Tomaszewski dla Ekstraklasa.net: Nie sądziłem, że odejdę na zasłużony odpoczynek
Boniek, Kosecki i Koźmiński zaczęli robić porządek w tym syfie. Przyznam, że podoba mi się rozmach, jaki towarzyszy im w tych pierwszych, trudnych miesiącach - mówi były wybitny bramkarz reprezentacji Polski, a obecnie poseł na Sejm, Jan Tomaszewski.
fot. Paweł Łacheta
Ostatnio łatwiej jest się do pana dodzwonić. I czyja w tym zasługa?
Mojego serdecznego kolegi z boiska, Grzegorza Laty i jego świty.
O ile mniej połączeń notuje pan po jego odejściu?
Nie wiem, nie robię statystyk. Ale przyznam, że mnie to cieszy! Wielokrotnie powtarzałem, za waszym pośrednictwem, że marzę o takiej normalności. Boże, nie sądziłem, że kiedykolwiek pójdę na zasłużony odpoczynek (śmiech). Jestem naprawdę szczęśliwy.
Pańska optyka na PZPN zmienia się o 180 stopni. Niebywałe.
A dlaczego nie, skoro Boniek, Kosecki i Koźmiński zaczęli robić porządek w tym syfie. Przyznam, że podoba mi się rozmach, jaki towarzyszy im w tych pierwszych, trudnych miesiącach. Tak, jak bojkotowałem kadrę Smudy, tak teraz oglądam wszystkie mecze Fornalika. Widziałem spotkanie z Urugwajem, Rumunią i Irlandią. Byłem nawet – po raz pierwszy – na „Przekręcie Narodowym”. Mam wrażenie, że ja i Zbyszek Boniek byliśmy winni polskim kibicom normalności. Nie dzwońcie do mnie więcej. To znaczy róbcie to, ale w momencie, gdy będę musiał skrytykować grę reprezentacji, albo pochwalić działania Polskiej Federacji Futbolu. Zaznaczam: Polskiej Federacji Futbolu, a nie Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Boniek podjął sporo działań stricte wizerunkowych. Obniżka cen biletów, mnóstwo spotkań z wybitnymi postaciami futbolu. Gdzieś w zaciszu dokonuje porządku w samym związku.
Naturalnie. To jest pełen profesjonalizm! Kwestia siedziby, rozliczenia niejasnej umowy z firmą transportową. Chwała mu za to. Tylko taka polityka sprawi, że społeczeństwo zacznie wierzyć i ufać takiej federacji. Dla mnie przełomową datą w polskim futbolu nie jest data 17 października 1973 roku, gdy rozegraliśmy mecz na Wembley. Wy, dziennikarze, tego nie zrozumiecie, bo jesteście między młotem a kowadłem, ale ja twierdzę, że najważniejszą datą jest 26 października 2012 – moment wybrania Bońka na prezesa. Zobaczycie jak to się wszystko zmieni.
Nie wierzę, że Jan Tomaszewski nie doda łyżki dziegciu do tej beczki z miodem…
Nie ma na razie powodów. Muszę natomiast odnieść się do słynnych afery „taśmowej”. Pytałem niedawno ministrę Muchę, czy zna wyniki śledztwa. Odparła, że nie. Dla mnie to jest kompromitacja! Ja się pytam, jako poseł RP: Panie prokuratorku, prowadzący to śledztwo, do jasnej cholery, co pan, k…, zrobił przez ten rok? Nie wiem, czy pan to zamiata pod dywan, czy napił się wody, że nie może pan nic powiedzieć. Mnie to martwi, że za pieniądze podatników organ, stojący na straży praworządności nie robi dosłownie nic. Ręce opadają. Weźcie się do roboty! I wy, dziennikarze, również. Nagłośnijcie tę sprawę.
Wróćmy do Bońka. Zdjęcie z Jose Mourinho w szatni Realu Madryt, ciepła rozmowa z Giovannim Trapattonim przed meczem z Irlandią, czy wreszcie umowa z hiszpańską federacją. Wprowadził naszą federację na zupełnie inny poziom.
Jesteśmy utytułowaną reprezentacją, mamy w swojej historii sukcesy klubowe, wychowaliśmy piłkarzy światowego formatu. Ale jeszcze do niedawna traktowano nas jak piłkarskich troglodytów, jak takie śmieci, z którymi nikt nie chce rozmawiać. Dlaczego od ponad czterdziestu lat nie mieliśmy przedstawiciela w Komitecie Wykonawczym UEFA? No, dlaczego?
Pana to dziwi? Mnie nie. Afery korupcyjne i przekręty były jak potężna rysa na pomniku.
Szkoda, ze mnie nie posłuchano wtedy, gdy mówiłem, że Zbyszek Boniek powinien zostać kuratorem PZPN. Wasz premier zrobił ze mnie wroga publicznego numer jeden. Bał się, że Euro na tym ucierpi. Był futbolowym ślepcem i tchórzem! Przypomnę, ze już po mistrzostwach, premier Tusk i prezydent Komorowski zaprosili do siebie reprezentantów i podziękowali im za fantastyczną postawę; zdobycie dwóch punktów i zajęcie ostatniego miejsca w grupie. Krew mnie wtedy zalała. Jeszcze jak Tusk mnie oskarżał, że śmiem mówić o Narodowym jako o bublu… Jak na Anglii Narodowy zamienił się w basen, to wszyscy się nagle obudzili. Z ręką w nocniku!
Jakie kieruje pan konkretne postulaty w kierunku Bońka?
Wkrótce zbiera się Komisja Sportu i na jej posiedzeniu przedstawię dziesięć konkretnych pomysłów. Zbyszek zna je już z grubsza, bo odbyłem z nim rozmowę na ten temat. Zresztą część z tych postulatów jest już realizowana.
Niemiłą niespodziankę sprawiła nasza reprezentacja w Dublinie. Przegraliśmy z najsłabszą drużyną Euro i to jeszcze grającą w mocno okrojonym składzie.
Nie, nie. Irlandczycy grali podstawowym składem. Trapattoni uznał, że tamci się wypalili, więc zrobił nowe rozdanie, wprowadzając świeżą krew. I ci nowi zawodnicy pokazali, że im zależy. A pamięta pan jak to było z Anglią? Kto znał wcześniej Glika, Krychowiaka, Wszołka, czy Milika? Waldek Fornalik wspaniale wprowadził ich do zespołu. Anglicy szczęśliwie z nami zremisowali. Ale mam wrażenie, że Waldek, po tym spotkaniu, przestraszył się. Pomijam, że postawił na Polanskiego w meczu z Urugwajem, skoro wiadomo było, że czeka go pauza. Nie rozumiem natomiast, czemu z Irlandią nie zagrał Wszołek? Dlaczego nie szukamy nowych rozwiązań? Dlaczego w przeddzień najważniejszego meczu w eliminacjach wystawiamy Obraniaka, który spowalnia grę, zamiast ją przyspieszać. Obraniak w momencie, gdy otrzymuje piłkę, to najpierw się rozgląda, czy może wykończyć akcję strzałem, a dopiero później, gdy takiej możliwości nie ma, zastanawia się nad podaniem. Jeśli mamy wygrać z Ukrainą, to musimy zagrać na dwóch napastników.
Jednego znam. Kto ma być tym drugim?
Sobiech, Milik, Teodorczyk – nie wiem. Nie wiem, bo rzadko widzę ich na boisku. I to jest mój zarzut, moja sugestia w kierunku Waldka. Musi ich testować, musi im dać komfort czasowy, a nie kilkuminutowe ochłapy. Z tego względu uznaję pojedynki z Urugwajem i Irlandią za stracone.
A pan również liczy Robertowi Lewandowskiemu minuty bez strzelonego gola?
Nie, bo w tych meczach pokazał się z dobrej strony. Pragnę przypomnieć, że wymagamy od niego znalezienia się w sytuacjach strzeleckich. Znalazł się w nich w meczach z Urugwajem i Irlandią? Tak. Czyli spełnia swoją rolę! A to że tych sytuacji jest niewiele i że ich nie wykorzystuje, to odrębna sprawa. Mam więcej pretensji do Błaszczykowskiego. W meczu z Irlandią chciał być wszędzie, a tak naprawdę nie było go nigdzie. W Borussii Dortmund jest przywiązany do jednej pozycji i swoją robotę wykonuje fenomenalnie. Nie zrozumcie mnie źle; ja go uważam za świetnego piłkarza, tyle że powinien biegać po prawym skrzydle, a nie w środku i na lewej stronie. Być może takie były polecenia taktyczne ze strony Fornalika, nie wiem.
Rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
Pawłowski poszedł po rozum do głowy? Chce wrócić do kadry młodzieżowej