menu

ŁKS Łomża - Ursus Warszawa: Przeciwnik zagrał kiepsko, a my jeszcze gorzej

23 września 2018, 13:26 | Paweł Lisiecki

Pierwszą w tym sezonie porażkę u siebie zanotowali piłkarze ŁKS 1926 Łomża. W starciu o przysłowiowe „sześć punktów” Biało-czerwoni ulegli Ursusowi Warszawa.

Mecz ŁKS 1926 Łomża - Ursus Warszawa
fot. Paweł Lisiecki
Mecz ŁKS 1926 Łomża - Ursus Warszawa
fot. Paweł Lisiecki
1 / 2

- Zagraliśmy tragicznie jeżeli chodzi o jakość, o bieganie, szybkość, wszystkie elementy - krótko podsumował mecz trener ŁKS 1926 Łomża Krzysztof Ogrodziński.

Spotkanie od początku nie układało się po myśli „ełkaesiaków”, którzy już w 9 min. przegrywali 0:1. Arkadiusz Ciach wykorzystał fakt, że sędzia nie zasygnalizował iż rzut wolny będzie rozgrywany na gwizdek, uderzył obok ustawiających mur łomżan i zaskoczył Krystiana Kalinowskiego.

Po stracie bramki gospodarze ruszyli do odrabiania strat, ale piłkarze ŁKS-u nie potrafili skonstruować żadnej składnej akcji. Stąd gra „ełkaesiaków” ograniczała się do długich podań w kierunku Cezarego Demianiuka bądź Rafała Maćkowskiego, ale ci nie mieli szans w starciu z obrońcami Ursusa. A strzały z dystansu Eryka Rakowskiego i Kuby Wardzyńskiego nie mogły realnie zagrozić bramkarzowi gości.

Bądź na bieżąco. POLUB NAS na Facebooku:
Gazeta Współczesna

A przyjezdni z Warszawy już w pierwszej połowie mogli podwyższyć prowadzenie. W 20 min. po dośrodkowaniu z rzutu rożnego fatalnie z 5 m przestrzelił Karol Wobach. Tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony w pole karne ŁKS-u wpadł Ciach, ale jego uderzenie obronił Kalinowski.

- Brakowało jakości - przyznał po meczu Ogrodziński. - Nie zakładaliśmy gry długą piłkę. Ale jeżeli mieliśmy już sytuacje to graliśmy za wolno i pozwalaliśmy rywalom się ustawić. Albo chłopaki grali to czego nie zakładaliśmy. Tak jak w pierwszej połowie, gdy Gałązka próbował rozgrywać, a nie miał tego robić. A znowu frustracja brała, bo ci co mieli to robić - tego nie robili. Galimatias był niemiłosierny w tej pierwszej połowie.

W drugiej połowie ŁKS nadal próbował atakować, ale nie przynosiło to większego rezultatu. Tylko raz, w 64 min. bramkarzowi Ursusa mocniej zabiło serce, gdy z 16 m uderzył Maćkowski, a piłka nieznacznie minęła słupek. W pozostałych sytuacja defensywa gości spokojnie rozbijała akcje łomżan. A przy okazji przyjezdni wyprowadzali groźne ciosy. Ale zawodnicy z Warszawy albo pudłowali, albo ich strzały bronił Kalinowski. Jednak i on musiał w końcu skapitulować. W doliczonym już czasie gry pokonał go Patryk Kamiński, który wykorzystał dośrodkowanie Ciacha.

- Przeciwnik zagrał kiepsko, a my jeszcze gorzej - przyznał trener ŁKS-u. - Więc na tle przeciwnika wyglądaliśmy bardzo słabo i ciężko coś było ugrać. Nawet remis. I tutaj nie będziemy zwalać na innych. Zagraliśmy słabo, wręcz beznadziejnie. Nie było zawodnika, którego mógłbym pochwalić. Ciężko powiedzieć dlaczego tak się stało. Brakowało jakości, brakowało szybkości, brakowało też moim zdaniem walki i stuprocentowego zaangażowania. Będziemy w poniedziałek rozmawiać i pewnie padną w szatni mocne słowa. Bo musimy się wziąć w garść - kończy szkoleniowiec.

ŁKS 1926 Łomża - Ursus Warszaw 0:2 (0:1)
Bramki:
0:1 - Ciach 9, 0:2 - Kamiński 90
ŁKS: Kalinowski - Kacprzyk, Kamienowski, Rakowski, Cychol (64 Melao) - Gałązka, Wardzyński, Rydzewski (58 Mocarski), Maćkowski - Tarnowski, Demianiuk
Żółte kartki: Demianiuk (ŁKS) - Ciach, Kamiński (Ursus)
Czerwona kartka: Ciach (90 za drugą żółtą).


Polecamy