menu

ŁKS wyrwał punkt w Ząbkach. Dolcan ciągle niepokonany

19 sierpnia 2012, 19:29 | Tomasz Górski

Nie takiej inauguracji na własnym boisku spodziewali się piłkarze z Ząbek. Miejscowi wyszli na prowadzenie w pierwszej połowie po golu niezawodnego Macieja Tataja, ale po przerwie szybko opadli z sił, co zdołał wykorzystać ŁKS.

Mimo wysokiej temperatury i wczesnej pory na trybunach stadionu przy ul. Słowackiego ustanowiono rekord frekwencji. Według informacji rzecznika Dolcanu Dariusza Dudkiewicza na pomeczowej konferencji prasowej, na trybunach było ok. 1700 osób, w tym, (nieoficjalne) 250 z Łodzi. A co będzie jak za kilka tygodni kibice będą mogli wejść na nową trybunę? Po zamontowaniu krzesełek pod koniec lipca prezentuje się bardzo okazale.

Pierwsza połowa była toczona w dość szybkim tempie. Zawodnikom za bardzo nie przeszkadzała pogoda. Jednak mocno raziło słońce i... niedokładna gra obu drużyn.

Na początku spotkania była akcja za akcję. Już w 4. minucie Bogusław Wyparło musiał się wykazać kunsztem bramkarskim piąstkując strzał Bartosza Osolińskiego. W odpowiedzi Jakub Więzik uderzał głową po dobrym dośrodkowaniu, ale Rafał Leszczyński bez problemu obronił.

W 10. minucie pierwsza próba Macieja Tataja i Bogusław Wyparło wybił piłkę na rzut rożny. Cztery minuty później Grzegorz Piesio padł w polu karnym ŁKSu. Sędzia nie widział rzutu karnego Siedem minut później Daniel Cyzio próbował pokonać strzałem głową Rafała Leszczyńskiego, ale bez powodzenia.

W 20. minucie Dolcan objął prowadzenie. Grzegorz Piesio idealnie dośrodkował z prawego skrzydła w pole karne, a tam Maciej Tataj wyprzedził jednego z obrońców gości i celną główką pokonał łódzkiego bramkarza. Dolcan chciał pójść za ciosem. Bogusław Wyparło broni strzał Mateusza Piątkowskiego. Chwilę później Jakub Więzik przed kolejną szansą, ale na posterunku był Rafał Leszczyński.

Na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy Maciej Tataj miał doskonałą sytuację do strzelenia drugiego gola, ale Artur Gieraga w decydującym momencie wybił piłkę wślizgiem spod nóg najskuteczniejszego zawodnika Dolcanu z poprzedniego sezonu.

W 38. minucie zaczęli powoli opadać z sił. Szczególnie Marcin Hirsz i Daniel Brud, którzy przez kilkanaście sekund nie podnosili się z murawy. Na chwilę opuścili boisko z lekarzami, by na nie powrócić. Cztery minuty później Dolcan przeprowadził groźną akcję. Damian Jakubik centrował w pole karne i zamiast piłki w bramce był... Maciej Tataj. Bogusław Wyparło, który nie mógł narzekać na brak pracy, sparował futbolówkę na rzut rożny. W ostatniej akcji pierwszej połowy Paweł Sasin padł w polu karnym gospodarzy, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia i nakazał grać dalej.

Wyrównana pierwsza połowa, ale skuteczniejsza w wykonaniu Dolcanu. Dużo strzałów, i kiedy wydawało się że w końcu padnie bramka, to dobrze interweniowali bramkarze lub ofiarnie obrońcy.
Grupka kibiców chyba była bardziej skupiona na opalaniu się niż boiskowymi wydarzeniami. Około 30 kibiców Dolcanu niemal przez trzy kwadranse głośno dopingowali swój zespół.

Druga odsłona była znacznie wolniejsza, co chcieli wykorzystać piłkarze gości. Dziewięć minut po przerwie bliski wyrównania był Paweł Kaczmarek. Piłka po strzale z rzutu wolnego (ręką zagrał Marcin Hirsz, żólta kartka) o centymetry minęła słupek bramki Dolcanu. 180 sekund później Bartosz Osoliński został ukarany (tylko) żółtą kartką za faul w stylu karate.

Trener Dolcanu Robert Podoliśnki widząc słabszą grę swojej drużyny szybko wykonał trzy zmiany. Jak się później okazało, na niewiele się to zdało.

W 68. ŁKS doprowawdził do remisu. Przydał się wzrost Jakuba Więzika w polu karnym po dośrodkowaniu Kaczmarka z kornera. Rafał Leszczyński miał niewiele do powiedzenia.

Kwadrans przed końcem Maciej Tataj mógł po raz drugi wpisać się na listę strzelców, ale przegrał pojedynek z Bogusławm Wyparło. Gdyby nie on to goście opuszczaliby Ząbki z bagażem 4-5 straconych goli.

W 81. minucie w barwach łódzkiego zespołu pojawił się na boisku Patryk Kubicki, były zawodnik Dolcanu (z rundy jesiennej sezonu 2010/11), syn Dariusza Kubickiego.

Na minutę przed zakończeniem regulaminowego czasu gry Grzegorz Piesio został ukarany czerwoną za uderzenie przeciwnika. ŁKS chciał wykorzystać przewagę jednego zawodnika, jednak zabrakło czasu.

Trenerzy obu drużyn na pomeczowej konferencji prasowej:
Marek Chojnacki, ŁKS Łódź: Tylko mam nadzieję, że jedną z tych przyczyn był ŁKS, jako marka, że przyszło tyle ludzi i my się bardzo cieszymy (na wieść o rekordowej frekwencji na stadionie, zdaniem rzecznika prasowego Dolcanu Dariusz Dudkiewicza ok. 1700 osób – przyp. TG). Ale chyba myślę też, że ci co przyszli nie żałowali jeżeli idzie o spotkanie. Warunki, nietypowa pora, zmiana w ostatnich dniach pogody mogła różnie wpłynąć na zawodników. A ja uważam, że dzisiejsze spotkanie stało momentami na niezłym poziomie. Było sporo ciekawych akcji, sytuacji, strzałów – tak że to, co kibice najlepiej lubią. W konsekwencji dwie bramki. Ja uważam wynik dzisiejszego spotkania za sprawiedliwy, bo były dzisiaj takie sytuacje, że Dolcan mógł wygrać, my mieliśmy swoje szanse. Tak że cieszymy się przede wszystkim z punktu, bo po ostatniej wpadce naszej, ale ja myślę, że mamy taki zespół, że byśmy zdecydowanie lepiej grać na wyjazdach. Może nie powinienem tego mówić, ale taka jest rzeczywistość. Jednak zdecydowanie łatwiej jest przeszkadzać niż konstruować, a wiadomo, że jak się gra u siebie to trzeba konstruować i my na dzień dzisiejszy mieliśmy problemy. Nie tylko my, bo to jest trudna sztuka. Ja się zawsze dziwię, jak komentatorzy komentują spotkania i mówią, że w polskiej lidze nie umieją grać ataku pozycyjnego. Na świecie (atakiem pozycyjnym – przyp. TG) grają tylko dwie drużyny: Real i Barcelona. Każdy ma problemy z atakiem pozycyjnym, bo to jest trudna sztuka.

Robert Podoliński, Dolcan Ząbki: zgadzam się z trenerem w stu procentach. Pierwsza połowa, moim zdaniem, na bardzo wysokim poziomie jak na warunki pogodowe i, rzeczywiście, porę bardzo nietypową. W drugiej chyba zostaliśmy w szatni bo poza dziesięcioma minutami bardzo dobrymi to mecz przypominał taki „cios za cios” - kto szybciej pęknie. Myśmy pękli. Straciliśmy bramkę. ŁKS bardzo ciężki rywal, mecz ze Stomilem moim zdaniem to również wpadka – to ŁKS był zespołem dominującym. A byliśmy na to przygotowani, że będzie ciężko. Nie do końca spodziewaliśmy się, że aż tak. Punkt również uważam za sprawiedliwy i przyjmujemy go z szacunkiem, bo graliśmy dzisiaj z nie byle kim. Bo to jest firma i ŁKS sporo punktów na pewno zdobędzie.


Polecamy