Radosław Majdan: Lech, Raków i Pogoń znowu zawalczą o mistrzostwo Polski, ale języczkiem u wagi będzie ich gra w Europie
Były bramkarz reprezentacji Polski, Pogoni Szczecin i Wisły Kraków, obecnie ekspert piłkarski Canal Plus, Radosław Majdan ocenia dla nas występy polskich zespołów eksportowych w europejskich pucharach oraz wskazuje faworytów do mistrzostwa Polski 2023 i kandydatów do spadku z Ekstraklasy. Swoje dwa grosze dorzuca też do rozpoczynającej się również rywalizacji w pierwszej lidze.
fot. Adam Jastrzębowski
Pogoń Szczecin się nie popisała na Islandii.
Nie oglądałem meczu, bo nie mam Viaplay, ale czytałem relacje. Wynik oczywiście był daleki od oczekiwań. Pogoń przegrała w sferze psychologicznej. „Portowcy” nie mogli się skoncentrować, uśpiło ich wysokie zwycięstwo w pierwszym meczu, w którym do 70 minuty wszystko układało się jak po sznurku. Potem złapali chwilową zadyszkę, ale i tak skończyło się 4:1. Wyszli więc z założenia, że nic złego na Islandii stać się im nie może. Ciężko więc było się zmobilizować. To lekcja na przyszłość. Pogoń musi jeszcze uczyć się gry w pucharach i poważnego podejścia do każdego rywala. Potraktowałbym to jednak jako wypadek przy pracy, z którego trzeba wyciągnąć wnioski.
Lech się zblamował w Azerbejdżanie.
Przy tych kontuzjach „Kolejorza” okazało się, że zabrakło wartościowych graczy. Wprawdzie Giorgi Citaiszwili wszedł, ale zabrakło Adriela Ba Louy, który rozruszałby zespół. Nie było w środku kreacji, jaką mimo wszystko dawał Dani Ramirez. Odszedł Pedro Tiba. A Filip Szymczak to jednak jeszcze nie ten level. Co do pierwszego gola, to nie zgodzę się, żeby była to wina bramkarza Artura Rudko. Po prostu przy utracie tej bramki lechici mieli pecha. Natomiast o wyniku zaważył trzeci gol dla Karabachu przy fatalnym błędzie sędziego. Dziwię się, że nie ma VAR-u w europejskich pucharach. W Ekstraklasie na pewno ta bramka z ewidentnego spalonego nie zostałaby uznana. Lech musiał ruszyć do odrabiania strat i przez to się odkrył. Oczywiście, nie powinien popełnić takich błędów przy utracie czwartego i piątego gola, ale to była konsekwencja straty tej niezasłużonej trzeciej bramki. Lechowi w Baku zabrakło koncentracji z meczu w Poznaniu. U siebie zagrał konsekwentnie, uważnie w obronie i nie popełniał błędów, mimo optycznej przewagi rywala.
Trener John van den Brom ponoć przyjął metodę przygotowań, słynącego z twardej ręki Felixa Magatha.
Coś w tym jest. Było to widać choćby po Antonio Miliciu, który moim zdaniem, jest jednym z lepszych obrońców w Ekstraklasie, a grał na „sztywnych” nogach i łatwo dał się minąć przy stracie czwartej bramki. Widać było u mistrzów Polski te „ciężkie” nogi. O ile w pierwszej połowie jeszcze się jakoś trzymali, to po przerwie mecz wymsknął się spod kontroli. Wahadła w ogóle nie chodziły. Trener Maciej Skorża, jak boki nie grały, to przynajmniej umiejętnie zabezpieczał środek. Tym razem na środku Radkowi Murawskiemu zabrakło wsparcia w Jesperze Karlströmie.
Ponoć trener Maciej Skorża przewidywał, jak to się może skończyć i opuścił Lecha, bo klub nie zapewnił mu dwóch podstawowych wzmocnień, a problemy rodzinne były tylko wymówką do pożegnania się z „Kolejorzem”?
Ja słyszałem tylko o problemach rodzinnych. Innej wersji rozstania się trenera Skorży z Lechem nie znam.
Druga runda kwalifikacji Ligi Konferencji, to już znacznie trudniejsze wyzwanie.
Pogoń trafia na Broendby Kopenhaga i to będzie dla niej dwumecz prawdy. Duński zespół to już znana w Europie marka. Pogoń będzie musiał wznieść się na najwyższy poziom swoich możliwości i zagrać jak Lech u siebie w pierwszym meczu z Karabachem. Czyli kompaktowo, kolektywnie, skutecznie. Bez paniki w defensywie. Jeżeli wypracuje sobie przewagę w pierwszym meczu, to przejdzie Broendby. Lechia Gdańsk zmierzy się z Rapidem Wiedeń i może sprawić niespodziankę. Jeżeli przy tym swoim ofensywnym sposobie gry, kreacji, nie będzie tracić bramek, nad czym cały czas pracuje trener Tomasz Kaczmarek, to może nawet dojdzie do fazy grupowej. A Lech z Dynamem Batumi jest faworytem i po tym wstrząsie z Karabachem wierzę, że odnajdzie się w kolejnej rundzie. Zagra znowu ofensywnie, ale najważniejsze, żeby też odpowiednio zabezpieczył tyły i nie tracił goli. To fundament piłki. Ale coś za coś. Dotyczy to też nasze reprezentacji. Jeżeli dobrze gramy w ataku, to słabo w obronie i odwrotnie. A chodzi o zachowanie balansu.
A Raków Częstochowa?
W Rakowie największą wartością jest to, że nie odszedł Ivi Lopez i mam nadzieję, że nie odejdzie. Rakowowi łatwiej się gra z lepszymi zespołami. Trener Marek Papszun jest bardzo dobrym strategiem i wie, jak wyeliminować atuty ułożonego rywala. A z tymi słabszymi drużynami, gdzie gra jest niespójna i nieprzewidywalna, Raków ma kłopoty. W zeszłym sezonie stracił punkty i mistrzostwo z Cracovią i z Zagłębiem Lubin, a w Poznaniu z Lechem zagrał koncertowo.
Kto zagra o mistrzostwo Polski?
Tak jak w poprzednim sezonie Lech, Raków i Pogoń. Faworytem jest Lech. Raków na bazie cyklicznej pracy może śmiało bić się o trofeum. A Pogoń to z tej trójki największa niewiadoma. Wiele zależeć będzie od tego, czy którejś z drużyn uda się zagrać w Lidze Konferencji. Po poprzednich występach Lecha i Legii w Lidze Europy wiemy, że nasze kluby nie radzą sobie z walką na dwóch frontach.
Legia znowu nie będzie się liczyć w walce o tytuł?
Legia po ruchach transferowych w ciągu ostatnich lat, raczej w ciągu jednego okna transferowego się nie odnajdzie i nie włączy do wyścigu po tytuł. Będzie musiała zadowolić się co najwyżej rywalizacją z Lechią o czwarte miejsce, gwarantujące występy w Europie.
A kto spadnie?
Bardzo ciężki sezon czeka Stal Mielec. Pozostałych spadkowiczów trzeba upatrywać w dwóch z trzech beniaminków. Najwięcej obiecuję sobie po Koronie Kielce. Sprawia najsolidniejsze wrażenie. I ma za sobą kibiców. Komplet sprzedanych biletów na sobotni mecz z Legią też o czymś świadczy. Miedź Legnica grała ciekawą ofensywną piłkę, ale to może nie wystarczyć na Ekstraklasę. Widzew Łódź u siebie będzie miał wsparcie trybun, ale to nie zapewni utrzymania. Ciekawe, jak poradzi sobie Warta Poznań, którą uratował polski Julian Naglesmann, czyli Dawid Szulczyk. W pierwszym roku gry w Ekstraklasie jego poprzednik Piotr Tworek też przecież radził sobie rewelacyjnie.
Na zapleczu Ekstraklasy również będzie ciekawie.
O, tak. Wisła Kraków, do której czuję sentyment, stanie przed niezmiernie trudnym zadaniem powrotu do Ekstraklasy. Lekko jej nie będzie. Wszystkie zespoły będą się sprężać wyłącznie na Wisłę. Także w Krakowie przed jej wielką fanatyczną publicznością. Pamiętam, jak grałem w „Białej Gwieździe” i wszyscy rywale w Ekstraklasie chcieli się przeciw nam pokazać, gryźli trawę, a w innych meczach byli tak słabi, że żal ich było oglądać. Chylę czoło przed Jurkiem Brzęczkiem, że jako były selekcjoner reprezentacji Polski, zdecydował się wesprzeć na drugim froncie Kube Błaszczykowskiego. Taki klub jak Wisła zasługuje na grę na najwyższym poziomie, podobnie jak Widzew albo ŁKS, i dlatego życzę jej szybkiego powrotu do Ekstraklasy. Termalica Nieciecza też chce bardzo wrócić i z tego, co słyszałem właściciele nie będą szczędzić grosza, żeby zrealizować ten cel.
To i Górnik Łęczna liczy na powrót?
Nie sądzę, żeby się włączył do walki o awans. Niespodziewanie wszedł do Ekstraklasy z szóstego miejsca i nie robiono tam dramatu ze spadku. Odszedł najlepszy piłkarz Bartek Śpiączka, więc nie ma atutów, aby pokusić się o ponowną na najwyższym ligowym poziomie.
A Ruch Chorzów?
Musi najpierw po awansie zadomowić się na drugim froncie. To też jest klub, który cenię i szanuję . Debiutowałem w Ekstraklasie na stadionie Ruchu i życzę mu jak najlepiej. Też ma za sobą wiernych kibiców. Zespół jednak musi trochę okrzepnąć u bram Ekstraklasy, nabrać doświadczenia.
Została jeszcze Arka Gdynia?
Miała wrócić w minionym sezonie. Tam też jest wielka presja kibiców, która nie zawsze pomaga. To kolejny zasłużony klub, którego miejsce powinno być w Ekstraklasie.