menu

GKP Targówek w ostatnich minutach remisuje z ŁKS na inaugurację trzeciej ligi

11 sierpnia 2014, 01:10 | Monika W.

Na pewno nie w taki sposób podopieczni Wojciecha Robaszka chcieli zainaugurować swoje występy w trzeciej lidze. Pomimo, że stopniowo wypracowywali przewagę nad rywalem, tuż po przerwie zdobyli bramkę i prawie do ostatniego gwizdka utrzymywali prowadzenie, warszawianie na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry wykorzystali błąd obrońcy i doprowadzili do wyrównania, ostatecznie wywożąc z Łodzi jeden punkt.

Podopieczni Wojciecha Robaszka bez wsparcia swoich kibiców ostatecznie tylko zremisowali z GKP Targówek na inaugurację swoich występów w trzeciej lidze
Podopieczni Wojciecha Robaszka bez wsparcia swoich kibiców ostatecznie tylko zremisowali z GKP Targówek na inaugurację swoich występów w trzeciej lidze
fot. Jareczek

Tylko od remisu swoją przygodę z trzecią ligą rozpoczęli zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego. Wbrew pozorom w niektórych sytuacjach taki wynik może ucieszyć niejeden zespół. W niedzielny wieczór, po ostatnim gwizdku sędziego kończącym pojedynek podopiecznych Wojciecha Robaszka z warszawskim GKP Targówek, nikt jednak w gronie gospodarzy nie ukrywał, że jest to strata dwóch punktów, a nie zyskanie jednego.

Początkowo wszystko zdawało się zapowiadać sukces łodzian i strzelenie gola miało być kwestią czasu. W pierwszych minutach spotkania co prawda nie dało się wyłonić przeważającej strony na boisku, ponieważ oba zespoły szybko, czasami wręcz trochę chaotycznie ruszyły do walki od rozpoczynającego mecz gwizdka sędziego. Już po kwadransie szala zaczęła się jednak coraz bardziej przechylać na korzyść gospodarzy. Biało-czerwono-biali mieli kilka świetnych okazji, by jeszcze przed przerwą wyjść na prowadzenie. Niestety za każdym razem brakowało wykończenia akcji i wszystko kończyło się fiaskiem. Po stałych fragmentach gry piłka przelatywała zazwyczaj obok słupka, zaś w innych przypadkach albo Adam Patora nie zdołał wślizgiem dosięgnąć futbolówki, albo Łukasz Staroń zaplątał się w polu karnym próbując oddać strzał piętą, albo po prostu brakowało kogoś, kto zwyczajnie chociaż przyłożyłby nogę i skierował piłkę do siatki.

Po wznowieniu gry w drugiej połowie w końcu coś drgnęło. Pomimo że zaczęło się od uderzenia niepilnowanego Patory w poprzeczkę i strzale Roberta Sieranta prosto w bramkarza, szczęście wreszcie uśmiechnęło się do łodzian. Dawid Sarafiński huknął z szesnastego metra w pole karne gości, piłka odbiła się kilka razy od zawodników jak w popularnym flipperze i trafiła pod nogi Łukasza Staronia. Napastnik wcisnął ją do bramki koło prawdopodobnie zdezorientowanego Witolda Rudnickiego, dając łódzkiemu zespołowi prowadzenie.

Mimo wszystko musiało dojść do spełnienia się starego powiedzenia, że niewykorzystane okazje się mszczą, bo biało-czerwono-biali aż nadto kusili los, nie mogąc drugi raz trafić do siatki warszawian. Piłka znów uderzała w słupek, leciała prosto w golkipera gości lub była wybijana z linii bramkowej. I stało się. Na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry jeden błąd, ale za to poważny, zaważył na tym, że gospodarze musieli podzielić się z przyjezdnymi punktami. Robert Sierant nie upilnował Przemysława Sieczko, który znalazł się sam na sam z bramkarzem. Dwudziestoletni napastnik bezlitośnie wykorzystał pomyłkę przeciwnika i skierował futbolówkę na długi słupek, prosto do siatki, pokonując świetnie prezentującego się w niedzielnym spotkaniu Szymona Gąsińskiego i doprowadzając do wyrównania. Chociaż zespół z al. Unii Lubelskiej robił co mógł, by ponownie objąć prowadzenie, nie pomógł nawet wpuszczony na ostatnią chwilę Michał Zaleśny i łodzianie musieli pogodzić się z remisem.

Po nieudanej inauguracji sezonu nie ma jednak czasu na załamywanie się, bo już za sześć dni biało-czerwono-biali podejmą przed własną publicznością kolejnego trzecioligowego rywala, Omegę Kleszczów. W przeciwieństwie do GKP Targówek, którego uratowały zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową, najbliższy przeciwnik podopiecznych Wojciecha Robaszka nie miał problemów z utrzymaniem się na obecnym poziomie. Ostatecznie na zakończenie ubiegłego sezonu uplasował się na szóstej pozycji w tabeli. Drużyna z Łodzi musi więc szybko zaaklimatyzować się w dużo bardziej siłowych rozgrywkach, niż te, z którymi miała do czynienia do tej pory, oraz wyeliminować zwłaszcza najbardziej rażące po niedzielnym pojedynku błędy.


Czytaj także: Ruszył nabór do zespołów młodzieżowych Łódzkiego Klubu Sportowego


Polecamy