menu

Świerczewski: Tylko kilku trenerów może rozmawiać ze mną o prawdziwym futbolu

29 kwietnia 2012, 11:18 | Zbyszek Anioł

- W ŁKS czas się zatrzymał, wszystko jest tak samo jak trzydzieści lat temu. Jakby ktoś z zachodu to zobaczył, załamałby ręce – mówi szczerze w rozmowie z Ekstraklasa.net Piotr Świerczewski, menadżer beniaminka z Łodzi. - My jesteśmy taką szaloną drużyną – dodaje.

Piotr Świerczewski
Piotr Świerczewski
fot. Łukasz Kasprzak

Zmienił pan ustawienie, taktykę zespołu na meczu z Ruchem Chorzów po tym jak Lechia Gdańsk wygrała z Widzewem Łódź (1:0) i ŁKS nie mógł tego spotkania przegrać?
Nie działamy pod wpływem impulsu i zawsze gramy tak samo. Nic nie zmienialiśmy. Niestety już w pierwszej minucie straciliśmy gola i kto wie czy stracona bramka nie dodała nam animuszu do ataków. Szkoda, że potem Ruch zdobył drugiego gola po stałym fragmencie gry, które ćwiczyliśmy dzień przed meczem, więc ciężko zapomnieć. Póki co jeszcze jesteśmy w grze i musimy liczyć na drużyny przeciwne. Po pierwsze my musimy wygrać dwa ostatnie spotkania, a po drugie Lechia musi przegrać z Legią Warszawa i Ruchem. Dla mnie od początku ta praca była wielkim wyzwaniem i cały czas wierzę w utrzymanie. W piłce nożnej zdarzają się cuda, a te wcale nie są nierealne. Mamy naprawdę dobrą drużynę.

Szczególnie po szybko straconej bramce mieliście bardzo dobry fragment gry. W Chorzowie zagraliście jeden z najlepszych meczów w rundzie wiosennej, może nawet najlepszy.
To Wasza opinia, bo my co mecz gramy dobrze. W spotkaniu z Wisłą tak mocno ich gnietliśmy, że zabrakło nam pięciu minut i byśmy rozjechali krakowian. Już nawet bramkarza wtedy wprowadziliśmy do ataku. Jesteśmy taką szaloną drużyną, która została stworzona tydzień przed ligą, a większość chłopaków nie miała klubów. My nie dostajemy po 0:5 w plecy, to byłby blamaż, a przecież wszyscy skazywali nas na takie wyniki. Zastanawiali się jak wysoko przegramy z Legią Warszawa. A w tym meczu pierwszą połowę graliśmy bardzo dobrze, dopiero w drugiej spuchliśmy. Jestem zadowolony z zaangażowania drużyny, ale brakuje nam detali, czyli między innymi boiska. W Łodzi ciężko nawet w dziadka zagrać. Ruch ma świetną murawę, mimo że to przecież nie jest najwyższa półka w Polsce, bo są kluby, które mają jeszcze lepsze bazy treningowe. Legia ma boczne boisko podgrzewane, a drugie ze sztucznym oświetleniem.

W Łodzi można tylko o tym pomarzyć...
Naprawdę o tym marzymy. Jakby ktoś z zachodu przyjechał i zobaczył jak to u nas wygląda, załamałby ręce. Ale ja się nie poddaje, wziąłem odpowiedzialność za tę drużynę i wiem, że jak spadniemy to będą po mnie jechać.

Nawet jak ŁKS spadnie jest pan gotów, by związać się z klubem na dłużej?
Ja jestem młodym menadżerem, nie będę mówił, że trenerem. I ja swój zawód w piłkę wykonywałem przez ponad 30 lat. Treningi znam doskonale po tym co robiłem w Anglii, Francji czy Japonii. Bardzo chciałbym być trenerem, ale nie mam ciśnienia żeby mieć papiery, żeby coś komuś udowodnić. Zdobyłem ogromne doświadczenie grając za granicą i tylko kilku trenerów w Polsce może rozmawiać ze mną o prawdziwym futbolu. Czy zwiążę się z ŁKS na trzy lata? Tak, zwiążę się, ale muszę mieć bazę treningową, zabezpieczone finanse, by płacić piłkarzom na czas. To wszystkie idzie w dobrym kierunku, będziemy mieli nowy stadion i za dwa lata będzie już inna rozmowa.

A nie ma pan obaw, że ŁKS po spadku do pierwszej ligi będzie błąkać się gdzieś w niższych ligach, albo w ogóle zniknie z piłkarskiej mapy Polski. Historia zna już takie przypadki.
ŁKS to ponad stuletnia tradycja i nie ma takiej możliwości. Nawet jak będziemy w pierwszej lidze, odbudujemy się. Musimy tylko wszystko doprowadzić do normalności, bo stoimy w miejscu. W ŁKS wszystko wygląda tak samo jak trzydzieści lat temu. Inne kluby takie jak Wisła Kraków czy Lech Poznań się rozwijają. Wisła ma tak wielką szatnię, że praktycznie trening gimnastyczny można tam robić. Ale nie narzekam.

Jeżeli spadniecie nieunikniony będzie exodus piłkarzy z ŁKS...
Zdaję sobie z tego sprawę i będziemy szukać po prostu nowych zawodników. Nie dziwię się chłopakom, bo przyszli tutaj się wypromować i robią to dobrą grą. Myślę, że w meczu z Ruchem któryś z moich podopiecznych mógł się podobać się trenerowi Fornalikowi. My nie mamy gorszej drużyny od Lechii, czy Cracovii. Ale oni na przygotowania wydali miliony, a my nawet złotówki. Taka jest różnica.

Na trybunach w Chorzowie zasiadło dziś 199 dzieciaków, jak się prowadzi drużynę przy takim specyficznym dopingu?
Grałem kiedyś mecze pokazowe, np. w szkołach. Wiadomo, że z Ruchem to było spotkanie na najwyższym poziomie i ja nie jestem za tym, by zamykać stadiony. Jak kibice nabroili to niech finansowo za to płacą. Ten sektor, gdzie doszło do burd może powinien płacić podwójnie za bilety, chcecie to przyjdźcie.

Kultura dopingu była zupełnie inna niż normalnie podczas meczów.
Jestem za tym, by kibice właśnie kulturalnie wspierali swoją drużynę, a wyzywali od takich i owakich. We Francji fani nie zajmują się przeciwnym klubem tylko swoim. Jak ich drużyna przegra to ja wygwizdują, ale to z czasem przechodzi.

W szatni ŁKS też jest zawsze kulturalnie czy często padają mocne słowa?
Bardzo kulturalnie, jesteśmy mężczyznami i czasami są też mocniejsze słowa. Jednak nie po to, by się obrażać. Nawet jak na podwórko gra się w piłkę to też tak się mówi.

Rozmawiali w Chorzowie – Marcin Szczepański i Zbyszek Anioł


Polecamy