Łodzianie z drugim kompletem punktów w trzeciej lidze [ZDJĘCIA]
Na to czekali wszyscy - kibice, sztab szkoleniowy, sami zawodnicy. Chociaż nadal gra Łódzkiego Klubu Sportowego pozostawia wiele do życzenia, podopieczni Wojciecha Robaszka wreszcie się przełamali i po czterech kolejkach znów odnieśli zwycięstwo w rozgrywkach trzeciej ligi. Po golach Artura Golańskiego i Roberta Sieranta pokonali przed własną publicznością Pilicę Białobrzegi.
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
fot. Jareczek
Trzy punkty, o które biało-czerwono-biali walczyli w środowe popołudnie, były zespołowi bardzo potrzebne. Nie tylko, by poprawić nastroje panujące w drużynie i wśród kibiców, ale przede wszystkim odrobić straty, jakie utworzyły się przez ostatnie cztery kolejki. Niestety, chociaż ostatecznie udało się je zdobyć i rywale wrócili do domu z niczym, to nadal gra podopiecznych Wojciecha Robaszka pozostawia sporo do życzenia i sztab szkoleniowy ma nad czym pracować z zawodnikami. Chodzi przecież nie tylko o sam awans, który jest głównym celem w tym sezonie, ale także o utrzymanie posady, bo coraz częściej pojawiają się plotki o możliwej dymisji trenera, którego potencjalny zastępca, Marek Chojnacki, pojawił się już nawet na trybunach.
Na razie jednak wszyscy mogą odetchnąć z ulgą w związku z korzystnym wynikiem. Na prowadzenie łodzianie wyszli jednak dość niespodziewanie. Przez pierwszy kwadrans to goście prezentowali się odrobinę lepiej, starając się grać dość agresywnie, co skutkowało kilkukrotnie groźnymi sytuacjami pod bramką strzeżoną przez Szymona Gąsińskiego. Na szczęście dla gospodarzy Kamil Matulka dwukrotnie popełnił ten sam błąd i choć udało mu się urwać łódzkim defensorom, to jego strzały były niecelne i piłka opuszczała boisko obok słupka. Wystarczyło za to, by bardzo szybki Dawid Sarafiński wbiegł w pole karne, odegrał na środek do Artura Golańskiego, a ten huknął z lewej nogi i to biało-czerwono-biali cieszyli się z objęcia prowadzenia.
Zdobyta bramka bardzo pozytywnie wpłynęła na łódzki zespół, który jeszcze przed przerwą mógł umocnić przewagę nad rywalami. Nic jednak z tego nie wyszło, bo żaden z zawodników nie zdołał zamknąć świetnego dośrodkowania Artura Golańskiego a Michał Zaleśny nie dość, że trafił prosto w bramkarza, to jeszcze z pozycji spalonej. Na kolejnego gola musieliśmy więc poczekać do drugiej połowy, której początek bezdyskusyjnie należał do łodzian. Co prawda Łukasz Staroń, zamiast odegrać do niepilnowanego Dawida Sarafińskiego wolał sam spróbować swoich sił i posłał piłkę obok słupka, a strzał Aleksandra Ślęzaka wybronił golkiper gości, ale za trzecim razem już się udało i Robert Sierant wywołał drugi w tym meczu okrzyk radości na trybunach. Staroń wykorzystał dogranie Artura Golańskiego, skierował piłkę w sam środek pola karnego, skąd doświadczony obrońca posłał ją prosto do siatki.
Od tego momentu gra łodzian stopniowo zaczęła się pogarszać i goście mieli coraz więcej do powiedzenia na boisku. Niestety defensywa niczego nie nauczyła się w pierwszej połowie i Kamil Matulka nadal był w stanie stwarzać zagrożenie pod bramką gospodarzy, choć po tym, co prezentował, powinien być dużo uważniej pilnowany. Na początku Szymon Gąsiński jeszcze poradził sobie z obroną jego uderzenia, ale w sześćdziesiątej piątej minucie zawodnik z Białobrzegów w końcu osiągnął to czego chciał i po dośrodkowaniu z prawego skrzydła strzałem głową zdobył kontaktową bramkę dla Pilicy. To sprawiło, że przyjezdni nabrali nadziei na wywalczenie chociaż jednego punktu. Tym razem jednak obrona spisywała się na tyle dobrze, że coraz bardziej nerwowe ataki nie przynosiły skutku i podopieczni Wojciecha Robaszka mogli świętować drugie w trzecioligowych rozgrywkach zwycięstwo.
Zwycięstwo cieszy, ale łodzianie mają przed sobą wiele pracy, a czasu niewiele. Już w sobotę zmierzą się z liderem tabeli, Radomiakiem Radom, przeciwko któremu to, co zaprezentowali w środę, już niekoniecznie może wystarczyć. Najlepszy jak dotąd zespół zaledwie raz zremisował i aż pięciokrotnie wygrywał swoje spotkania, ani razu nie ulegając przeciwnikom. Biało-czerwono-biali, jeżeli się postarają, mają więc szansę jako pierwsi pokonać radomian.
Czytaj także: Stowarzyszenie Kibiców i zawodnicy ŁKS zakończyli z dziećmi wakacje