Lotto Ekstraklasa. Pogrom w Warszawie, Wisła Płock wysoko wygrywa z Legią! Popis Ricardinho, bramka Furmana ozdobą spotkania!
Lotto Ekstraklasa. W niedzielnym meczu szóstej kolejki Lotto Ekstraklasy Legia Warszawa przegrała u siebie z Wisłą Płock aż 1:4. Mistrzowie Polski stracili cztery gole w lidze na swoim boisku po raz pierwszy od ponad siedemnastu lat.
fot. Bartek Syta
W deszczowe niedzielne popołudnie do Warszawy przyjechała Wisła Płock, a więc zespół, który od początku rozgrywek rozczarowuje kibiców chyba najbardziej. Wydawało się, że po sukcesie, jakim było piąte miejsce w lidze w poprzednim sezonie płocczanie będą próbowali utrzymać się w czołówce, tymczasem od początku nowej kampanii Nafciarze spisują się poniżej oczekiwań. Wzmocnienia póki co nie prezentują się najlepiej, choć Ricardinho ze wszystkich sił próbuje nawiązać do wyczynów strzeleckich Jose Kante.
Legia po wygranej w meczu z Zagłębiem Sosnowiec miała zamiar pójść za ciosem. Co ciekawe, na ławce gospodarzy znaleźli się Eduardo da Silva, Sandro Kulenović czy przywrócony do kadry pierwszego zespołu Cristian Pasquato, w kadrze zabrakło za to miejsca dla Sebastiana Szymańskiego. Coraz więcej wskazuje na to, że transfer młodego pomocnika do Rosji dojdzie do skutku jeszcze przed końcem sierpnia. Mistrzowie Polski na dobre wrócili do gry w formacji 4-4-2, a obronę rywala straszyć miał duet Carlitos – Jose Kante, dla którego mecz ten był okazją do zmierzenia się z dawnymi kolegami z zespołu.
Mecz już w jedenastej minucie golem otworzył Ricardinho, który za wszelką cenę chce udowodnić, że może być gwiazdą tej ligi. Nowy nabytek płocczan posłał piłkę do siatki z najbliższej odległości po niezwykle precyzyjnym płaskim dośrodkowaniu w wykonaniu Giorgi Merebaszwilego z lewej strony boiska. Co ważne, nie można powiedzieć, że Wisła na tego gola nie zasłużyła. Piłkarze prowadzeni przez Dariusza Dźwigałę od pierwszego gwizdka prezentowali się po prostu lepiej, stwarzając sobie regularnie sytuacje do podwyższenia prowadzenia. O zawodnikach Legii można natomiast powiedzieć, że zachowywali się jak dzieci we mgle, byli zagubieni, bez jakiegokolwiek pomysłu na ataki i odmienienie losów spotkania. Brzmi znajomo? Tak, gra mistrzów Polski zwyczajnie wyglądała tak, jak w ostatnim czasie, czyli po prostu nijak.
Jakby tego było mało, na pięć minut przed końcem pierwszej połowy meczu do piłki ustawionej przed polem karnym Legii podszedł Dominik Furman. Były zawodnik Legii Warszawa uderzył perfekcyjnie, tuż nad murem i poza zasięgiem rąk Arkadiusza Malarza. Na przerwę Nafciarze schodzili z dwubramkowym prowadzeniem, które należy w tym wypadku uznać za w pełni zasłużone. Jeśli chodzi o gospodarzy, to w przerwie trener Ricardo Sa Pinto był zmuszony dokonać zmian w taktyce, z tego powodu na drugą połowę wyszedł Cristian Pasquato, który zmienił beznadziejnego przed przerwą Kaspra Hamalainena.
Na nic się zdały wszelkie plany na odrobienie niekorzystnego rezultatu. W końcu nie można marzyć o korzystnym wyniku, gdy już kilka minut po zmianie stron traci się kolejnego gola. W 49. minucie Ricardinho trafił do pustej bramki po tym, jak Arkadiusz Malarz wypluł piłkę przed siebie. Takich gwizdów na zawodników gospodarzy na tym stadionie nie było słychać od... ostatniego meczu ligowego Legii z Zagłębiem Sosnowiec. Wszystko wskazywało więc na to, że sprawdzi się kolejne prawo tej ligi – jeśli nie możesz przełamać się od początku sezonu, zagraj przeciwko Legii. Kibiców Legii nie da się więc w żaden sposób uspokoić, bowiem w następnej kolejce warszawianie mierzą się z Cracovią, która jak wiadomo meczu w lidze jeszcze nie wygrała.
Dramatu mistrzów Polski, a jakże, nie było końca. Na niemal równo pół godziny przed końcem meczu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Inaki Astiz. Legii nie pomogło nawet wprowadzenie na boisko Sandro Kulenovicia, który tym samym zaliczył swój oficjalny debiut w barwach mistrzów Polski. Nawet on ośmieszał się w najprostszych sytuacjach. Gdy Legii udało już się przedostać w szesnastkę Wisły, to zawodnicy ofensywni popełniali proste i elementarne błędy, przez które szansa na zdobycie choć jednej bramki była zerowa.
Wobec gry w osłabieniu można było zastanawiać się nie czy, ale ile goli jeszcze Legia. Okazja przyszła niespodziewanie szybko – Krzysztof Mączyński faulował we własnym polu karnym Jakuba Łukowskiego, a jedenastkę na bramkę pewnie zamienił Nico Varela. Wynik brzmiał 0:4, a kolejne gole przy Łazienkowskiej wcale nie były wykluczone. Warszawianie chcieli za wszelką cenę strzelić gola honorowego, a udało im się to za sprawą strzału Carlitosa z rzutu wolnego. Przed polem karnym Wisły faulowany był Michał Kucharczyk, a Hiszpan ładnym strzałem strzelił swojego kolejnego gola dla Legii. Prawdę mówiąc, było to jedyne, co dzisiaj w grze Legii mogło się spodobać. Legia w końcówce spotkania próbowała przeważać, ale tylko denerwowała swoich kibiców nieskutecznością. Warszawianie stracili aż cztery gole w lidze na swoim stadionie pierwszy raz od ponad siedemnastu lat. Ogromny kryzys drużyny z Łazienkowskiej trwa w najlepsze.
Zawodnik meczu: Ricardinho
Atrakcyjność meczu: 5/10
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Czy ukończyłbyś kurs trenerski? Odpowiedz na te pytania [QUIZ]
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/173883ae-b6a2-c02e-8e70-d220d5ead325,b3f00b7c-bacc-b39c-98b7-17caedccdaeb,embed.html[/wideo_iframe]