiego, ale chyba nie po to Romeo Jozak ściągał Domagoja Antolicia i Chrisa Philippsa, by byli mało wnoszącymi zmiennikami. A tak to wyglądało w ostatnich meczach i tak wyglądało w starciu z Zagłębiem. Żaden z nich nie potrafił stworzyć jakiejś sensownej akcji. Beznadziejnie grał też ściągnięty zimą Marko Vesović.
Kończy się cierpliwość kibiców do Jozaka
"Chcemy trenera, a nie Jozaka frajera" i "Chu... gracie, bo wy trenera nie macie" i "Chyba już najwyższa pora zwolnić tego amatora" - skandowali kibice z "Żylety", trybuny zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów Legii. Wcześniej i później nie brakowało też okrzyków dopingujących. W każdym razie akcje Romeo Jozaka od jakiegoś czasu pikują. Pytanie, jak stoją w przypadku właściciela klubu Dariusza Mioduskiego.
Sebastian Szymański po meczu z Pogonią Szczecin: Skupialiśmy się na sobie