Lotto Ekstraklasa. Legia gromi i nadal przewodzi stawce, ale Jagiellonia i Lech nie odpuszczają
W piątek Legia zdemolowała Śląsk 4:1 i - zwłaszcza w pierwszej połowie - mocno postraszyła zespoły walczące z nią o tytuł. Jagiellonia i Lech utrzymały jednak dystans do lidera, zgodnie wygrywając swoje spotkania.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Jak bardzo drużyna piłkarska może zmienić się w 160 dni? Patrząc na Legię - kolosalnie. 9 września warszawska drużyna zagrała we Wrocławiu jeden z najgorszych meczów w ostatnich latach. Po porażce 1:2 prezes i współwłaściciel klubu Dariusz Mioduski przyznał, że „coś w nim pękło” i zwolnił Jacka Magierę, zatrudniając w jego miejsce debiutanta na stanowisku pierwszego trenera drużyny seniorów, Romeo Jozaka. Nieco ponad pięć miesięcy później w meczu ze Śląskiem Legia pokazała jakość, jakiej na polskich boiskach często nie widujemy. Akcja, po której padła bramka na 1:0 - palce lizać. Osiem szybkich krótkich podań, kapitalna asysta Eduardo i spokojne wykończenie Kaspra Hämäläinena mogło zaimponować najbardziej wymagającym kibicom. Fin dołożył zresztą jeszcze dwa gole, a Jarosław Niezgoda jednego. Śląsk potrafił odpowiedzieć tylko trafieniem Roberta Picha.
Jozakowi udało się odmienić drużynę nie tylko pod względem mentalnym. Wprowadził nowe ustawienie, 4-3-3, które w piątek zadziałało bardzo obiecująco. W porównaniu z jesiennym meczem we Wrocławiu w wyjściowym składzie wystawił siedmiu nowych zawodników: Hämäläinena, Łukasza Brozia i Krzysztofa Mączyńskiego oraz Williama Rémy’ego, Chrisa Philippsa, Domagoja Antolicia i Eduardo, którzy dołączyli do drużyny zimą.
- Pierwsze 45 minut było jedną z najlepszych połów, jakie zagraliśmy za mojej kadencji. Podobnie dobrze pokazaliśmy się po przerwie z Górnikiem. Jestem zadowolony, bo gramy coraz lepiej. Mam nadzieję, że szczytową formę osiągniemy w lipcu i sierpniu, kiedy będziemy walczyć w eliminacjach do europejskich pucharów - przyznał Jozak.
Jeśli jego drużyna utrzyma dyspozycję, trudno jej będzie przeszkodzić w obronie tytułu. Rywale nie składają jednak broni. Po piętach legionistom depcze Jagiellonia, która w sobotę po bramce Martina Pospíšila pokonała 1:0 Cracovię.
- Mamy mały problem z początkiem meczu, to nasze drugie spotkanie, w którym nie wchodzimy w mecz jak powinniśmy. Końcówka tej części gry była już lepsza, ale też nie mieliśmy zbyt wiele okazji bramkowych. Druga połowa była już jedną z lepszych, odkąd jestem trenerem Jagiellonii. Graliśmy bardzo szybko, zdobywaliśmy teren i stwarzaliśmy sobie sytuacje. Chciałbym widzieć taką grę w każdym meczu - przyznał trener Jagi Ireneusz Mamrot.
Wicemistrzowie Polski tracą do Legii dwa punkty. Są bardzo blisko awansu do grupy mistrzowskiej. - Co to dla nas oznacza? Tyle, że mamy 42 punkty. Jestem humanistą, zawsze byłem słaby z matematyki - żartował Mamrot. - Pierwsza ósemka jest naszym głównym celem. Ale patrzymy w górę, chcielibyśmy się przynajmniej utrzymać na drugim miejscu - dodał Pospíšil.
Jagiellonię goni z kolei Lech. Po falstarcie w poprzedniej kolejce (0:0 na wyjeździe z Arką) Kolejorz zgarnął pełną pulę. Podczas meczu z broniącą się przed spadkiem Pogonią kibice przy Bułgarskiej nie doczekali się jednak gradu bramek. W pierwszej połowie prowadzenie drużynie Nenada Bjelicy dał Darko Jevtić, po przerwie wynik na 2:0 ustalił Emir Dilaver. Lech do Legii traci cztery punkty, do Jagi dwa.
W pozostałych spotkaniach 23. kolejki nie brakowało emocji. Super piątek rozpoczął remis 3:3 Sandecji z Koroną. W sobotę Wisła Kraków przegrywała z Arką, ale ostatecznie zwyciężyła 3:2. Wcześniej błysnął José Kanté, który zdobył dwie bramki dla Wisły z Płocka, zapewniając jej trzy punkty w starciu z Zagłębiem Lubin. Pierwsze z niedzielnych spotkań zakończyło się zwycięstwem Piasta w Gdańsku (2:0). W poniedziałek dystans do lidera będzie chciał skrócić Górnik. Rewelacja rundy jesiennej podejmie Bruk-Bet.
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Jarosław Niezgoda: Kibice pierwszy raz skandowali moje nazwisko. Oby częściej